Iga Świątek (1. WTA) w obecnym sezonie nie ma sobie równych. Polka triumfowała w trzecim turnieju WTA - Miami Open. W sobotnim finale 20-latka pokonała Japonkę Naomi Osakę (35. WTA) 6:4, 6:0, co było jej 17. zwycięstwem z rzędu. Na dodatek w poniedziałek nasza tenisistka została nową liderką światowego rankingu.
Niezwykła postawa Igi Świątek w 2022 roku dała jej już bardzo wiele punktów w rankingu WTA Race, czyli w zestawieniu, w którym brane są wyniki w danym roku. To na jego podstawie tenisistki biorą udział w wieńczącym sezon WTA Finals.
Za sam triumf w Miami Open Polka otrzymała 1000 punktów, czyli tyle samo co za wygraną w Indian Wells. W sumie jak do tej pory udało jej się zdobyć 3920 punktów, co oznacza, że 20-latka może być już niemal pewna udziału w zwieńczającym sezonu turnieju WTA Finals. Od 2016 roku tylko raz taka liczba punktów nie dała awansu do tej rywalizacji. W 2019 roku Elina Switolina (27. WTA) potrzebowała do tego aż 3995 punktów.
W zeszłym sezonie Iga Świątek zakwalifikowała się do turnieju WTA Finals w Guadalajarze z dorobkiem 3226 punktów. Udało jej się to po raz pierwszy w karierze, ale niestety nie może uznać występu w Meksyku za udany. 20-latka przegrała dwa pierwsze spotkania - z Marią Sakkari (4. WTA) 6:2, 6:4 i z Aryną Sabalenką (5. WTA) 2:6, 6:2, 7:5 tracąc tym samym szanse na wyjście z grupy. Dopiero w trzecim meczu udało jej się wygrać z Paulą Badosą (3. WTA) 7:5, 6:4, ale to zwycięstwo nie miało już większego znaczenia.
Wciąż nie wiadomo, gdzie odbędzie się tegoroczny turniej WTA Finals. Pierwotnie miejscem jego rozegrania miało być Shenzen, ale w grudniu 2021 roku władze WTA zawiesiły możliwość rozgrywania turniejów w Chinach i w Hongkongu. Ma to związek ze sprawą tenisistki Shuai Peng, która była represjonowana przez chiński reżim.
- Nigdy nie mówiłam, że byłam molestowana. Zostałam źle zrozumiana. Post usunęłam, bo tak chciałam. Nigdzie nie zniknęłam - mówiła Shuai Peng w pierwszym wywiadzie dla niezależnych mediów od czasu umieszczenia przez nią alarmującej wiadomości w chińskiej sieci. Analitycy zastanawiają się jednak: czy Shuai Peng na pewno mówi to z własnej woli? - pisał Kacper Sosnowski, dziennikarz Sport.pl.