Jak opisuje szwajcarski "Blick", doświadczona czeska deblistka została wydalona z Australii w zeszłym tygodniu. Tak jak Novak Djoković, pierwotnie została wpuszczona na teren kraju ze specjalnym zwolnieniem medycznym. Ale ze względu na to, że jest niezaszczepiona, jej wiza została anulowana. Jak sama mówi, była już zakażona koronawirusem, co również związane było z późniejszymi konsekwencjami i nie mogła po tym wszystkim się zaszczepić.
Dla Australijczyków to było jednak za mało i odesłali oni Voracovą z powrotem. W rozmowie z BBC 38-latka opowiedziała o swoich doświadczeniach z australijską służbą graniczną.
- Czułam się jak kryminalistka, a nie było ku temu powodu. Miałam wszystkie dokumenty, które zostały zaakceptowane. Gdybym tylko wiedziała, że coś może być nie tak, w ogóle bym do Australii nie poleciała - relacjonowała Voracova.
Voracova powiedziała też czeskiemu dziennikowi "Denik", że musiała się rozebrać przed urzędnikami imigracyjnymi. - Długie przesłuchanie zawierała takie polecenia, jak "rozbierz się" i "ubierz się". Nie chcę już o tym myśleć, nigdy więcej nie chcę tego przeżyć - mówiła Czeszka, która poinformowała też, że była zatrzymana przez ponad sześć godzin, po czym była w szoku. - Nie czułam się bezpiecznie, aż do momentu, gdy znalazłam się w domu - przyznała.
Renata Voracova w styczniu rozegrała mecz deblowy w Melbourne, po czym kilka dni później została zatrzymana. Została przewieziona na kilka dni do tego samego hotelu, w którym izolowany był Djoković. Po powrocie do Czech zaczęła się domagać odszkodowania od australijskiego związku tenisowego, gdyż jest przekonana, że nie zrobiła niczego złego, a WTA częściowo się z nią zgadza.