Chris Evert to bezsprzecznie jedna z tenisistek wszech czasów. Wygrała aż 18 turniejów wielkoszlemowych i aż - uwaga - 154 turnieje różnej rangi! Na pierwszym miejscu w rankingu WTA była przez aż 260 tygodni. I właśnie tę wielką Evert Iga Świątek wyrzuca z pewnego, bardzo ciekawego zestawienia.
W poniedziałek, 4 kwietnia 2022 roku, Iga Świątek ma dokładnie 20 lat i 309 dni. A Evert miała 20 lat i 317 dni, gdy 3 listopada 1975 roku pierwszy raz w karierze zostawała światowym numerem 1.
Świątek wypycha amerykańską legendę z Top 10 zestawienia najmłodszych numerów 1. Ale choć z tego grona wypada jedna z najznakomitszych tenisistek w dziejach, to towarzystwo i tak jest doborowe. Spójrzmy ranking najmłodszych liderek.
Możliwe, że na wielu kibicach największe wrażenie robi nazwisko Williams. Bardziej utytułowana z amerykańskich supersióstr została liderką rankingu WTA, będąc niemal w takim samym wieku, w jakim teraz jest Iga. Serena wchodząc na szczyt miała już cztery tytuły wielkoszlemowe (US Open 1999 i 2002 oraz Roland Garros 2002 i Wimbledon 2002). Świątek ma na razie "tylko" jeden taki tytuł (Roland Garros 2020). Ale to nieważne. Tu trzeba zwrócić uwagę na coś innego. Dla niemal wszystkich tenisistek, które szybko wspięły się na szczyt zostanie numerem 1 było tak naprawdę trampoliną, z której wyskakiwały do jeszcze większych rzeczy. Serena Williams po zostaniu "jedynką" wygrała jeszcze 19 turniejów wielkoszlemowych.
Popatrzmy na Steffi Graf. Niemka w momencie zostania numerem 1 była co prawda znacznie młodsza niż Polka, ale to nie zmienia faktu, że miała wówczas identyczny dorobek w Wielkich Szlemach, jak teraz Iga - też wygrała "tylko" jeden Roland Garros. Później dorzuciła jeszcze 21 wielkoszlemowych triumfów!
Rzućmy okiem w statystyki innych młodych liderek.
Tylko dla Austin i Ivanović nie nadeszły wyraźnie lepsze czasy po tym, jak objęły prowadzenie w światowym rankingu. Serbka 7 czerwca 2008 roku wygrała Roland Garros, a dwa dni później została liderką rankingu WTA. I później już nigdy nie miała tak wspaniałego czasu. Ba, nigdy później nie doszła nawet do wielkoszlemowego finału. Natomiast na pewno słabiej pamiętana przez kibiców Amerykanka Austin w 1979 rok sprawiła sensację, pokonując w finale US Open Evert. Wtedy nie miała jeszcze nawet 17 lat. To był jej jedyny tytuł do momentu, w którym została liderką rankingu WTA. Austin na moment przerwała panowanie Evert i Martiny Navratilovej. Tę drugą pokonała w finale US Open 1981. I to był drugi i zarazem ostatni wielkoszlemowy tytuł dla świetnie zapowiadającej się dziewczyny z Kalifornii.
Gdybyśmy chcieli te dane uśrednić i na ich podstawie stworzyć jakąś prognozę dla Igi, to w jej miejsce do Top 10 najmłodszych liderek przywróćmy jednak Evert, bo przecież nie miałoby sensu zliczanie bilansu Igi teraz, gdy przed nią jeszcze kawał kariery. Evert została liderką, mając cztery wygrane turnieje wielkoszlemowe, a później zdobyła jeszcze 14 takich tytułów. Dziesiątka: Hingis, Seles, Austin, Graf, Szarapowa, Clijsters, Wozniacki, Ivanović, S. Williams i Evert ma następujące średnie:
Te dane dobrze pokazują, jak rozwijają się te tenisistki, które najszybciej w historii dochodzą na szczyt rankingu. Powiedzmy sobie szczerze - jeszcze 7-8 tytułów wielkoszlemowych w karierze Igi Świątek wszyscy uznalibyśmy za świetny wynik. A najlepsze, że nikt nie musi brać tego w ciemno. Chyba nikt dziś nie wykluczy, że Iga stanie się tak wielka jak najlepsze tenisistki w historii, które mają dwucyfrowe liczby triumfów wielkoszlemowych i do których prowadzenie w rankingu WTA należało przez kilkaset tygodni.
To zresztą też ciekawa statystyka. Idąc od 1. do 10. miejsca rankingu najmłodszych do dziś liderek, przypiszmy do nazwisk liczbę tygodni panowania tych tenisistek:
Średnio: 148,8 tygodnia, czyli prawie trzy lata panowania każdej z najmłodszych liderek w historii.
Świątek, 10. najmłodsza liderka w dziejach, zapowiada się kapitalnie. Już ma się czym pochwalić (sześć tytułów WTA w tym jeden wielkoszlemowy), a ostatnie tygodnie są w jej wykonaniu genialne. Wygranie 17 meczów i trzech wielkich turniejów z rzędu (Doha, Indian Wells, Miami) to coś, co kojarzy się z seriami legend tenisa. Właśnie takich, jak te, do grona których Iga oficjalnie dołączyła.
Numer 1 rankingu WTA to szczyt tenisa. Iga już podbiła świat. A po podbiciu może się zacząć jej długoletnie panowanie. Dziś wszyscy sobie tego życzymy. I widzimy, że jest to po prostu prawdopodobne.
Zresztą, najważniejsze, że sama Iga w to wierzy. - Nie wiem, jaki jest mój limit. Mam nadzieję, że żaden dla mnie nie istnieje - mówiła kilka dni temu, w drodze po triumf w Miami Open.