Organizatorzy wielkoszlemowego turnieju Wimbledon podjęli decyzję o wykluczeniu zawodników z Rosji oraz Białorusi. Przez to na angielskich kortach nie wystąpi wielu czołowych tenisistów. Postanowienie komitetu organizacyjnego zostało skrytykowane zarówno przez wielu zawodników, jak i liczne osoby związane z tenisem.
Nie może tego zrozumieć także Białorusinka Wiktoria Azarenka (17. WTA). Tenisistka znana jest z tego, że ma dobre stosunki z autorytarnie rządzącym Białorusią Alaksandrem Łukaszenką. 32-latka wiele zawdzięcza państwowym firmom, a także zawsze unikała bezpośrednich odpowiedzi na pytania dotyczące sytuacji wewnętrznej i polityki kraju. Miało to np. miejsce podczas protestów po przeprowadzonych w zdecydowanie niedemokratyczny sposób wyborach w 2020 roku.
Teraz zawodniczka deklaruje jednak, że jest przeciwna wojnie, a organizatorzy Wimbledonu powinni zmienić swoją decyzję: - Nie mogę zrozumieć ich postępowania. To nie ma sensu i nie łączy się z tym, co mówią. Myślę, że tenisowe środowisko powinno na to zareagować. Wyraziłam swoje stanowisko w tej sprawie w sposób bardzo jasny. Nigdy, przenigdy nie poprę wojny. Nigdy nie będę popierała przemocy – stwierdziła Azarenka, cytowana przez Agencję Reutera.
Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się rosyjski zawodnik Andriej Rublow, który chwilę po rozpoczęciu wojny wyraził swój sprzeciw wobec działań Rosji. Dodatkowo zaproponował, że zawodnicy z Rosji i Białorusi są w stanie przekazać swoje nagrody na pomoc osobom dotkniętym wojną.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Decyzję organizatorów mianem niesprawiedliwej określiła także Paula Badosa. Zajmująca obecnie drugie miejsce w światowym rankingu tenisistka dodała, że mieszanie światów sportu i polityki nie wydaje się jej dobrym pomysłem.