Polki już po pierwszym sobotnim spotkaniu były pewne wygranej z Rumunkami i awansu do listopadowego turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King. Zrezygnowano więc z drugiego pojedynku indywidualnego i na koniec zaprezentowały się jeszcze deblistki. Biało-czerwone również w tej konkurencji okazały się lepsze od rywalek, a organizatorzy na koniec przygotowali jeszcze dla kibiców na trybunach niespodziankę. Na korcie pojawił się Leonid Stanislawski, który widnieje w Księdze rekordów Guinessa jako najstarszy wyczynowy tenisista.
Mieszkający do niedawna w Charkowie 98-latek poodbijał piłkę z Alicją Rosolską i Magdaleną Fręch.
- Emocje były większe niż w deblu. Trzeba było się skoncentrować, by zagrać w odpowiednie miejsce - przyznaje z uśmiechem Fręch.
Żartobliwie do spotkania z ukraińskim weteranem podeszła 36-letnia Rosolska. - Pięknie, że znalazłam starszego przeciwnika od siebie. A poważnie, to podziwiamy pana Leonida. Mam nadzieję, że w tym wieku też będę w stanie wyjść na kort i przebić kilka piłek - podkreśla doświadczona zawodniczka.
O Stanislawskim zrobiło się głośno kilka tygodni temu, gdy w mediach pojawiła się informacja, że chciałby spotkać się na korcie z Agnieszką Radwańską. Nie musiał długo czekać na realizację tego marzenia. Słynna polska tenisistka potem pochwaliła się w mediach społecznościowych wizytą niezwykłego zawodnika.
Nie była to pierwsza okazja do spotkania z tenisową gwiazdą Stanislawskiego, który musiał opuścić rodzinny Charków z powodu inwazji Rosji. W ubiegłym roku miał szansę poprzebijać kilka piłek na Majorce z Hiszpanem Rafaelem Nadalem.
Pozostaje niewiadomą, z kim następnym razem zmierzy się najstarszy tenisista świata, który obecnie mieszka razem z córką w Lublinie.