Paradoks Novaka Djokovicia. "Od dawna ma zadrę w sercu, bo świat go nie kocha"

Dominik Senkowski
Pandemiczna rzeczywistość uwypukliła dziwactwa Novaka Djokovicia. Wiarę w oczyszczanie wody za pomocą słów, uzyskiwanie energii z przytulania drzew, naukową metodę tworzenia alchemii. Wybitny tenisista w Serbii jest bogiem, a na świecie - twarzą antyszczepionkowców. Można go albo kochać, albo nienawidzić.

Zestawiając tenisową maestrię, sukcesy i rozpoznawalność z emocjami, które wzbudza i poglądami, które wygłasza, bez ryzyka można stwierdzić, że Novak Djoković jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci światowego sportu. Można go albo kochać, albo nienawidzić, a od kilku lat na pewno coraz trudniej mieć do niego pozbawiony emocji szacunek.

Zobacz wideo "Nie dziwi mnie, że bohaterem tej historii jest Djoković"

Tenisistą jest wybitnym. Wciąż oczywiście mówi się o Wielkiej Trójce, po 20 wygranych turniejach Wielkiego Szlema mają także Roger Federer i Rafael Nadal. Ale to Djoković zdominował rozgrywki w ostatniej dekadzie. Od 2011 roku wygrał 19 wielkoszlemowych turniejów, podczas gdy Szwajcar z Hiszpanem razem zdobyli 15 takich tytułów. Serb jest z tej trójki najmłodszy, niebawem zapewne wielkim rywalom ucieknie. W samym 2021 roku Djoković wygrał trzy imprezy wielkoszlemowe, niespodziewanie przegrał tylko w finale US Open.

Ale… „Federer i Nadal zapiszą się w annałach tego sportu jako mistrzowie wszech czasów, a Djokovic zawsze będzie uważany za światło o mniej jasnej barwie. Michael Schumacher wygrał siedem mistrzostw świata w Formule 1, ale nigdy nie będzie czczony jako geniusz w taki sam sposób jak Ayrton Senna" – zauważył niedawno "Sydney Morning Herald". A gdy znany amerykański dziennikarz tenisowy Ben Rothenberg pisał o największych ulubieńcach światowych kibiców, na pierwszym miejscu wymienił Federera, na drugim - Nadala, a na trzecim - tego, kto akurat gra przeciwko Djokoviciowi. Pół żartem, ale nie bez racji.

"Novak ma chorą obsesję, aby być lubianym"

- Nie mam złych uczuć do tych, którzy mnie nie wspierają. Nie chcę wzbudzać negatywnych emocji – mówił kilka lat temu Djoković w rozmowie z "New York Times". Cóż, nie chce, ale wzbudza.

Na początku miał może trochę pecha. Zaczynał jako "ten trzeci". Federer i Nadal toczyli pasjonujące boje, zbudowali zastępy fanów, kibiców rozkochali w sobie kunsztem, pasją, ale też naturalnością. - Serb jest nieco inny od nich – zauważał Adam Romer, dziennikarz "Tenisklubu".

- Novak prezentuje się w 100 proc. profesjonalnie, ale mam wrażenie, że kibice nie dostrzegają w nim takiego ludzkiego pierwiastka. Są przekonani, że Hiszpan i Szwajcar są sympatyczniejsi i dlatego im bardziej kibicują. Coś w Djokoviciu jest takiego, że tej sympatii kibiców nie potrafi zdobyć.

- Myślę, że Novak ma chorą obsesję, aby być lubianym. Chce być jak Roger Federer. Chce być lubiany tak bardzo, że osobiście nie mogę tego znieść – nie gryzł się w język australijski tenisista Nick Kyrgios w rozmowie z "New York Times".

Szczerość Novaka i brak szacunku Djokovicia

Ale jak być lubianym, skoro na korcie zachowujesz się antypatycznie? Podczas US Open w 2020 roku Djoković uderzył sędzinę piłką w krtań. Nieumyślnie, ale i tak został wyrzucony z turnieju przy aplauzie większości obserwatorów. Podczas zeszłorocznych igrzysk w Tokio rzucił rakietę w trybuny. Kibice kochają sportowców z temperamentem, ale we wciąż konserwatywnym świecie tenisa, pewne zachowania nie są wybaczane.

Emocjonalne wybuchy to jedno, nieładne zagrywki wobec rywali to coś innego. Djoković znany jest z tego, że nagminnie korzysta z przerw medycznych w momencie, gdy mu nie idzie. W finale Australian Open 2020, przed czwartym setem z Dominikiem Thiemem, narzekał, że jest wyczerpany i ma zawroty głowy. W półfinale z Federerem było podobnie. Z kolei ćwierćfinale z Milosem Raoniciem wziął przerwę, by zmienić szkła kontaktowe. Akurat wtedy, gdy Kanadyjczyk grał najlepiej w całym meczu.

Djoković bywa antypatyczny i wybuchowy, a jednocześnie – lubi pouczać innych. Podczas igrzysk w Tokio opowiadał o tym, jak trzeba sobie radzić z nerwami. - Presja to przywilej. Bez presji nie ma zawodowego sportu - mówił Serb i pamiętając jego trudne dzieciństwo w bombardowanym Belgradzie, można go zrozumieć. Ale jednocześnie od wielkiego mistrza można wymagać większego wyczucia wobec przeżywających kryzys psychiczny Naomi Osaki czy Simone Biles, które potrafiły zrezygnować z rywalizacji w imię poprawy komfortu psychicznego. 

