Sytuacja Peng Shuai robi się coraz bardziej dramatyczna. Szef WTA nie dowierza

Sytuacja z zaginięcie chińskiej tenisistki Peng Shuai robi się coraz bardziej dramatyczna. Chińskie media opublikowały rzekomy email, który Chinka miała wysłać do szefa WTA Steve'a Simona. Simon w autentyczność wiadomości nie wierzy i ma ku temu podstawy. Nadal nie wiadomo, jaki los spotkał Shuai po tym, gdy oskarżyła jednego z chińskich dygnitarzy o molestowanie.

Peng Shuai kilka tygodni temu na chińskiej platformie społecznościowej Weibo oskarżyła byłego wicepremiera kraju 75-letniego Gaoliego Zhanga o molestowanie. Od tamtej pory nikt nie miał z nią kontaktu. Teraz, chińskie media opublikowały rzekomego emaila przez nią wysłanego.

Zobacz wideo

- W odniesieniu do ostatnich doniesień oficjalnej strony WTA stwierdzam, że treść nie została przeze mnie potwierdzona ani zweryfikowana i została wydana bez mojej zgody. Informacje w tym komunikacie, w tym zarzut napaści na tle seksualnym, nie są prawdziwe. Nie zaginęłam i nie jestem w niebezpieczeństwie. Właśnie odpoczywam w domu i wszystko jest w porządku. Jeszcze raz dziękuję za troskę o mnie. Jeśli WTA opublikuje więcej wiadomości o mnie, proszę je zweryfikować u mnie i wydać za moją zgodą - brzmi treść maila opublikowana w chińskich media, którego autorstwo przypisywane jest Shuai.

Mail został wysłany do szefa WTA Steve'a Simona. Nie dowierza on jednak w jego autentyczność. - Wiadomość opublikowana przez chińskie media tylko zwiększyły moje obawy dotyczące losu i bezpieczeństwa Peng Shuai. Nie wierzę, że tego maila napisała właśnie ona. Peng Shuai wykazała się wielką odwagą opisując przypadki molestowania przez ważnego chińskiego polityka. WTA i cały świat potrzebują niezbitego i pewnego dowodu na to, że jest ona teraz bezpieczna. Na razie tego nie ma. Nie udało mi się z nią skontaktować w żaden sposób - napisał Simon w oświadczeniu opublikowany na oficjalnej stronie WTA.

O jego nieautentyczności świadczy chociażby to, że został opublikowany przed chińskie media z aktywnym kursorem. Zwrócił na to uwagę chiński korespondent BBC Stephen McDonell.

Post Shuai i błyskawiczna cenzura Chińczyków

Po 20 minutach od opublikowania, post Peng Shuai został usunięty przez cenzurę w Pekinie. Zablokowano wyszukiwanie jej nazwiska oraz hasło "tenis". Mimo to wiadomość rozeszła się po internecie. Jak twierdzi "New York Times", stało się tak przez to, że zarówno tenisistka, jak i polityk są osobami bardzo znanymi w kraju. Shuai opisała napaść, której miał się dopuścić Zhang.

Więcej o sporcie przeczytasz także na Gazeta.pl

Jak informują brytyjskie media (m.in. Daily Mail, Mirror), od czasu opublikowania postu nikt nie widział Shuai. Chociaż Chinami wstrząsały już wcześniej skandale #MeToo, uważa się, że jest to pierwsza tego typu sprawa z udziałem wysokiego rangą członka Partii Komunistycznej.  

3 listopada podczas konferencji prasowej rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych odmówił komentarza w tej sprawie, tłumacząc: "Nie słyszałem o tym i nie jest to kwestia dyplomatyczna". Zhang był nie tylko wicepremier Chin. Zasiadał także w siedmioosobowym komitecie stałym biura politycznego partii rządzącej. Zhang również nie odpowiedział na prośby o komentarz.

Shuai ujawniła, że ona i Zhang - który jest żonaty - mieli romans od 2011 roku, gdy para poznała się w portowym mieście Tianjin. Zhang był tam sekretarzem Komitetu Miejskiego. Miał dokonać napaści, gdy Shuai zaprosiła go wraz z żoną na grę w tenisa. "Nigdy nie wyraziłam zgody na to, do czego miało dojść tego popołudnia, następnego dnia cały czas płakałam" - napisała Peng, nie zdradzając jednocześnie, kiedy konkretnie doszło do napaści.

Kim jest Peng Shuai?

Peng Shuai to jedna z najsłynniejszych chińskich tenisistek. Razem z Hsieh Su Wei wygrały Wimbledon w 2013 roku i Rolanda Garrosa w 2014 roku w grze podwójnej. W 2014 roku Peng była liderką rankingu deblistek. W grze pojedynczej najwyżej była na 14. miejscu w 2011 roku. Jej największym osiągnięciem jest półfinał US Open z 2014 roku.

Więcej o:
Copyright © Agora SA