Tylko godzinę i 18 minut trwał półfinał Australian Open, w którym Iga Świątek mierzyła się z Danielle Colins. Amerykanka zajmująca 30. miejsce w rankingu WTA nie dała żadnych szans notowanej na 9. miejscu Polce.
- W poprzednich rundach zachwycaliśmy się chyba nową umiejętnością Igi, czyli umiejętnością odwracania meczów, które jej się nie układają. Tak było w Soraną Cirsteą i z Kaią Kanepi. Odwrócenie takich meczów jest wyzwaniem i nawet jeśli nie spodziewaliśmy się, że emocji będzie w nich tak dużo, że Iga doprowadzi do krytycznych momentów, to bardzo się cieszę, że Iga te mecze przetrwała - mówi Marek Furjan. - Ale już Danielle Collins na taki powrót Idze nie pozwoliła - dodaje komentator.
- Amerykanka dominowała od początku do końca. To rzadko się zdarza w tenisie na tym poziomie. A przecież przed meczem było delikatne wskazanie na Igę, bo ona jest wyżej w rankingu, bo ona wygrała z Collins ich jedyne, wcześniejsze spotkanie. Niestety, Amerykanka kompletnie uniemożliwiła jej realizowanie jakiegokolwiek planu. Mam duży szacunek dla Collins, bo grała na dużym ryzyku, szukała bardzo groźnych uderzeń i utrzymała ten poziom przez cały mecz, a zwykle takie tenisistki nie potrafią tego robić dłużej niż przez 20-30 minut - analizuje Furjan.
Ekspert zauważa, że w półfinale Iga Świątek praktycznie nie miała żadnego momentu, w którym zagroziłaby rywalce. - Tylko przez chwilę, w połowie pierwszego seta, mogliśmy mieć jakieś nadzieje. Wtedy, gdy z 0:4 zrobiło się 2:4 i Iga serwowała. Gdyby doprowadziła do 3:4, to być mogłoby się wszystko inaczej potoczyć, może byłoby bardziej nerwowo po stronie Amerykanki. Ale zaraz zrobiło się 5:2 dla Collins - przypomina Furjan.
- Dysproporcja między nią a Igą była na tyle duża, że bezpośredniego zagrożenia tak naprawdę Collins nie poczuła. Ona nie dopuściła do sytuacji naprawdę kryzysowej i krytycznej - dodaje.
Świetna gra Collins to fakt. Ale trzeba też zauważyć, że Świątek była daleko od swojego najlepszego tenisa. - Żałuję, że u Igi nic nie funkcjonowało na takim poziomie, żeby mogła chociaż się w tym meczu zaczepić. Jej tenis nie był bogaty, nie miała przewagi w żadnej materii - mówi Furjan.
Komentator zwraca uwagę na jeden szczególnie słaby element w grze Igi Świątek. Chodzi o serwis. - Trudno znaleźć w karierze Igi mecz, w którym zdobyłaby tak mało punktów po drugim podaniu. Dyspozycja serwisowa Igi to temat do rozmów dla jej teamu. Ale jeszcze raz podkreślam klasę, jaką pokazała Collins. I jestem bardzo ciekaw jej finału z Barty - mówi Furjan.
Po słabym półfinale Świątek trzeba jednak popatrzeć na cały jej występ w Australian Open. Do tej pory Iga w Melbourne nie dotarła dalej niż do IV rundy. Tegoroczny półfinał to jej drugie najlepsze osiągnięcie w karierze w turniejach wielkoszlemowych - po triumfie na Roland Garros 2020.
- Oceniając cały turniej, na pewno trzeba patrzeć i na wynik, jaki Iga osiągnęła, i na przebieg jej meczów. Najważniejszy w sporcie jest wynik i on jest bardzo dobry. To jest jasne. Iga znalazła się w czwórce najlepszych zawodniczek ze 128, które grały w Australian Open w turnieju głównym. To ekskluzywna czwórka. Z tego sukcesu należy się cieszyć. Nawet biorąc pod uwagę, że specjalnie porywający tenisowo występ Igi nie był - podkreśla Furjan.
- Iga z tego turnieju wycisnęła wszystko, co było do wyciśnięcia. Odparła zagrożenie w poprzednich rundach, a w półfinale, powiedzmy sobie szczerze, ani przez moment nie była bliska zwycięstwa i awansu do finału. Doceńmy, że w sumie pokazała kawał skuteczności w momentach turnieju, w których nie zawsze szło jej łatwo - kończy ekspert.