Iga Świątek jak Serena Williams. Statystyczna prognoza: 7-8 tytułów i 149 tygodni na szczycie

Łukasz Jachimiak
To wreszcie oficjalne - Iga Świątek numerem 1 światowego tenisa! Co najlepsze, to najpewniej dopiero początek jej wielkich sukcesów. Iga jest 10. najmłodszą liderką w historii i weszła do grona wielkich gwiazd. O tym, gdzie może dojść, wiele mówią nam drogi, jakimi poszły te gwiazdy po zostaniu numerami 1.

Chris Evert to bezsprzecznie jedna z tenisistek wszech czasów. Wygrała aż 18 turniejów wielkoszlemowych i aż - uwaga - 154 turnieje różnej rangi! Na pierwszym miejscu w rankingu WTA była przez aż 260 tygodni. I właśnie tę wielką Evert Iga Świątek wyrzuca z pewnego, bardzo ciekawego zestawienia.

Zobacz wideo Świątek i Osaka zdominują kobiecy tenis? "Rośnie wielka rywalizacja"

Iga w gwiazdozbiorze

W poniedziałek, 4 kwietnia 2022 roku, Iga Świątek ma dokładnie 20 lat i 309 dni. A Evert miała 20 lat i 317 dni, gdy 3 listopada 1975 roku pierwszy raz w karierze zostawała światowym numerem 1.

Świątek wypycha amerykańską legendę z Top 10 zestawienia najmłodszych numerów 1. Ale choć z tego grona wypada jedna z najznakomitszych tenisistek w dziejach, to towarzystwo i tak jest doborowe. Spójrzmy ranking najmłodszych liderek.

  1. Martina Hingis 16 lat i 183 dni
  2. Monica Seles 17 lat i 100 dni
  3. Tracy Austin 17 lat i 178 dni
  4. Steffi Graf 18 lat i 65 dni
  5. Marija Szarapowa 18 lat i 126 dni
  6. Kim Clijsters 20 lat i 65 dni
  7. Caroline Wozniacki 20 lat i 93 dni
  8. Ana Ivanović 20 lat i 217 dni
  9. Serena Williams 20 lat i 284 dni
  10. Iga Świątek 20 lat i 309 dni

Możliwe, że na wielu kibicach największe wrażenie robi nazwisko Williams. Bardziej utytułowana z amerykańskich supersióstr została liderką rankingu WTA, będąc niemal w takim samym wieku, w jakim teraz jest Iga. Serena wchodząc na szczyt miała już cztery tytuły wielkoszlemowe (US Open 1999 i 2002 oraz Roland Garros 2002 i Wimbledon 2002). Świątek ma na razie "tylko" jeden taki tytuł (Roland Garros 2020). Ale to nieważne. Tu trzeba zwrócić uwagę na coś innego. Dla niemal wszystkich tenisistek, które szybko wspięły się na szczyt zostanie numerem 1 było tak naprawdę trampoliną, z której wyskakiwały do jeszcze większych rzeczy. Serena Williams po zostaniu "jedynką" wygrała jeszcze 19 turniejów wielkoszlemowych.

Popatrzmy na Steffi Graf. Niemka w momencie zostania numerem 1 była co prawda znacznie młodsza niż Polka, ale to nie zmienia faktu, że miała wówczas identyczny dorobek w Wielkich Szlemach, jak teraz Iga - też wygrała "tylko" jeden Roland Garros. Później dorzuciła jeszcze 21 wielkoszlemowych triumfów!

Rzućmy okiem w statystyki innych młodych liderek.

  • Hingis została nią, mając jeden wygrany turniej wielkoszlemowy. Później wygrała jeszcze cztery
  • Seles na pierwsze miejsce wskoczyła krótko po zdobyciu drugiego tytułu wielkoszlemowego w swojej karierze. W kolejnych latach dorzuciła jeszcze siedem takich triumfów
  • Szarapowa debiutowała jako "jedynka" z jednym wielkoszlemowym tytułem, a później zdobyła jeszcze cztery
  • Clijsters swoje wszystkie cztery zwycięstwa w tych najważniejszych turniejach odniosła dopiero po tym, jak została światową liderką
  • Woźniacki też najpierw została numerem 1, a dopiero później stała się wielkoszlemową mistrzynią (ona tylko raz)

