Iga Świątek robi to, co Federer i Nadal. "Znalazła sposób"

Łukasz Jachimiak
Rywalki jej nienawidzą, odkryła sposób na seryjne wygrywanie - takim żartem można opisać ostatnie tygodnie Igi Świątek. Trener Maciej Synówka, który współpracował m.in. mistrzynią Roland Garros Barborą Krejcikovą i z mistrzynią olimpijską Belindą Bencić, obrazowo tłumaczy, jak Iga to robi.

Ze środy na czwartek czasu polskiego (o godzinie 1) Iga Świątek zagra z Petrą Kvitovą w ćwierćfinale Miami Open. Nasza nowa numer 1 światowego rankingu przeżywa wspaniały czas. W lutym wygrała turniej WTA 1000 w Dausze, w marcu była najlepsza w imprezie tej rangi w Indian Wells a teraz nie zatrzymuje się w kolejnym wielkim turnieju. Iga ma serię już 14 wygranych meczów. W całym 2022 roku jej bilans to 23 zwycięstwa i zaledwie 3 porażki.

Zobacz wideo Iga Świątek dorównała siostrom Williams. Wielka przemiana

Łukasz Jachimiak: Iga Świątek gra najlepszy tenis w swoim życiu? Świetnie prezentowała się już na Roland Garros 2020, ale to był jeden turniej, to było siedem meczów, a teraz wygrywa wszystko od ponad miesiąca i ma serię już 14 zwycięstw. Jesteś zaskoczony, że aż tak dominuje?

Maciej Synówka: Absolutnie się zgadzam, że to najlepszy tenis w karierze Igi. I tak, jestem zaskoczony. Wszyscy jesteśmy. Nawet Iga jest zaskoczona. Tak wynika z jej kolejnych, pomeczowych wywiadów. Istnieje w sporcie zjawisko, które się nazywa "zone". To specjalna strefa, specjalny korytarz, gdzie jest zawodnik. I mówi się, że on wtedy jest "locked in", czyli bardzo skupiony, w pełni zaangażowany. Tak bardzo, że wykonuje czynności związane z danym sportem bezwysiłkowo i wszystko jest skuteczne. Iga jest w takim stanie. Gra bezwysiłkowo, realizuje pomysły, które rodzą się w jej podświadomości, dzięki czemu jest tempo szybsza i lepsza od wszystkich.

No właśnie - od wszystkich. W tej serii 14 wygranych z rzędu Iga pokonywała i rywalki, z którymi dotąd jej nie szło, jak Sakkari, i byłe, wielkie mistrzynie wielkoszlemowe i liderki rankingu WTA, jak Kerber czy Halep, i typowane na przyszłe gwiazdy i już będące w czołówce Gauff czy Tauson.

- Wszystko się zgadza. Iga przejęła od Ashleigh Barty nie tylko numer 1 w rankingu WTA, ale też przejęła tę dominację.

Kiedyś ta seria się skończy, to jasne. Ale nie masz wrażenia, że na razie rywalki nie mogą jeszcze robić sobie wielkich nadziei? Iga wygrała turnieje w Dausze i w Indian Wells i chociaż za nią zmiany stref czasowych, podróże i bardzo mało czasu na regenerację, to ona cały czas wygląda świeżo.

- Tak, to widać. Na pewno Iga jest też faworytką turnieju w Miami. Ale w dłuższej perspektywie przed Igą będzie nowe wyzwanie. W 2020 roku wygrała Roland Garros i to był wielki sukces. W 2021 roku wyzwaniem było dla niej ugruntowanie swojej pozycji w czołówce. Zrobiła to, zadebiutowała w top 10, w Wielkich Szlemach była najrówniejszą zawodniczką na świecie, bo jako jedyna doszła do drugiego tygodnia we wszystkich turniejach. Naturalnym następnym krokiem było dla Igi wejście na ten poziom, który teraz prezentuje. Ale zrobić to jest bardzo trudno. Nie ma gwarancji, że możesz grać w tenisa w taki sposób, w jaki teraz robi to Iga.

