Wyrównywanie zarobków kobiet i mężczyzn w tenisie rozpoczęło się w 1973 roku. To właśnie wtedy organizatorzy wielkoszlemowego US Open podjęli przełomową decyzję o zrównaniu pul nagród w rywalizacji singlowej. Na kolejne kroki trzeba było czekać sporo, ale w końcu śladami Amerykanów poszli najpierw Francuzi na Roland Garros (2007) oraz Brytyjczycy na Wimbledonie (2007), a w końcu i Australijczycy na Australian Open (2011).
Same turnieje wielkoszlemowe to jednak tylko część turniejów w całorocznym kalendarzu imprez tenisowych. Większość wciąż nie zrównała płac kobiet i mężczyzn, więc pule nagród nadal znacząco się różnią. Idealnym przykładem jest trwający obecnie turniej Italian Open w Rzymie. Zwycięzca zgarnie aż 836 255 euro, a zwyciężczyni tylko 332 260 euro. Jest to więc ponad dwuipółkrotna różnica.
Różnice w wynagrodzeniach na turnieju w Rzymie są na tyle wysokie, że poważnie nie spodobały się wybitnej tenisistce Martinie Navratilovej. - Premie finansowe w Rzymie śmierdzą! Co takiego musiałoby się wydarzyć, żeby zostały wyrównane na wszystkich turniejach z udziałem kobiet i mężczyzn?!? - pytała na Twitterze 18-krotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych.
Przed dwoma laty na turnieju w Rzymie doszło z resztą do kuriozalnej sytuacji, którą opisywaliśmy tutaj. Wtedy bowiem o 10 euro została obniżona nagroda dla zwyciężczyni turnieju w Rzymie, Simony Halep, tylko dlatego, żeby nie otrzymała wynagrodzenia w tej samej wysokości, co... Novak Djoković.
Tegoroczne premie na turnieju Italian Open i tak znacząco wzrosły w porównaniu do edycji z zeszłego roku, ale znów - znacznie bardziej w przypadku rywalizacji tenisistów. Pula nagród przeznaczona dla mężczyzn to aż 5 415 410 euro, czyli ponad dwukrotnie więcej (2 563 710 euro) niż w poprzednim roku. Z kolei nagroda dla pań wzrosła z 1 577 613 do 2 527 250 euro.