Wciąż nie milkną echa wykluczenia Novaka Djokovicia z tegorocznej edycji Australian Open. Lider rankingu ATP po długim sporze z australijskim władzami i rozprawie w tamtejszym sądzie został wydalony z Australii z powodu braku szczepienia. Cały czas wypływają nowe fakty w tej sprawie, które kompromitują zarówno Australijczyków, jak i samego Serba.
Od razu po sporze dotyczącym udziału Djokovicia w Australian Open pojawiły się obawy dotyczące jego udziału w innych turniejach, który również może być niemożliwy z tego samego powodu. Przede wszystkim dotyczyły one Roland Garros. Sytuacja pandemiczna we Francji wciąż jest dynamiczna i pojawiły się pogłoski, że aby wziąć udział w paryskim turnieju sportowcy również będą musieli być zaszczepieni.
Teraz jednak okazuje się, że nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Jak twierdzą zgodnie włoskie i hiszpańskie media - głownie "La Gazetta dello Sport" i "AS", aby wziąć udział w Roland Garros wystarczy mieć udokumentowane przejście zakażenia koronawirusem w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Jest to ratunek dla Djokovicia, który miał otrzymać pozytywny wynik testu w połowie grudnia.
Tutaj pojawia się jednak kolejny problem związany z wiarygodnością tego testu, są podejrzenia, że wynik testu Djokovicia mógł zostać sfałszowany. Serbski tenisista bowiem miał otrzymać pozytywny wynik 16 grudnia, a już dzień później bez maseczki pojawił się na turnieju juniorów w Belgradzie, gdzie z uśmiechem na ustach pozował do zdjęć. Następnie natomiast udał się do Hiszpanii, co w takiej sytuacji byłoby rażącym złamaniem obowiązujących przepisów.
Rolland Garros rozpocznie się 22 maja i potrwa do 5 czerwca.