Gęsia skórka Igi Świątek. Kibice naładowali najlepszą tenisistkę świata

Iga Świątek z niecierpliwością czekała na pierwszy od trzech lat występ przed polskimi kibicami i wsparcie wypełnionych trybun hali w Radomiu to dla niej niezapomniana chwila. - Miałam gęsią skórkę - przyznaje liderka światowego rankingu tenisistek. W sobotę, podczas drugiego dnia meczu Pucharu Billie Jean King z Rumunią, będzie miała za zadanie pomścić Agnieszkę Radwańską.

W 2019 roku podczas meczu Fed Cup (poprzednia nazwa Pucharu Billie Jean King) w Zielonej Górze Iga Świątek była 141. w światowym rankingu. Teraz w Radomiu zaprezentowała się po raz pierwszy na korcie odkąd 4 kwietnia oficjalnie została liderką tego zestawienia. Choć w międzyczasie zanotowała wiele sukcesów i nabrała doświadczenia w rywalizacji z najlepszymi, to podkreśla, że mecze w drużynie narodowej mają inny ciężar gatunkowy niż występy indywidualne. W piątek nie pozwoliła jednak, by nerwy jej przeszkadzały i w efektownym stylu pokonała Mihaelę Buzarnescu 6:1, 6:0, co zajęło jej 56 minut.

Zobacz wideo Iga Świątek podekscytowana występem w Polsce. "Chcę czerpać energię z trybun"

Niezapomniane chwile w Radomiu

- Mecze z "Polską" na plecach są wymagające, ale wykonałam dobrą robotę, jeśli chodzi o nastawienie do meczu. Potrafiłam się skoncentrować. Jak weszłam na kort, to wiedziałam, że będę w stanie kontynuować to, co robiłam przez cały sezon. Faktycznie wsparcie kibiców było ogromne i można było to odczuć i w trakcie, i po meczu. To są takie chwile, których się nie zapomina i ma się gęsią skórkę. Bardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że będziemy mieli coraz więcej okazji do gry przed polską publicznością – podkreśla 20-letnia tenisistka.

W tym sezonie jej gwiazda błyszczy pełnym blaskiem. W ciągu sześciu tygodni triumfowała kolejno w trzech turniejach WTA 1000 – w Dausze, Indian Wells i Miami. W piątek w Radomiu zanotowała zaś 18. zwycięstwo z rzędu. Niedawno wróciła z USA, ale nie odczuwa skutków tamtych występów.

- Nie jestem w ogóle zmęczona. Miałam sporo przerwy po turnieju w Miami i jestem zregenerowana. Dziś mecz faktycznie od początku do końca potoczył się po mojej myśli, ale musiałam pilnować dyscypliny taktycznej – dodaje Polka.

Jej spotkanie ze 123. na światowej liście Buzarnescu było tak jednostronne, że niemal bezrobotny był kapitan reprezentacji Polski Dawid Celt.

- Staram się nie przeszkadzać, jak zawodniczka jest w takim gazie. Wówczas tylko krótkimi uwagami staram się przypomnieć o tym, co najważniejsze. Chciałbym więcej takich meczów w reprezentacji. Iga jest klasą samą w sobie. Mimo że Buzarnescu zagrała solidnie jak na swoje możliwości, to nie była w stanie załapać się na grę z Igą – podsumowuje trener.

Postawić kropkę nad "i"

Jego drużyna prowadzi w Radomiu 2:0 i jest już tylko o krok od wymarzonego awansu do turnieju finałowego. Piątkową rywalizację zaczęła Magda Linette, która po zaciętym spotkaniu pokonała Irinę-Camelię Begu 6:1, 4:6, 6:2.

- Ale przestrzegam przed hurraoptymizmem, trzeba jeszcze postawić kropkę nad "i". Plan był taki, żeby dobrze wejść w to spotkanie. Brawa dla Magdy, że bardzo fajnie rozpoczęła. To też pomogło Idze, zdjęło z niej trochę presji. Pokazało też, że ma wsparcie w drużynie – analizuje Celt.

W sobotę zwycięstwo biało-czerwonym w całym meczu zapewnić będzie mogła Świątek, która zmierzy się z będącą 63. rakietą świata Begu. Dotychczas rywalizowała z nią raz – w trzeciej rundzie ubiegłorocznej edycji Wimbledonu i oddała jej wtedy tylko jednego gema.

- Teoretycznie powinna postawić więcej oporu. Mam nadzieję, że dobrze się przygotujemy i że zagram dobry tenis, solidnie oraz mądrze – zaznacza 20-latka.

Celt zaś liczy na to, że pomści ona jego żonę. Agnieszka Radwańska w ostatnim meczu w karierze, który miał miejsce jesienią 2018 roku, przegrała w Seulu właśnie z Begu.

Zainteresowanie Świątek stale rośnie od czasu, gdy w 2020 roku triumfowała w wielkoszlemowym Roland Garros. W tym sezonie po serii sukcesów można mówić już o Świątkomanii. W piątek, gdy wchodziła na kort, powitała ją owacja na stojąco. Jak młoda zawodniczka radzi sobie z ogromnym zainteresowaniem?

- Dobrze. Ale zobaczymy też jutro. Nie miałam wielu okazji do gry w Polsce, więc korzystam z każdej, czerpiąc energię z trybun. Lubię grać mecze pokazowe w kraju, choć dużo ich nie było z powodu pandemii COVID-19. Czerpię z tego ogromną przyjemność. Choć my walczymy na korcie, to wiem, że sport to też rozrywka – zastrzega liderka listy WTA.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.