Danił Miedwiediew jest w takiej formie, że prawdopodobnie tylko Novak Djoković jest w stanie go zatrzymać w Turynie podczas Turnieju Mistrzów. Hubert Hurkacz zagrał naprawdę dobre spotkanie w swoim debiucie w ATP Finals, a i tak nie zdołał ograć Rosjanina. Miedwiediew w całym spotkaniu ani razu nie stracił serwisu.
Najlepszą wersję Hurkacz zobaczyliśmy w pierwszym secie, zwłaszcza w tie-breaku. Polak dwoił się i troił w obronie, by następnie szybko przechodzić do ataku przy siatce. Genialne woleje zbudowały mu przewagę, której nie wypuścił. Wygrał 7:5 i prowadził 1:0 w setach.
Niestety w kolejnych partiach nasz tenisista nie był już tak regularny przy serwisie. Miedwiediewowi wystarczyło po jednym przełamaniu w każdym z setów, by zakończyć spotkanie zwycięstwem. Wicelider rankingu miał aż 15 asów, 32 kończące uderzenia i tylko osiem niewymuszonych błędów. Hurkacz nie miał ani jednej szansy na przełamanie rywala.
- Absolutnie nie ma wstydu - napisał Adam Romer z magazynu "Tenisklub", który jest w Turynie i z bliska śledzi zmagania najlepszych tenisistów świata. W pełni się z tym zgadzam. Co więcej, ten jeden wygrany set przez Hurkacza może mieć znaczenie. Raz, że utwierdził go w przekonaniu, że nie brakuje mu dużo do liderów rankingu (niedawno w półfinale w Paryżu stoczył też wyrównany trzysetowy pojedynek z Djokoviciem). Dwa, że w rywalizacji grupowej każdy set może zadecydować o wyjściu z grupy.
Debiutować w ATP Finals w spotkaniu z drugim tenisistą świata to spore wyzwanie. Teraz powinno być minimalnie łatwiej, bo kolejnymi rywalami Polaka będą Alexander Zverev i Matteo Berretini. Oczywiście w żadnym z tych spotkań Hurkacz nie będzie faworytem i dalej jego szanse na wyjście z grupy nie są duże. Jeśli jednak w starciach z Niemcem i Włochem pokaże taki tenis, jaki zaprezentował z Miedwiediewem, nie powinno się skazywać go na porażkę.
Kolejne spotkanie nasz tenisista rozegra we wtorek. Godzina meczu oraz nazwisko jego rywala nie są jeszcze znane. Transmisja w Polsat Sport, relacja w Sport.pl.