A więc jak ona to robi?

- Z pięć lat temu rozmawiałem dłużej z Maratem Safinem. Wtedy dominował Roger Federer, a ja Safina zapytałem, jak on, były numer 1 i mistrz wielkoszlemowy, patrzy na tę dominację, jak ją wytłumaczy. Safin powiedział, że według niego Federer odkrył sposób na wchodzenie w ten tunel, w zone, częściej niż inni. Roger miał całe serie meczów, które grał bezwysiłkowo. To były nawet całe serie turniejów i sezonów. Iga właśnie ten sposób odkrywa.

Iga pewnie by wolała, żebyś ją porównał do Rafaela Nadala.

- Na pewno, znając jej upodobania do Rafy. Dobrze, proszę bardzo, Rafa Nadal też potrafi wchodzić do tej zony.

Nadal wygrał w 2022 roku 20 meczów z rzędu. Świątek ma 14 kolejnych zwycięstw. I co - ani Rafa nie wiedział, że miał tę serię, gdy ona trwała, ani Iga nie liczy?

- Tak, my, stojący i oceniający z boku, mamy statystyki, sięgamy do nich i porównujemy. Natomiast oni, osiągający takie wspaniałe wyniki, mają chęć bycia coraz lepszym. Oni stawiają sobie kolejne cele i je osiągają. Absolutnie nie jest tak, że Iga w pewnym momencie usiadła i pomyślała: "Dobrze się czuję, teraz wygram 15 meczów z rzędu". Ona jedzie na turniej i myśli, jak zagrać, żeby wygrać pierwszą rundę. Później skupia się na drugiej rundzie itd. Iga skupia się na meczu po meczu i robi to w sposób wybitny. Nauczyła się tego w bardzo młodym wieku. A to otwiera jej wielkie możliwości. Skoro już to poznała, skoro rozumie, jak trzeba do sportu podchodzić, to jest duża szansa, że będzie to wiele razy powtarzała. Ma mnóstwo czasu. Jak nauczysz się tego, mając 20 lat, to pewnie dwa czy trzy turnieje z rzędu będziesz wygrywać jeszcze wiele razy. Natomiast jeśli drogę do takich sukcesów poznasz dopiero mając 29 lat, to już zostaje ci niewiele czasu na powtórki.

Po tej serii Iga już będzie wiedziała, że musi być przygotowana do gry na najwyższym poziomie przez cztery tygodnie czy pięć tygodni z rzędu. To fizycznie męczące, więc za jakiś czas może się okazać, że Iga będzie robiła sobie przerwy, że będzie omijała mniejsze turnieje i tylko te duże będą się dla niej naprawdę liczyły. To oznacza, że przed Igą może się otworzyć rozdział całkiem nowych wyzwań. A jak już wiemy z przeszłości, w podejmowaniu wyzwań Iga jest najlepsza.

Spójrzmy w niedawną przeszłość. Cenię Tomasza Wiktorowskiego, ale też cenię Piotra Sierzputowskiego i pamiętam, że jeszcze w grudniu to on prowadził Igę. Nie masz wrażenia, że niesprawiedliwe są opinie, że wszystkie dzisiejsze sukcesy Igi to zasługa zmiany trenera? Widzę, że Iga gra trochę inaczej, że uwalnia swój potencjał, z czym były problemy pod koniec 2021 roku. Ale przecież nie jest tak, że Wiktorowski kazał Idze zapomnieć wszystko, czego się nauczyła i że nauczył ją całkiem innych rzeczy.

- Tomek Wiktorowski nie zrobiłby z Igą tego, co zrobił Piotr Sierzputowski. Nie przeprowadziłby Igi od 15. roku życia do wygrania Roland Garros. Ale uważam też, że Piotr na tym etapie swojej trenerskiej kariery jeszcze nie osiągnąłby z Igą tego, co teraz osiąga Tomek. Wiadomo, że każdy trener ma ego, każdy chciałby powiedzieć "tak, ja to zrobiłem". A musimy pamiętać, że Iga jest spektakularną tenisistką i to jest wielkie szczęście dla trenera, który może z nią współpracować.