Tylko dla Austin i Ivanović nie nadeszły wyraźnie lepsze czasy po tym, jak objęły prowadzenie w światowym rankingu. Serbka 7 czerwca 2008 roku wygrała Roland Garros, a dwa dni później została liderką rankingu WTA. I później już nigdy nie miała tak wspaniałego czasu. Ba, nigdy później nie doszła nawet do wielkoszlemowego finału. Natomiast na pewno słabiej pamiętana przez kibiców Amerykanka Austin w 1979 rok sprawiła sensację, pokonując w finale US Open Evert. Wtedy nie miała jeszcze nawet 17 lat. To był jej jedyny tytuł do momentu, w którym została liderką rankingu WTA. Austin na moment przerwała panowanie Evert i Martiny Navratilovej. Tę drugą pokonała w finale US Open 1981. I to był drugi i zarazem ostatni wielkoszlemowy tytuł dla świetnie zapowiadającej się dziewczyny z Kalifornii.

Gdybyśmy chcieli te dane uśrednić i na ich podstawie stworzyć jakąś prognozę dla Igi, to w jej miejsce do Top 10 najmłodszych liderek przywróćmy jednak Evert, bo przecież nie miałoby sensu zliczanie bilansu Igi teraz, gdy przed nią jeszcze kawał kariery. Evert została liderką, mając cztery wygrane turnieje wielkoszlemowe, a później zdobyła jeszcze 14 takich tytułów. Dziesiątka: Hingis, Seles, Austin, Graf, Szarapowa, Clijsters, Wozniacki, Ivanović, S. Williams i Evert ma następujące średnie:

  • zdobyte 1,5 tytułu wielkoszlemowego przed zajęciem 1. miejsca w rankingu WTA
  • zdobyte 7,5 tytułu wielkoszlemowego po zajęciu 1. miejsca w rankingu WTA

"Nie wiem, jaki jest mój limit. Mam nadzieję, że żaden nie istnieje"

Te dane dobrze pokazują, jak rozwijają się te tenisistki, które najszybciej w historii dochodzą na szczyt rankingu. Powiedzmy sobie szczerze - jeszcze 7-8 tytułów wielkoszlemowych w karierze Igi Świątek wszyscy uznalibyśmy za świetny wynik. A najlepsze, że nikt nie musi brać tego w ciemno. Chyba nikt dziś nie wykluczy, że Iga stanie się tak wielka jak najlepsze tenisistki w historii, które mają dwucyfrowe liczby triumfów wielkoszlemowych i do których prowadzenie w rankingu WTA należało przez kilkaset tygodni.

To zresztą też ciekawa statystyka. Idąc od 1. do 10. miejsca rankingu najmłodszych do dziś liderek, przypiszmy do nazwisk liczbę tygodni panowania tych tenisistek:

  • Hingis 209
  • Seles 178
  • Austin 21
  • Graf 377
  • Szarapowa 21
  • Clijsters 20
  • Wozniacki 71
  • Ivanovic 12
  • S. Williams 319
  • Evert 260

Średnio: 148,8 tygodnia, czyli prawie trzy lata panowania każdej z najmłodszych liderek w historii.

Świątek, 10. najmłodsza liderka w dziejach, zapowiada się kapitalnie. Już ma się czym pochwalić (sześć tytułów WTA w tym jeden wielkoszlemowy), a ostatnie tygodnie są w jej wykonaniu genialne. Wygranie 17 meczów i trzech wielkich turniejów z rzędu (Doha, Indian Wells, Miami) to coś, co kojarzy się z seriami legend tenisa. Właśnie takich, jak te, do grona których Iga oficjalnie dołączyła.

Numer 1 rankingu WTA to szczyt tenisa. Iga już podbiła świat. A po podbiciu może się zacząć jej długoletnie panowanie. Dziś wszyscy sobie tego życzymy. I widzimy, że jest to po prostu prawdopodobne.

Zresztą, najważniejsze, że sama Iga w to wierzy. - Nie wiem, jaki jest mój limit. Mam nadzieję, że żaden dla mnie nie istnieje - mówiła kilka dni temu, w drodze po triumf w Miami Open.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.