Iga Świątek (2. WTA) i Emma Raducanu (13. WTA) to obecnie jedne z najlepszych tenisistek świata. Obie mają już za sobą triumfy w turniejach wielkoszlemowych. Polka triumfowała w Roland Garrosie w 2020 roku, a Brytyjka w ubiegłorocznym US Open.
O porównanie Świątek i Raducanu pokusiła się Kim Clijsters, była świetna tenisistka, czterokrotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych i w 2003 roku światowy numer jeden rankingu WTA.
- Widząc, jak Iga rozwija się jako tenisistka, było to dla mnie bardzo piękne. Istnieje pewien rodzaj skupienia się na tenisie, tylko i wyłącznie na tenisie. Jest tam droga, którą bardzo podziwiam – droga, którą rozpoznaję. W przeszłości Iga osiągała świetne wyniki, ale wciąż chce się poprawiać - przyznała Kim Clijsters, opisując drogę na szczyt i awans na pierwsze miejsce w rankingu WTA Igi Świątek.
Belgijka skrytykowała również Raducanu. Nie wymieniła bezpośrednio nazwiska Raducanu, ale najprawdopodobniej to Brytyjkę ma na myśli.
- Widzieliśmy, jak inne zawodniczki cofają się o krok i mówią: Och, teraz wygrałam turniej wielkoszlemowy. Przychodzą sponsorzy i gdziekolwiek pójdę, jestem traktowana jak księżniczka. Tylko fakt, że jesteś graczem numer jeden i wygrałaś turniej wielkoszlemowy, nie oznacza, że powinieneś traktować innych ludzi inaczej - dodała Clijsters.
Jej komentarz nawiązuje przede wszystkim do olbrzymiego spadku formy Raducanu po zwycięstwie w US Open. Od tego czasu Brytyjka ma fatalny bilans - cztery zwycięstwa i aż osiem porażek. Zaledwie raz przebrnęła przez drugą rundę. W Miami przegrała już w II rundzie z niżej notowaną Czeszką Karoliną Siniakovą (WTA 53.) 6:3, 4:6, 5:7.
Clijsters miała też na myśli gorący temat ostatnich dni i lukratywne umowy promujących markę przez zawodniczkę. Wielu ekspertów zarzuca zawodniczce robienie interesów poza kortem i zmianę mentalności zawodniczki. Brytyjka po triumfie w US Open podpisała bowiem umowy ambasadorskie z takimi firmami jak Dior, Tiffany&Co., Evian i British Airways. Raducanu sponsorowana jest przez Nike, a ostatnio nawiązała współpracę z Porsche.
Sama zawodniczka nie zgadza się z atakami. Przekonuje, że to wciąż tenis jest u niej na pierwszym miejscu.
- Może po prostu widzicie w wiadomościach lub mediach społecznościowych, jak podpisuję tę czy inną umowę i wydaje mi się, że jest to dość mylące, ponieważ ćwiczę pięć, sześć godzin dziennie. Jestem w klubie 12 godzin dziennie" - tłumaczy zawodniczka, którą cytuje "Marca".
"Wrzucam jeden post w samochodzie po drodze na trening i nagle słyszę, że „nie skupiam się na tenisie". Myślę, że to niesprawiedliwe, ale nauczyłam się już z tym sobie radzić i stałam się nieco mniej wrażliwa na cały ten hałas z zewnątrz" - dodała.
"Czuję, że moje dni (dla sponsorów - przyp. red.) są dość ograniczone. Nie robię nic szalonego. Mam trzy, może cztery takie dni na kwartał, więc to naprawdę nie jest tak dużo" - podsumowała Emma Raducanu.