Krytyka na Djokovicia wylała się także m.in. po sensacyjnej porażce z Lorenzgo Sonego w Wiedniu w październiku 2020 roku. Serb przyznał, że grał ćwierćfinale, nie będąc w pełni zaangażowanym, bo swój cel i tak już osiągnął – zdobył tyle punktów, by zapewnić sobie pozycję nr 1 w rankingu na koniec roku. Byli tacy, którzy chwalili go za szczerość, ale większość krytykowała za butę i brak szacunku.

Chleb, woda i "naukowa metoda tworzenia alchemii"

"To, co stało się na korcie, zostaje na korcie" – na zachowania Djokovicia z rakietą w dłoni można byłoby machnąć ręką i ostatecznie zrzucić je na gorącokrwistość, presję i wyścig po sławę. Jednak od kilku lat Serb zaczyna lewitować światopoglądowo i głosić teorie, do których coraz trudniej się odnosić.

- Znam pewnych ludzi, którzy poprzez przemiany energetyczne, siłę modlitwy i moc wdzięczności przekształcili najbardziej toksyczny pokarm lub nawet najbardziej toksyczną wodę w wodę w pełni zdrową. Naukowcy udowodnili bowiem, że molekuły w wodzie mogą reagować na nasze emocje i wypowiedziane słowa – stwierdził Djoković kilka lat temu. Wtedy zbliżył się do Chervina Jafarieha, producenta środków mających pozytywnie wpływać na organizm, który sam o sobie mówi, że specjalizuje się w "naukowej metodzie tworzenia alchemii".

Ale poszukiwanie sportowej alchemii zaczęło się u Djokovicia już w 2010 roku. Igor Cetojević, serbski ekspert od magnetoterapii, namówił tenisistę na zmianę diety. Eksperyment, który go tego doprowadził, polegał na trzymaniu przez Novaka kromki chleba na brzuchu. Tu warto jednak podkreślić – bezglutenowa dieta dała efekty, Djoković zaczął grać lepiej.

O ile jednak potem wzbogacił swoje życie duchowe o jogę, medytację, przytulanie drzew czy telekinezę, to nie potrafił wyczuć granicy. Zboczył w rejony, w których zaczął się jawić jako szarlatan. Pseudonaukowe teorie popularyzował przez swoje media społecznościowe o ogromnym zasięgu i znów – dzielił kibiców na grupy swoich wyznawców i tych, którzy pukali się w czoło.

„DjoCOVID" twarzą antyszczepionkowców

Dziwactwa Djokovicia stały się głośne w trakcie pandemii. Tym bardziej, że choć na całym świecie umierali ludzie, Serb do wirusa odnosił się lekceważąco. Latem 2020 zorganizował na Bałkanach cykl pokazowych turniejów, na których świadomie bagatelizowano zachowywanie środków bezpieczeństwa. Efekt? Djoković i kilku innych tenisistów zostało zakażonych.

"Kpił z koronawirusa, aż ten zakpił z niego", "DjoCOVID" - śmiali się z Djokovicia kibice. - Takiej kompromitacji świat sportu dawno nie widział - napisał "The Telegraph". 

Jakby tego było mało - miesiąc później Djoković odwiedził pseudonaukowca Semira Osmanagicia, który głosi, że odkryte przez niego Piramidy Słońca w Bośni są idealnym lekarstwem na koronawirusa. "Jakby chciał dolać oliwy do ognia po ostatnich kontrowersjach wokół niego" - pisały belgijskie media.

To, że Djoković stanie się twarzą antyszczepionkowców, było kwestią czasu.

Novak i jego serce dla potrzebujących

W Serbii Novak jest kochany. Za to, że dużo mówi o patriotyzmie, za to, że sławi kraj na świecie, za to, że dla niego wygrywa. I za to, że ma wielkie serce dla potrzebujących.

Cztery lata temu otworzył w Belgradzie restaurację, która oferuje za darmo posiłki bezdomnym. Jeszcze wcześniej, już w 2007 roku, powołał "Novak Djokovic Foundation", która wspiera dzieci w wieku przedszkolnym z ubogich krajów świata. Organizacja przekazuje środki na edukację najmłodszych. "Uwierzmy w ich marzenia" – głosi hasło na stronie internetowej.

Ostatnio Djoković chciał też zadbać o dobro innych tenisistów - powołał stowarzyszenie Professional Tennis Players Association, którego celem jest walka o lepsze płace dla zawodników. Choć akurat odbiór tej inicjatywy też przysporzył mu wrogów. - W czasach koronawirusa to próba jeszcze większego podziału środowiska. Nie potrzebujemy tego - komentowała pomysł Martina Navratilova, legenda kobiecego tenisa.

Wracając do Serbii - tam Djoković traktowany jest niemal jak bóg. Co zresztą zręcznie podchwytują jego rodzice. Ojciec, Srdjan, przetrzymywanie Novaka w australijskim hotelu dla imigrantów komentował tak: - Jezus został ukrzyżowany na krzyżu, ale on żyje wśród nas. Novak jest w australijskiej niewoli, ale nigdy nie był bardziej wolny. Novak stał się symbolem i przywódcą wolnego świata, świata biednych i uciskanych.

Novak Djoković - kochasz albo nienawidzisz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.