Moim zdaniem warto zwrócić uwagę przede wszystkim na osoby, które podejmują decyzje o tym, kto będzie trenerem Igi, na ludzi z jej otoczenia, na jej cały sztab. Mam wrażenie, że zespół nabrał profesjonalizmu, dojrzałości, że stał się pełniejszy, odkąd dołączyła do niego Daria Abramowicz. A teraz dołączył jeszcze Tomek Wiktorowski, który przez siedem lat prowadził tenisistkę z top 10 światowego rankingu, która osiągała ćwierćfinały, półfinały i finał turniejów wielkoszlemowych. On wprowadził nową jakość i to widać w grze Igi.

Co konkretnie widzisz?

- Mam wrażenie, że kiedyś w najważniejszych meczach Iga cały czas jechała 200 km/h, w każdej akcji dawała 100 proc. aż wszystko w jej organizmie drżało. Ona miała nastawienie, że musi zagrać najlepszy z najlepszych meczów, żeby ograć kogoś dobrego. Kotły Igi cały czas parowały. A teraz ona potrafi zagrać z najlepszymi na 80 proc., potrafi zrobić krok do tyłu i zauważyć, że jak zagra swój normalny forhend po crossie, to on i tak ma tak wielki ładunek, ma tak wielkie połączenie siły i precyzji, i leci tak głęboko, że szansy nie ma i dziewczyna numer 100, która jest po drugiej siatce, i rywalka numer 2. Myślę, że Tomek mógł to Idze pokazać. Na pewno pod względem taktycznym ona bardzo zmieniła swoją grę. Tomek dał jej pewność. Iga niby gra tak samo, ale dużo dojrzalej. Mógłbym to rozbić na czynniki proste.

Proszę bardzo, rozbijaj.

- Iga częściej chodzi do siatki i jest przy niej skuteczniejsza. Lepiej poznaje momenty, w których musi to zrobić. Kiedyś albo do siatki nie chodziła, albo wybierała nie te momenty. A teraz bardzo często wybiera idealnie, wchodzi w punkt. Druga sprawa - jak Iga wchodzi w wymiany, w których jest równowaga sił, to używa piłki pracującej, mówi sobie "teraz zagram trzy-cztery crossy i poczekam na lepszą okazję do ataku". A kiedyś każdą piłę Iga grała all-in. Iga nauczyła się grać z ogromną agresywnością ale jednocześnie mieć nad tym kontrolę. Żeby powiedzieć obrazowo - kiedyś Iga miała trzy schematy i nie zawsze była dopuszczona do któregoś z nich. Mogła albo świetnie zaserwować i przejąć inicjatywę, albo bardzo dobrze zareturnować i przejąć inicjatywę, albo w trakcie wymiany odpalić z całej siły.

Mając tylko te trzy schematy trudno wygrać mecz, który trwa trzy sety i w którym trzeba rozegrać 250 czy nawet 300 punktów. Zwłaszcza że przeciwniczka już zna te schematy. W końcówce poprzedniego sezonu Iga grała świetne akcje, widać było jej ogromny potencjał. Ale plan A, B lub C działał w poszczególnych punktach, ale już nie dawał zwycięstw nad rywalkami z czołówki, bo one poznały schematy Igi. A teraz Iga ma nie trzy schematy, tylko sześć, a może nawet dziewięć. Iga czuje, że w decydującym momencie nie musi wcale zaserwować najlepszego serwisu, tylko może wrzucić pracujący pierwszy serwis, podeprzeć to dwoma crossami i na przykład pójść do siatki i tam wykończyć. Mając nie trzy sposoby tylko dziewięć, Iga może grać spokojniej.

Doceniasz Wiktorowskiego za to, że rozwija tenis Igi, a dlaczego uważasz, że nie przeprowadziłby jej przez drogę od tenisowego dziecka do dorosłej mistrzyni wielkoszlemowej? Sierzputowski zrobił pracę u podstaw, a Wiktorowski już by się w czymś takim nie odnalazł?

