To nie miało prawa się wydarzyć. Nadal oszukał zasady logiki

Zwycięstwo Rafaela Nadala w Australian Open wymyka się wszelkiej logice. Hiszpan niedawno myślał o zakończeniu kariery, pół roku nie grał w tenisa, w finale przegrywał 0:2 w setach z młodszym o 10 lat Daniłem Miedwiediewem. A jednak to Nadal przeszedł do historii jako zdobywca 21 tytułów wielkoszlemowych. A Miedwiediew może mieć do siebie wielkie pretensje.

Kibice tenisa będą jeszcze długo pamiętać o tym spotkaniu. Rafael Nadal przegrywał z Daniłem Miedwiediewem 2:6, 6:7 po dwóch godzinach finałowej rywalizacji w Melbourne. Wydawało się, że 25-letni Rosjanin nie wypuści już z rąk wygranej. Starszy od niego od 10 lat Hiszpan raz jeszcze udowodnił, jak wielkim jest sportowcem. W kolejny partiach zwyciężył 6:4, 6:4, 7:5 i przy ekstazie publiczności utonął w ramionach swoich szczęśliwych trenerów. 

Zobacz wideo "Djoković jest największym sportowcem w naszym kraju. Wszyscy jesteśmy po jego stronie"

Wbrew logice 

Logicznie myśląc - to nie miało prawa się wydarzyć. W sierpniu Rafael Nadal zrezygnował z występów, nękała go kontuzja kostki. Rok 2021 miał słaby, nie wygrał ani jednego turnieju wielkoszlemowego, w Roland Garros pobił go Novak Djoković. Wyniszczony organizm latami rywalizacji na najwyższym poziomie coraz mocniej sygnalizował, że czas kończyć. Sam Hiszpan przyznał, że myślał o zakończeniu kariery. Mimo to zdecydował się raz jeszcze wrócić. 

Na początku roku wygrał mniejszy turniej ATP w Melbourne. Do Australian Open przystępował jako rozstawiony z numerem szóstym. Nie był głównym faworytem do wygranej, przy jego nazwisku nie brakowało znaków zapytania. Jednak niespodziewanie jeszcze przed startem turnieju ubył mu jeden z konkurentów. Novak Djoković, absolutnie najlepszy tenisista poprzedniego sezonu, został wykluczony z imprezy. Serb nie chciał się zaszczepić, jego poglądy okazały się silniejsze niż chęć walki o wielkoszlemowe zwycięstwo. 

Nadal miał wiele trudnych momentów w tegorocznym Australian Open. W ćwierćfinale prowadził 2:0 w setach z Denisem Shapovalowem, gdy nagle dał się dogonić na 2:2 i zwyciężył dopiero w piątej partii. W półfinale po dwóch wyśmienitych setach znów obniżył loty, ale Matteo Berrettini był w stanie urwać mu raptem jednego seta. W finale Miedwiediew był bardzo bliski ogrania mistrza z Majorki. Hiszpan prawie był na deskach. Prawie.

To Djoković miał ich wyprzedzić 

Zwycięstwo Nadala w Australian Open sprawia, że to Hiszpan wyszedł na prowadzenie w wyścigu gigantów. Przed turniejem w Melbourne każdy z "Wielkiej Trójki" (Rafael Nadal, Novak Djoković, Roger Federer) miał po 20 tytułów wielkoszlemowych. Po poprzednim sezonie wydawało się, że tylko kwestią czasu będzie, aż Djoković wyprzedzi odwiecznych rywali. Nic z tego - to Nadal objął prowadzenie. 

Hiszpan ma w kolekcji już 21 tytułów. A pamiętajmy, że kolejny turniej wielkoszlemowy odbędzie się w Paryżu. Nadal wygrał Roland Garros 13 razy, niewykluczone, że w czerwcu dorzuci kolejny, 22. tytuł.

Miedwiediew może żałować 

Doceniając sukces Nadala, nie sposób jednak nie zauważyć, jak Miedwiediew okrutnie pokpił sprawę. Prowadził w finale 2:0 w setach. Miał rywala, który nie wyglądał najlepiej fizycznie. A jednak nie domknął spotkania. Od połowy meczu zaczął popełniać mnóstwo błędów taktycznych. Źle wybierał kierunki ataku, niepotrzebnie chodził do siatki, przy której nie czuje się najlepiej. Hiszpan mijał go raz za razem, ośmieszając umiejętności wolejowe Rosjanina. Miedwiediew miał zbyt wiele pomysłów, jak rozgrywać akcje i to go zgubiło.

Wydawało się, że Rosjanin po zeszłorocznym US Open jest już innym tenisistą - dużo pewniejszym siebie. Wtedy w Nowym Jorku zatrzymał w finale Novaka Djokovicia, który był o jedną wygraną od zdobycia klasycznego Wielkiego Szlema (cztery tytułu w jednym sezonie). Miedwiediew zaprezentował się w finale nowojorskiej imprezy znakomicie, wytrzymał presję. W niedzielę w Melbourne zgasł po dwóch godzinach. A Nadal, gdy tylko zauważył, że tli się resztka nadziei na sukces, w swoim stylu sięgnął po zwycięstwo. Pokazał młodszemu koledze, jak wiele musi się jeszcze nauczyć. 

Więcej o: