To z pewnością nic przyjemnego przegrywać dwukrotnie z rzędu w finale Australian Open. Uczucie to zna natomiast Daniił Miedwiediew. Rosjanin w zeszłym roku poniósł porażkę w starciu z Novakiem Djokoviciem 5:7, 2:6, 2:6. W niedzielę natomiast miał już sukces na wyciągnięcie ręki. Prowadził 2:0 w setach, 3:2 i 40:0 przy swoim serwisie w trzecim secie, jednak wtedy doszło do drastycznego przełamania. Miedwiediew zaczął popełniać błędy, a Rafael Nadal grać jak z nut.
Spotkanie trwało ponad pięć godzin i nie należało do najłatwiejszych. Nie tylko pod względem sportowym, ale także przez to, co działo się na trybunach. Mecz był przerywany kilkukrotnie z powodu hałasu produkowanego przez kibiców. Jedna kobieta postanowiła nawet wtargnąć na kort. Zrobiła to w proteście przeciwko przetrzymywaniu uchodźców w Australii.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
W obliczu takich ekscesów oraz decyzji sędziego, Daniił Miedwiediew też dawał upust swojej złości. - Czy możesz na tym przejąć kontrolę, proszę? Ciche "proszę" to za mało. Niech pan w stanie i spojrzy w ich kierunku. To finał Wielkiego Szlema. Z idiotami, to nie działa - powiedział Miedwiediew do arbitra.
Zupełnie inaczej Rosjanin wypowiadał się po finale, w którym poniósł druzgocącą porażkę. - Chcę pogratulować Rafie. To co zrobiłeś było niesamowite. Po prostu próbowałem grać w tenisa, ale po meczu zapytałem go: "Jesteś w ogóle zmęczony?". Myślę, że poziom był naprawdę wysoki. A ty podniosłeś go po dwóch setach. Jesteś niesamowity - chwalił Rafaela Nadala.
Naturalnie była to również okazja do podziękowań dla swoich najbliższych oraz swojego zespołu. - Dziękuję mojej żonie, ale myślę, że może telewizor jest teraz zepsuty - zażartował na koniec.