Rafael Nadal reaguje na burzę wokół Djokovicia. A to nie koniec. Schett: To straszne

Łukasz Jachimiak
- Jeśli Novak Djoković jednak zagra w Australian Open, to może usłyszeć dużo gwizdów i buczenia - mówi Barbara Schett. Była tensisitka z Austrii mieszka w Australii i wyjaśnia, dlaczego sprawa zatrzymanego na lotnisku w Melbourne Serba wzbudza tak wielkie emocje.

Gigantyczne zamieszanie wokół Novaka Djokovicia trwa. W czwartek jeden z najlepszych tenisistów w historii przyleciał do Melbourne. Wybierając się w podróż informował w swoich mediach społecznościowych: "Za mną fantastyczny czas z moimi bliskimi, a dziś udaję się w podróż do Australii. Ze specjalnym zezwoleniem". Serb dał do zrozumienia, że zagra w ruszającym 17 stycznia Australian Open, mimo że nie przyjął szczepionki na covid, a to wymóg stawiany wszystkim tenisistom.

Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek zmieniła trenera? "Przemyślana, ale ryzykowna decyzja"

Australijczycy natychmiast wydali oświadczenie: "Djoković złożył wniosek o zwolnienie lekarskie, które zostało przyznane po rygorystycznym procesie przeglądu stanu zdrowia obejmującym dwa oddzielne niezależne panele ekspertów medycznych".

Ale gdy mistrz tenisa był już w drodze do Melbourne, premier Australii Scott Morrison powiedział: "Djoković musi udowodnić, że ma prawdziwe zwolnienie medyczne ze szczepienia COVID-19, gdy wyląduje albo następnym samolotem będzie wracał do domu".

I rzeczywiście Serb został zatrzymany na lotnisku przez służby celne. Przesłuchiwano go i kazano mu dostarczyć dowody, na podstawie których otrzymał zwolnienie lekarskie ze szczepienia (takie zwolnienie można uzyskać, jeśli pierwsza dawka wywołała "poważne zdarzenie niepożądane", jeśli w ciągu ostatnich sześciu miesięcy przechodziło się chorobę zapalną serca albo jeśli jest się w ciąży).

Gdyby nie interwencja prawników Djokovicia, zostałby on deportowany. Dzięki ich pracy Serb trafił do hotelu, w którym przebywa ponad 30 uchodźców ubiegający się o azyl w Australii.

Tam zwycięzca 20 turniejów wielkoszlemowych czeka na decyzją sądu, która zostanie podjęta najpewniej dopiero w poniedziałek 10 stycznia.

"Nie ma znaczenia czy jesteś światowym numerem 1, czy prezydentem USA"

- To jest straszne. I z punktu widzenia sportowego, bo przez zamknięcie nie jesteś w stanie ćwiczyć, grać w tenisa, i tak po ludzku, bo cały czas myślisz o tym, co się wydarzy. To będą długie trzy dni dla Novaka Djokovicia - mówi ze współczuciem Barbara Schett. Ale generalnie w jej opiniach nie ma współczucia dla dziewięciokrotnego mistrza Australian Open.

- Na kortach mówią o tym wszyscy zawodnicy i wszyscy trenerzy. Mówią o tym telewizje, dyskutuje o tym cała Australia - opowiada mieszkanka tego kraju.

Była tenisistka z Austrii to ekspertka Eurosportu, która aktualnie pracuje na turnieju w Adelajdzie. Między innymi przeprowadza tam wywiady. Mogliśmy ją zobaczyć choćby w rozmowie z Igą Świątek po zwycięstwie Polki nad Leylą Fernandez 6:1, 6:2 w II rundzie turnieju WTA 500.

- Nie dziwi mnie, że wszyscy żyją sytuacją Djokovicia. I nie dziwi mnie, że władze graniczne były dla niego aż tak surowe - mówi Schett. - Wszyscy tu w Australii wiemy, że zawsze gdy wjeżdżasz do kraju, oni sprawdzają twoją wizę i czy wszystko wypełniłeś poprawnie. A jeśli nie, to cię nie wpuszczą. I nie ma znaczenia czy jesteś światowym numerem 1 w tenisie, czy prezydentem USA, zasady w Australii obowiązują wszystkich. Naprawdę nie dziwię się, że Novak Djoković nie został potraktowany inaczej - tłumaczy była tenisistka.

270 dni lockdownu. "Nie można było nawet jechać na pogrzeb"

Świetnie znająca australijskie realia Schett podkreśla, że ten kraj bardzo poważnie traktuje pandemię koronawirusa. - Zaszczepionych jest około 92 proc. mieszkańców Australii. Ludzie przeszli tu bardzo trudny czas. Szczególnie w Wiktorii [to w tym stanie, w Melbourne, rozgrywany jest Australian Open], gdzie przez 270 dni był lockdown - mówi Austriaczka. - Przez cały ten czas każdy mógł codziennie wyjść z domu tylko na godzinę, żeby poćwiczyć. Można sobie wyobrazić, co 270 takich dni zrobiło z ludźmi. Wszyscy chcieli się zaszczepić i żyć na wolności - mówi Schett.

I dodaje: Nie można było podróżować z jednego stanu do innego. Nie można było nawet pojechać na pogrzeb, gdy w innym stanie umarł ktoś z twojej rodziny.

"Inni tenisiści są rozgniewani"

Schett tłumaczy, że zrozumiałą reakcją na przypadek Djokovicia jest złość. - Nie wiemy dokładnie, jakie on ma zwolnienie lekarskie ze szczepienia. Wiemy, że nie jest zaszczepiony, a nie wiemy z jakiego powodu. Od dawna wiadomo, że tenisiści, którzy chcą zagrać w Australian Open muszą być zaszczepieni, więc wśród Australijczyków nie ma zrozumienia dla kogoś, kto chce tu wjechać, mimo że się nie zaszczepił. Widzę też, że tenisiści, którzy postępują właściwie, są rozgniewani, że pojawia się jedna osoba, która nie przestrzega zasad - wyjaśnia Schett.

Rafael Nadal jak rzecznik. "Od miesięcy zna zasady"

Właśnie w takim tonie o sytuacji Djokovicia wypowiedział się Rafael Nadal. - Gdyby chciał, mógłby grać w Australian Open bez problemu. Jest mi go żal, ale z drugiej strony od miesięcy zna zasady. Podjął decyzję i musi ponieść konsekwencje - oceniał Hiszpan. Jeden z wielkich rywali Djokovicia dodał, że sam przyjął dwie dawki szczepienia, bo ufa nauce i uważa, że należy się szczepić.

- Tak jak Rafa myśli wielu graczy. W tej chwili raczej nie widać pozytywnych myśli wysyłanych w kierunku Novaka - zauważa Schett.

Albo zakaz, albo gwizdy

A może być tylko gorzej. Jeśli w poniedziałek sąd uzna, że Djokovicia należy jednak dopuścić do gry w Melbourne. - Jeśli Novak pojawi się na Rod Laver Arena, to może usłyszeć dużo gwizdów i buczenia - przewiduje Schett.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.