"To żart!", "Żądam Igi. To jest sprawa polskiej racji stanu!", "Fajnie, że człowiek płaci tyle za TV i jeszcze nie ma tego meczu". "No to bardzo brzydko, jesteśmy obrażeni" - denerwowali się kibice na Twitterze. Skąd taka reakcja polskich fanów tenisa i o co chodzi w tym zamieszaniu?
Mecz odbył Igi Świątek odbył się w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego. I choć stacja Eurosport posiada prawa transmisyjne do Australian Open, to spotkanie Polki było dostępne jedynie w internecie, przez aplikację Player.pl. Dlaczego tylko tam?
"Ponieważ mecz polskiej zawodniczki został zaplanowany na John Cain Arena, natomiast w kanałach linearnych Eurosportu zaplanowane są transmisje tylko z dwóch największych kortów w Melbourne (Rod Laver Arena i Margaret Court Arena)" - tłumaczy się stacja.
Ale skupmy się na sporcie. W pierwszej rundzie Iga Świątek rozprawiła się z Brytyjką Harriet Dart (WTA 123.) 6:3, 6:0, a spotkanie trwało zaledwie godzinę i 12 minut. W meczu II rundy ze Szwedką Rebeccą Peterson Polka oddała tylko jednego gema więcej, a sam mecz trwał o zaledwie sześć minut dłużej.
Świątek nie musiała rozegrać wybitnego meczu, żeby rozbić szwedzką rywalkę. Potwierdzają to statystyki. Polka zagrała 19 winnerów przy 20 niewymuszonych błędach, podczas gdy bilans Peterson to dramatyczne 6 wygrywających piłek przy aż 24 błędach.
W III rundzie Świątek mogła się zmierzyć z drugą rakietą Polski - Magdą Linette (WTA 53.), ale druga najlepsza polska tenisistka nie sprawiła niespodzianki. Przegrała z Darią Kasatkiną (WTA 23.) 2:6, 3:6 i to Rosjanka będzie kolejną rywalką Polki.