Wielki powrót po trzech latach. Ale to koniec kariery. Chyba nie ma większego pechowca

Paweł Matys
Osiem operacji, śmierć ojca i tarapaty finansowe - nie ma chyba w tenisowym świecie większego pechowca niż Juan Martin del Potro. Kiedyś rywalizował z Rogerem Federerem i Rafaelem Nadalem o najwyższe miejsca w światowym rankingu, dziś jest na 757. pozycji. Ale postanowił wrócić. Prawdopodobnie na chwilę, ale wrócić. - To będzie tenisowe, ale też po prostu życiowe wyzwanie - mówi 33-letni Argentyńczyk.

Po raz ostatni zagrał w czerwcu 2019 roku w Londynie. W pierwszej rundzie pokonał Kanadyjczyka Denisa Shapovalova. Kolejne spotkanie z Hiszpanem Feliciano Lopezem oddał walkowerem. Od tamtego czasu Juan Martin del Potro z powodów zdrowotnych nie pojawił się na korcie. W tym czasie przeszedł aż cztery operacje kolana. W rankingu ATP spadł na 757. miejsce.

Zobacz wideo Świątek nie zagra w finale AO. "Była trochę zestresowana na początku"

"Cierpiałem nie tylko jako tenisista"

Del Potro wielokrotnie myślał o zakończeniu kariery, nawet w momencie, w którym był bliski tenisowego szczytu. - Raz byłem bardzo blisko podjęcia takiej decyzji, pomiędzy trzecią a czwartą operacją nadgarstka. Cierpiałem nie tylko jako tenisista, ale również jako człowiek, który musi wejść na salę operacyjną, przyjąć środki usypiające i nie wie, co może wydarzyć się później - tłumaczył. - Nie było dnia bez bólu, bez zabiegów, bez rehabilitacji - dodawał.

Mimo problemów z nadgarstkiem, które rozpoczęły się w 2014 roku, del Potro zaciskał zęby, walczył i odnosił sukcesy. Jeszcze w 2018 roku zajmował trzecie miejsce w światowym rankingu. Argentyńczyk to triumfator aż 22 turniejów ATP, którego największym sukcesem było zwycięstwo w US Open w 2009 roku.

W finale w Nowym Jorku przegrywał 1:2 w setach z Rogerem Federerem, ale potrafił odrobić straty i wygrać w decydującym secie 6:2. Wcześniej w półfinale zmiótł z kortu Rafaela Nadala, wygrywając 3:0 w setach i tracąc zaledwie sześć gemów (6:2, 6:2, 6:2). Hiszpan po meczu mówił, że była to jedna z jego najbardziej dotkliwych porażek w karierze i że już dawno nie zdarzył mu się pojedynek, w którym nie miałby nic do powiedzenia.

W tym samym 2009 roku del Potro awansował do półfinału Rolanda Garrosa i ćwierćfinału Australian Open. Zresztą w swojej karierze w każdym turnieju wielkoszlemowym był przynajmniej w ćwierćfinale. Sukcesy odnosił również na igrzyskach olimpijskich. W 2012 roku wywalczył brązowy medal w Londynie, cztery lata później zdobył srebro w Rio de Janeiro. Ze względu na operacje i rehabilitację - nie zdołał wystartować w Tokio.

Nieudane interesy, a potem śmierć ojca

W 2019 roku zaczęły się notoryczne problemy z prawym kolanem. W ciągu niespełna dwóch lat del Potro przeszedł aż cztery operacje - ostatnią w marcu 2021 roku. W sumie, licząc razem z zabiegami dotyczącymi nadgarstka, przez ostatnie siedem lat Argentyńczyk przeszedł aż osiem operacji.

A to nie były jego jedyne kłopoty. Do problemów zdrowotnych doszły finansowe. 

Co ciekawe, del Potro początkowo o nich nie wiedział. Za jego finanse od lat odpowiadał jego ojciec Daniel, który w przeszłości trenował rugby i był weterynarzem. Juan ufał mu ślepo i nie kontrolował działalności ojca. Po jego śmierci w styczniu 2021 roku na jaw wyszły nieudane interesy oraz niespłacone pożyczki, a do argentyńskiego tenisisty zapukali komornicy. Według dziennikarzy telewizyjnego show "A la tarte" del Potro senior mógł stracić nawet 30 milionów dolarów. Wśród nieudanych inwestycji była chociażby dzierżawa 9 tys.hektarów terenu oraz zakup sprzętu niezbędnego do stworzenia plantacji soi.

