Iga Świątek komentuje porażkę w morderczym meczu. "Wpuściłam ją"

Iga Świątek przegrała z Aryną Sabalenką 6:2, 2:6, 5:7 w turnieju WTA Finals. - Myślę, że trochę za bardzo wpuściłam ją do gry w drugim secie. Gdybym czuła się bardziej stabilna, solidna, to na pewno bym tego nie zrobiła - powiedziała Polka na konferencji prasowej.

- Mimo, że przegrałam, to czuję się tak, jakbym wygrała 2:1. Przegrałam z Aryną, ale pokonałam swoje wątpliwości oraz stres, który towarzyszył mi właściwie od początku w Guadalajarze, gdy wyszłam na mecz przeciwko Marii Sakkari. Te przeżycia nie są najłatwiejsze. Dziś od rana czułam się lepiej, a mimo to trochę obawiałam się, że dojdzie do takiej samej sytuacji - powiedziała po meczu z Aryną Sabalenką Iga Świątek. W ten sposób nawiązała do pierwszego spotkania w WTA Finals, gdy przegrała wyraźnie z Marią Sakkari, a pod koniec meczu rozpłakała się i przyznała potem, że przegrała ze stresem.

- Czasami łatwo jest zapomnieć, że można bardziej zaufać swojej głowie. Udało mi się jednak to pokonać. Zaufałam sobie, że nie powtórzę tych samych błędów i dzięki temu mam wrażenie, że dzisiejszy bilans dnia jest dla mnie pozytywny. Dużo mnie to nauczyło - dodała polska tenisistka.

Zobacz wideo Polska siła tenisa. Hubert Hurkacz i Iga Świątek robią furorę, a ile zarabiają?

Co można było zrobić lepiej?

Spotkanie Świątek - Sabalenka było bardzo zacięte, szczególnie w trzecim secie. Czy 20-latka z Raszyna mogła coś zrobić lepiej? - Zawsze można coś zrobić lepiej na korcie. Po ostatnich przeżyciach zgubiłam trochę rytmu na korcie. Myślę, że trochę za bardzo wpuściłam ją do gry w drugim secie. Gdybym czuła się bardziej stabilna, solidna, to na pewno bym tego nie zrobiła. Tak robią najlepsi zawodnicy. Jeszcze to przede mną. Trochę to frustrujące, że zdobyłam więcej punktów niż ona. Zobaczyłam to przed chwilą na statystyce. Taki jest tenis, następnym razem w tych decydujących momentach może zagram inaczej - przyznała.

Punktem zwrotny w spotkaniu z Sabalenką wydaje się być moment, gdy Białorusinka poprosiła o wsparcie publiczność w drugim secie. Otrzymała je, a energia z trybun poniosła wiceliderkę rankingu. - Ciężko mi to ocenić. To chyba po prostu był jej sposób na powrót do tego meczu. Trochę skorzystała z energii kibiców. Brawo dla niej, że wychwyciła, że to jej pomoże. Często trudno jest odwrócić bieg meczu i fajnie dla niej, że to wykorzystała. Na moje nastawienie czy poziom koncentracji nie miało to wpływu. Dziś czułam się w takiej bańce, skoncentrowana, nic mnie nie naruszyło, może poza ostatnimi momentami spotkania - powiedziała Świątek.

Bezcenne doświadczenie

Polka nie ma już szans na awans do półfinału turnieju WTA Finals. Jakie wyciąga wnioski z pierwszych dwóch spotkań w karierze w takiej imprezie jak Turniej Mistrzyń? - Wiem jak przygotować się do grania na wysokości, chociaż wciąż nie mam pełnej kontroli nad wszystkim. Fajnie jest przeżyć taki turniej, zobaczyć jak wygląda, także od strony relacji z zawodniczkami. Dużo nauczyłam się o sobie i cieszę się, że nie poddałam się negatywnym myślom po tym pierwszym meczu. Dostałam dużo wsparcia od Darii [Abramowicz - psycholog - przypis. red.] i od taty. Następnym razem z tą wiedzą, jaką mam o sobie, nie zmarnuję tyle energii na przeżywanie wszystkiego - zakończyła Iga Świątek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.