- Tak uważam. Trener Wiktorowski ma doświadczenie w byciu na najwyższym poziomie. I poprzez ogromną, codzienną pracę Igi potrafi w jej grze uwypuklić nowe, mocne strony. Na początku ich współpracy rozmawiałem z Tomkiem i powiedział mi, że Iga musi zdecydowanie częściej chodzić do siatki i tam zamykać akcje. Postawił taki cel i przez cztery-pięć godzin codziennego treningu i w trakcie meczów wskazywał Idze momenty, w których może te akcje wykonywać. Ona dzięki temu staje się lepsza. Ale kiedy Iga miała 15 lat, to Tomek pewnie nie miałby zasobów cierpliwości i czasu, żeby wykonać z Igą pracę u podstaw, którą robił trener Sierzputowski.

Igę poznałeś gdy była juniorką. Widziałeś, że to przyszła mistrzyni?

- "To było od razu widać" powtarzane o talencie sportowca to najczęściej kłamstwo. Ale ja zawsze walczę z naszymi, polskimi kompleksami. Zawsze protestuję, gdy ktoś mówi, że tenisista z Polski nie może być numerem 1. Z Igą to było tak, że pierwszy raz usłyszałem o niej, gdy osiągała ćwierćfinał juniorskiego French Open w 2016 roku. A gdy w 2018 roku wygrywała juniorski Wimbledon, to byłem na jej kilku meczach. Wtedy trenowałem Barborę Krejcikovą i one grały wspólne treningi. To był piękny gest Barbory, że zgodziła się trenować z młodziutką juniorką.

Pamiętam, jak po tym Wimbledonie pomagałem na korcie Klaudii Jans-Ignacik jako trener kadry Polski i Iga przyjechała trenować. Kilku dziennikarzy ją zaczepiło, a Iga wściekła powiedziała do mnie: "Trenerze, ja chcę grać w tenisa, a nie udzielać wywiadów". Praca i tenis zawsze były dla Igi najważniejsze. Popularność, która przychodzi dzięki dobrze wykonanej pracy, to dodatek. Skromność Igi i to, że jej priorytety się nie zmieniają - w odróżnieniu na przykład od priorytetów podpisującej kolejne umowy sponsorskie Emmy Raducanu - oto powody, dzięki którym ona się ciągle rozwija.

Wróćmy do tenisa Igi - co widziałeś, gdy Świątek była juniorką?

- Iga już wtedy miała niesamowity poziom motoryki. Nie chcę nikogo obrazić, ale Iga jest facetem w ciele kobiety. Jest ogromnie silna. Ma niesamowicie wysoki poziom szybkości i mocy. Ona grając treningi z Krejcikovą była o tempo szybsza. Miała 17 lat, a grała szybciej niż seniorka!

I to seniorka, która w tamtym Wimbledonie wygrała turniej deblistek.

- Tak było. Mam takie narzędzie treningowe, które się nazywa testem kontrolowanego tempa. Polega to na tym, że ze środka kortu zawodnicy przez minutę odbijają do siebie piłkę. Bardzo dobrym wynikiem dla zawodniczki jest odbicie 50 piłek. To wynik osiągany przez tenisistki z top 50 rankingu WTA. Iga mając 17 lat odbijała w minutę 52 piłki. Inne Polki robią to na poziomie 48 uderzeń. To jest 7,5 proc. różnicy. Jak teraz w trakcie turnieju w Miami widzimy, że Iga gra piłkę, do której nie dochodzi na przykład Cori Gauff albo jak widzimy, że w wymianach, w których Iga uderzy piłkę pięć razy, z każdym uderzeniem uzyskuje większą przewagę, to wiedzmy, że dzieje się tak dlatego, że za każdym razem Iga uderza piłkę o kilka procent mocniej. Może z Gauff to nie jest 7 proc. różnicy, ale 3-4 proc. jest na pewno. To jest różnica niewidoczna może dla naszego oka, ale to jest lepsze tempo, to jest większy ładunek. I żadna rywalka nie daje rady.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.