Jeden z najtrudniejszych meczów Igi Świątek. Najpierw musiała wygrać ze sobą

Łukasz Jachimiak
Serwowała bez mocy, biła potężnie, ale nie w kort a w auty, Wiktoria Azarenka serwowała już na 4:0. Jak Iga Świątek odwróciła tego seta i ten mecz? My nie wiemy, a ona ma z czego wyciągać wnioski. W 1/8 finału turnieju w Rzymie liderka światowego rankingu pokonała byłą liderkę 6:4, 6:1.

To nie było przyjemne popołudnie w słonecznym Rzymie. To była droga przez mękę. Ale i takie drogi trzeba czasem przejść, nawet będąc na szczycie światowego sportu, nawet dominując w sezonie i uchodząc za zdecydowaną faworytkę.

Zobacz wideo Iga Świątek reaguje na pozycję liderki rankingu WTA

Iga nie pękła

Po kolejnym nieudanym serwisie Iga Świątek z impetem uderzyła piłkę wracającą po odbiciu od siatki. Wyglądała wtedy trochę jak Novak Djoković w chwilach, w których tak się złości, że traci nad sobą panowanie.

A ten moment zdenerwowania Igi przyszedł w momencie już pozornie spokojniejszym. Wtedy było 3:3 w pierwszym secie. Jak Iga wyrównała, jak wyszła na prowadzenie 4:3, jak wygrała tę partię 6:4? Chyba tylko siłą woli. Przez 80 minut walki Azarenka miała aż 11 okazji na przełamanie Igi. Wykorzystała trzy. Wszystkie swoje gemy serwisowe Iga grała na przewagi, bardzo długo. Ale nawet gdy nie wygrała tego przy stanie 5:3, gdy nie wykorzystała żadnej z czterech piłek setowych, to i tak nie pękła i partię skończyła przy serwisie rywalki, wykorzystując szóstego setbola.

Aż 31 błędów i tylko 8 błędów

Azarenka, 16. dziś zawodniczka rankingu WTA, zaczęła ten mecz z doświadczeniem właściwym byłej mistrzyni wielkoszlemowej i byłej numer 1. Na kort nie weszła na miękkich nogach, nie przegrała ze Świątek w szatni. Iga zwycięstwo musiała sobie wyszarpać.

Innej opcji nie było, bo przy dobrej grze Azarenki gra Świątek była bardzo nierówna. Najpierw był festiwal błędów Polki, później oglądaliśmy w jej wykonaniu nie koncert, tylko co najwyżej koncert życzeń. Wiele z nich nie zostało spełnionych - długo nie było stabilizacji na normalnym, wysokim poziomie. Było falowanie i spadanie. Najważniejsze w tym meczu okazało się to, że co by się nie działo, Iga się nie poddawała. Zaczęła drugiego seta od 0:1 przy swoim podaniu? Trudno, od razu odrobiła straty. A po chwili jeszcze poprawiła, wyszła na 4:1 w gemach i wygrała 6:1.

To był moment powrotu takiej Igi, jaką znamy z ostatnich tygodni - dominującej. Drugiego seta Polka wygrała w 37 minut. W pierwszym na zwycięstwo musiała pracować aż 80 minut.

Na pewno rzymski mecz z Azarenką był dla Igi jednym z najtrudniejszych w tym roku. Po godzinie gry było dopiero 4:3, a przecież wiele ze swoich 33 wcześniejszych zwycięstw z tego sezonu Iga odniosła w plus minus godzinę.

Tylko w pierwszym secie Iga popełniła aż 31 niewymuszonych błędów (w drugim secie 8). Normalnie rzadko zdarza jej się pomylić tyle razy na przestrzeni całego meczu. Ale to wszystko schodzi na drugi plan, skoro Iga z tym wszystkim sobie poradziła.

Iga Świątek zagra z kolejną mistrzynią

Teraz tegoroczny bilans Igi to 34 zwycięstwa i 3 porażki. Świątek ma już 25 wygranych meczów z rzędu i jest w grze o triumf w piątym turnieju z rzędu. To są niesamowite statystyki. Ale jeszcze bardziej niesamowite jest to, że Iga przeciw naprawdę dobrej rywalce może tak dobrze sobie poradzić z bardzo trudną sytuacją.

W czwartek zobaczyliśmy kolejne zwycięstwo Igi Świątek i jeszcze raz przekonaliśmy się, jak wielowymiarową jest sportsmenką. A tym, których zmartwił niższy poziom tenisa Igi, przypominamy, że przed rokiem w Rzymie w III rundzie miała jeszcze większe kłopoty - z Barborą Krejcikovą broniła dwóch meczboli w drugim secie - a ostatecznie wygrała turniej w wielkim stylu, z finałowym 6:0, 6:0 nad Karoliną Pliskovą.

Mecz z Azarenką za Igą. Teraz po prostu trzeba takiej samej woli walki i lepszej gry. Bo ćwierćfinałowa rywalka - Kanadyjka Bianca Andreescu, mistrzyni US Open 2019 - wygląda w Rzymie bardzo dobrze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.