Na czas Australian Open Iga Świątek prowadzi specjalną kolumnę w BBC. Opisuje w niej swoje przeżycia związane z poszczególnymi występami, przemyślenia na temat tenisa i życia prywatnego. W środę polska tenisistka skupiła się na emocjach.
Kamery pokazały, jak Świątek płakała tuż po zakończeniu spotkania czwartej rundy Australian Open z Soraną Cirsteą oraz ćwierćfinałowego pojedynku z Kaią Kanepi. Dodatkowo po ostatniej piłce meczu z Estonką Polka rzuciła rakietą w powietrze i wydała z siebie krzyk radości. - To była spontaniczna akcja. Zwykle nie robię takich rzeczy! - napisała.
Świątek zauważyła, że był to jej najdłuższy pojedynek w zawodowej karierze - trwał trzy godziny i jedną minutę. - Oba mecze [z Cirsteą i Kanepi - przyp. red.] kosztowały mnie dużo energii i było podczas nich dużo stresu. Więc gdy wygrałam, to było tak, jakby moje ciało krzyknęło: "Nareszcie!" - przyznała.
- Niektórzy ludzie uważają, że nie jest dobrze okazywać emocje, ale ja mam przeciwny pogląd. Czasami to pomaga, a czasami nie - to prawda - ale musimy zrozumieć, co jest potrzebne w danej chwili. Mogę płakać, gdy wygrywam i mogę płakać, gdy przegrywam - tłumaczyła 20-latka z Raszyna, mając pewnie świadomość, jak jest łzy są różnie odbierane przez kibiców, ekspertów i dziennikarzy.
Środowy mecz przeciwko Kanepi nie był najpiękniejszy w historii tenisa, obie tenisistki zaliczyły więcej niewymuszonych błędów niż wygrywających uderzeń. Najważniejszy był jednak końcowy rezultat. - Grając z Kaią pokazałam trochę emocji, ale nie powiedziałabym, że było tego więcej niż zdarza się innym tenisistkom. Czułam, że to pomogło mi odwrócić losy meczu i ostatecznie wygrać - zapewnia Świątek.
Polska tenisistka podkreśliła, że nie ma jednej drogi dla każdego sportowca. - Dobrze mieć świadomość, co jest dla nas dobre, co nam pomoże. Każdy jest inny.
Nie sądzę, że okazywanie emocji jest złe. To część bycia szczerym wobec fanów i osób, które nas otaczają. A jeśli mam dać z siebie wszystko w danym spotkaniu, to wiele by mnie kosztowało, żeby jednocześnie utrzymać te emocje w sobie. Gdy zdarza mi się wyładować emocje na korcie, chcę jednocześnie pokazać, że nie musi to być oceniane w świecie sportu jako słabość - napisała.
Iga Świątek współpracuje od dwóch lat z psycholog Darią Abramowicz. - Daria uczy mnie, jak kierować emocjami, co ostatecznie pomaga w wykonywaniu mojej pracy i poprawie wyników - zapewnia. Przy okazji tenisistka wytłumaczyła, dlaczego tak często zdarza jej się płakać.
- Czasami płaczę, gdy mam w sobie tyle emocji. Nie ma znaczenia, czy jest to powód pozytywny, czy negatywny. Dla mnie tydzień bez płaczu to nie tydzień. Z dala od kortu tenisowego też potrafię być emocjonalna - przyznała, dzieląc się z kibicami jej życiem prywatnym.
- W zeszłym tygodniu oglądałam film "Terminal" z Tomem Hanksem i Catherine Zetą-Jones. Nie wiem, czy ktoś płakał na tym filmie. Ja płakałam dwa razy! Wtedy pomyślałam: "Dlaczego do diabła płaczę?" - napisała.
Świątek zdradziła, że płacze także przy filmach, w których umierają zwierzęta albo gdy kończy czytać daną książkę. - Po przeczytaniu "Przeminęło z wiatrem" płakałam 30 minut, a to było dzień przed meczem na US Open. Moja psycholog monitorowała, jak idzie mi lektura. Wiedziała, że będę płakać i dlatego zachęcała, by dokończyć książkę poprzedniego wieczoru. Miała rację - dzięki temu nie wpłynęło to na mój występ następnego dnia - opowiedziała tenisistka.
Nasza mistrzyni przyznała także, że jest bardzo dumna ze spotkań z Cirsteą i Kanepi, w których potrafiła odwrócić losy rywalizacji. Przed Australian Open Światek miała bilans 8-24 w pojedynkach, w których jako pierwsza przegrała seta. W całym poprzednim sezonie tylko trzy razy zwyciężyła po tym, gdy to rywalka wygrała otwierająca partię (z Kają Juvan w Melbourne, z Barborą Krejcikovą w Rzymie oraz z Fioną Ferro w US Open). - Ciężko mi się zresetować po przegranym pierwszym secie, ale zrobiłam to w obu ostatnich spotkaniach. Z jednej strony czułam się dumna, z drugiej bardzo mi ulżyła - zakończyła.