Wszystko działo się równolegle. Operacje, przerwa w karierze, odejście ojca, kłopoty finansowe... - Od śmierci taty jest mi ciężko. Czuję jednak siłę, którą wysyła mi z góry. Pewnego dnia wstałem i zadzwoniłem do doktora Jorge Chahlą. Poczułem, że muszę spróbować jeszcze raz - mówił Argentyńczyk o walce o powrót na kort.

Kontuzje nadgarstka zniszczyły bekhend. Ale został świetny forhend

Gdy grał, potrafił zaimponować. Del Potro to zawodnik, który zawsze słynął z dwóch bardzo potężnych broni - atomowego serwisu i forhendu. Jego podania regularnie przekraczały prędkość 200 km/h. Jego forhend chwalił nawet Federer.

-  To, co mi się podoba, to fakt, że tak naprawdę w tym zagraniu del Potro się nie powstrzymuje. Nie obchodzi go, czy kilka razy nie trafi w kort. Robi to, dopóki nie znajdzie swojego odpowiedniego rytmu. Myślę, że wielu juniorów powinno postrzegać ten naprawdę świetny forhend jako wzór do naśladowania - mówił Szwajcar.

W początkowych latach swojej kariery del Potro dysponował również jednym z najlepszych bekhendów w męskim tenisie. Grany oburącz cechował się dużą mocą i dokładnością. Jednak operacje lewego nadgarstka zmusiły go do zmiany stylu gry. Del Potro zaczął częściej posługiwać się slajsem bekhendowym. Robił to po to, by mniej obciążać nadgarstek. Mówił otwarcie, że bekhend po zabiegu stał się jednym ze słabszych elementów jego tenisa.

Emocjonalny występ w Buenos Aires. Powrót, ale tylko na chwilę

Kilka tygodni temu Argentyńczyk pochwalił się w mediach społecznościowych powrotem do treningów. Od samego początku miał jasno określony cel, w jakich turniejach chce wystąpić, ale wyciągnął wnioski z przeszłości i czekał z ogłoszeniem oficjalnej informacji. 

Teraz wiemy więcej. Zgodnie z zapowiedziami del Potro miał wystąpić w dwóch turniejach rozgrywanych na mączce. Argentyńczyk dostał dziką kartę od organizatorów na rozpoczynający się 7 lutego turniej w Buenos Aires, imprezę rangi ATP 250. Najwyżej rozstawionym zawodnikiem obecnie w turnieju jest Norweg Casper Ruud (8. ATP). Wiadomo już, że del Potro w I rundzie zmierzy się ze swoim rodakiem Federico Delbonisem (41. ATP).

Po tym turnieju del Potro również dzięki dzikiej karcie miał wystąpić w imprezie ATP 500 w Rio De Janeiro (14-20 lutego). Nie jest to jednak pewne. Tym bardziej, że del Potro na konferencji prasowej przed turniejem w Buenos Aires zasugerował, że wkrótce zakończy karierę. - Zagram w turnieju w Buenos Aires, ale wysiłek, jaki w to włożyłem, jest ogromny. Wierzę, że będzie to bardziej pożegnanie niż powrót - przyznał.

Występ del Potro w Buenos Aires będzie na pewno dla niego emocjonalnym powrotem. Ostatni raz grał tam w 2006 roku, gdy miał zaledwie 17 lat. Wtedy przegrał z Hiszpanem Juanem Carlosem Ferrero.

- To może być wyzwanie tenisowe lub po prostu życiowe. Wierzę w siebie i odcinam się już od przeszłości. Myślę, że to także wiadomość dla młodych dzieci, wszystkich zawodników, wszystkich ludzi na całym świecie, że nigdy nie muszą rezygnować z podążania za marzeniami. Ja teraz właśnie robię to ze sobą - mówi del Potro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.