- Nie chcę wymyślać wymówek czy szukać innych wytłumaczeń. Ciężko o tym mówić, bo wiem, że w sporcie nie zdarza się to często. Ale PMS naprawdę uderzył mnie tego dnia. Mówię to każdej młodej dziewczynie, która nie wie, co się dzieje. Nie martw się, to normalne - powiedziała na konferencji prasowej Iga Światek, pytana o czwartkową porażkę na WTA Finals z Marią Sakkari (2:6, 4:6).
Polka przegrała w sobotę z Aryną Sabalenką 6:2, 2:6, 5:7, ale to był dużo lepszy mecz w jej wykonaniu niż ten z Sakkari. Jej szkoleniowiec Piotr Sierzputowski przyznał w rozmowie z Canal Plus Sport, że spotkanie z Greczynką było jednym z jej najsłabszych w ostatnim czasie.
W czwartek Światek nie tylko grała słabo, lecz także zareagowała bardzo emocjonalnie. W końcówce meczu rozpłakała się, po zakończeniu pojedynku z ręcznikiem na głowie opuściła kort zapłakana. Przypominały się obrazki z igrzysk w Tokio. Wtedy też nasza tenisistka bardzo przeżywała niepowodzenie.
Kibice są zachwyceni szczerością wypowiedzi Igi Światek na temat zespołu napięcia przedmiesiączkowego. "To bardzo odważne słowa", "Uczłowiecza sport", "Cieszę się, że mówi o tym tak otwarcie", "Jestem dumna, że Iga o tym powiedziała", "W czasach, gdy wciąż PMS i okres są tabuizowane lub wykorzystywane do żartów 'poryczała się pewnie, bo ma PMS-a', to jest ogromnie ważny głos. Nie tylko w świecie sportu, ale także w całej narracji wokół kobiecego życia" - to tylko niektóre z komentarzy.
Menstruacja wciąż jest tematem tabu w kobiecym sporcie. Otwarte przyznanie się do niej potrafi wywołać szok, jak choćby w Chinach. Tak pływaczka Fu Yuanhui tłumaczyła swój słabszy występ na igrzyskach w Rio de Janeiro. - Wszystko przez okres, którego dostałam dzień wcześniej. Czułam się osłabiona, ale wiem, że to nie może być żadna wymówka - mówiła, czym wywołała duże zamieszanie w kraju.
- Gdy zawodniczki skarżą się, że mają okres, często słyszą od trenera: "Nie przesadzaj", "Trenuj dalej", "Nie wymyślaj" - czytamy w artykule opublikowanym w "Wysokich Obcasach". - Cztery tygodnie przed igrzyskami w Rio dostałam, po kilkumiesięcznej przerwie, bardzo mocnego okresu. Łupnęło mnie. Na najważniejszej imprezie życia byłam rozregulowana hormonalnie. Wysiłek fizyczny był ostatnią rzeczą, na którą mój organizm miał ochotę - mówiła "WO" Angelika Cichocka, polska biegaczka.
- Mimo że przegrałam, czuję się tak, jakbym wygrała 2:1. Przegrałam z Aryną, ale pokonałam swoje wątpliwości oraz stres, który towarzyszył mi właściwie od początku w Guadalajarze, gdy wyszłam na mecz przeciwko Marii Sakkari. Te przeżycia nie są najłatwiejsze. Dziś od rana czułam się lepiej, a mimo to trochę obawiałam się, że dojdzie do takiej samej sytuacji - powiedziała po meczu z Aryną Sabalenką Iga Świątek.
Polka nie ma już szans na wyjście z grupy podczas WTA Finals. W poniedziałek w ostatnim meczu grupowym oraz jednocześnie ostatnim w tym roku zagra z Hiszpanką Paulą Badosą. Początek o godzinie 21 czasu polskiego. Relacja w Sport.pl, transmisja w Canal Plus Sport.