Shuai Peng zaczepiona na imprezie. Tłumaczy burzę wokół niej. "Nigdy tego nie mówiłam"

- Chcę od razu podkreślić jedną rzecz, bo to jest dla mnie ważne. Nigdy nikt na mnie nie napadł seksualnie. To trzeba wyraźnie podkreślić, bo powstało wiele nieporozumień - powiedziała Peng Shuai w rozmowie z singapurskim serwisem Lianhe Zaobao.

Shuai Peng oskarżyła na początku listopada tego roku byłego wicepremiera Chin Gaoliego Zhanga o molestowanie poprzez platformę społecznościową Weibo. Po 20 minutach post został usunięty przez cenzurę w Pekinie, a po wpisaniu imienia i nazwiska tenisistki oraz frazy "tenis" nic się nie wyświetlało. Przez trzy tygodnie nikt nie miał kontaktu z byłą tenisistką, a po tym czasie wideorozmowę z Peng przeprowadził prezes MKOl Thomas Bach.

Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek zmieniła trenera? "Przemyślana, ale ryzykowna decyzja"

Shuai Peng zabiera głos ws. oskarżeń w stronę byłego wicepremiera Chin. "Nigdy tego nie było"

Shuai Peng pojawiła się na imprezie promocyjnej przed Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie, gdzie m.in. oglądała zawody narciarskie z byłą gwiazdą NBA Yao Mingiem i innymi uznanymi chińskimi sportowcami. Była tenisistka została złapana przez dziennikarza singapurskiego serwisu Lianhe Zaobao i skorzystała z okazji, żeby odpowiedzieć na zamieszanie po poście na platformie Weibo. "Chcę od razu podkreślić jedną rzecz, bo to jest dla mnie ważne. Nigdy nikt na mnie nie napadł seksualnie. To trzeba wyraźnie podkreślić, bo powstało wiele nieporozumień. Jeśli chodzi o post na Weibo, to jest to moja sprawa prywatna. Nie ma tu żadnej zniekształconej interpretacji" - powiedziała.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Chińskie media kilka dni po zamieszaniu opublikowały rzekomą treść maila napisanego przez Shuai Peng do Steve'a Simona, szefa WTA. " W odniesieniu do ostatnich doniesień oficjalnej strony WTA stwierdzam, że treść nie została przeze mnie potwierdzona ani zweryfikowana i została wydana bez mojej zgody. Informacje w tym komunikacie" - miała wtedy napisać Peng. Jak na to wszystko Chinka odpowiedziała teraz? - Ten list do prezesa Simona napisałam sama. Ja co prawda nie potrafiłam tego przetłumaczyć na angielski, ale media to zrobiły. Nie ma prawie żadnej różnicy między tym, co ja napisałam, a jak zostało to przetłumaczone. List pisałam na własne życzenie - powiedziała.

Szef WTA Steve Simon poinformował na początku grudnia tego roku, że w najbliższym sezonie nie odbędą się turnieje w Chinach i Hongkongu. "Nie rozumiem, jak mogę poprosić naszych sportowców, aby tam rywalizowali, kiedy Peng Shuai nie może swobodnie komunikować się i najwyraźniej została zmuszona do zakwestionowania jej zarzutu o napaść na tle seksualnym. Bardzo żałuję, że doszedłem do tego punktu" - przekazał Simon w oficjalnym komunikacie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA