Aż 29 niewymuszonych błędów i zaledwie 8 wygrywających piłek - ta statystyka najlepiej pokazuje, jak słabo zagrała Iga Świątek. Maria Sakkari to dla naszej 20-latki wyjątkowo niewygodna rywalka. Greczynka pokonała Polkę w ćwierćfinale tegorocznego Roland Garros i w półfinale turnieju w Ostrawie. Teraz Iga ma z nią bilans 0-3. Ale dopiero teraz w walce z Sakkari Świątek była naprawdę bezradna. Bo też tak naprawdę walczyła przede wszystkim ze sobą. I na tę walkę przykro było patrzeć.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Michał Lewandowski: Też mnie to boli. Bardzo mi Igi szkoda. Znam ją od lat i wiem, jak bardzo wartościowa, inteligentna i też emocjonalna to dziewczyna. Przykro się patrzy, kiedy emocje biorą u niej górę nad sportem. Tym razem to się wydarzyło w trakcie meczu, przed ostatnią piłką. Tak z ręką na sercu, trudno byłoby nam znaleźć dużo przykładów zawodniczek, które w zawodowym tenisie reagują tak w trakcie meczu.
- Też nie. Brutalnie mówiąc, na tym etapie zawodowego sportu to nie powinno się zdarzyć.
- To nie są turnieje niskiej rangi, to nie są rozgrywki juniorskie. Broń Boże nie chcę uderzać w Igę, nie chcę jej obrażać. Tylko zwracam uwagę na problem do rozwiązania. Dawid Celt słusznie powiedział w studiu Canal+, że świat ma rozmaite narzędzia, którymi można się posłużyć, żeby radzić sobie z trudnymi sytuacjami w sporcie. W trakcie gry trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie. Jeśli nie, to emocje ograniczają zawodnika. Igę hamuje to od środka. Ona wstrzymuje rękę, podnosi piłkę - z obawy przed tym, co się wydarzy. A jeśli się obawiasz i rezygnujesz ze swojego podstawowego planu gry, to przy tym poziomie zaawansowania nie ma możliwości, żeby rywalka tego nie wykorzystała. Sakkari perfekcyjnie wykorzystała słabości Igi i dlatego była zdecydowanie lepsza.
- Dokładnie. Mając świadomość swojej wartości, tego, co mogę zrobić i mając jednocześnie duże wewnętrzne ograniczenie, reaguje się tak jak Iga. My występy Igi śledzimy już od jakiegoś czasu. Wiemy, że jej kariera wybuchła i pędzi. Ale Iga ma sztab, w którym jest psycholog. Ekspertka z Igą jeździ, w Meksyku jest też z nią tata, wydaje się więc, że Iga ma należytą opiekę. Tymczasem niepokojąca reakcja zdarza jej się po raz kolejny. Dlatego się martwimy. Nad tym trzeba jakoś zapanować, żeby kariera Igi nie wyhamowała. Oczywiście można się zachwycać tym, co Iga już wygrała - tytułem wielkoszlemowym, wygranym 6:0, 6:0 finałem z Pliskovą w Rzymie - ale Iga to naprawdę tenisistka z takim potencjałem, że jej dotychczasowe sukcesy powinny być tylko początkiem wielkiej kariery. Wiem, że Iga patrzy przed siebie, że widząc puchary na półce ona myśli "chcę więcej". Ona ze swoim podejściem perfekcjonistki pęka, dlatego, że na razie więcej nie zdobywa. A czuje, że mogłaby.
- Tak, bodaj w Rzymie Iga ostatni raz wygrała z dziewczyną z top 10. To było w maju. Statystyki nie kłamią. Jakbyśmy nie patrzyli, widać, że gdzieś to wyhamowało. Z jednej strony człowiek się zachwyca, że 20-letnia dziewczyna już jest tak wysoko, ale z drugiej zaczyna się martwić, że tuż po wystartowaniu do wielkiej kariery ona już hamuje. Druga część trwającego sezonu pokazuje, że wcale kolorowo nie jest. Jeszcze raz podkreślę, że to nie jest uderzenie w Igę. Takie są fakty. Ona trenuje, stara się, robi wszystko, żeby iść do przodu, natomiast może nie powiem, że doszła do ściany, bo to by było nadużycie, ale zdecydowanie nie wykorzystuje swojego potencjału. Znając historię tenisa, trzeba się martwić. Były młode, zdolne dziewczyny, które wygrywały turnieje wielkoszlemowe, jak Ostapenko czy nawet Ivanović, a później nie było u nich rozpędu, tylko jednak wyhamowywanie. A Iga ma dużo większy potencjał na wielkie granie niż te dwie wymienione przeze mnie tenisistki. Wszyscy znający się na tenisie oceniają, że Iga to dziewczyna na wygranie nie jednego tytułu wielkoszlemowego, tylko kilku a nawet kilkunastu.
- Zgadza się. A teraz widzimy, jak trudno jest Idze rozwinąć to wszystko, co ma w swoim plecaku. To jest jak spadochron, którego ona nie może otworzyć. Bo są rzeczy, które zatrzymują ją od środka. Z tym trzeba sobie poradzić. Na pewno można. Tylko trzeba obrać odpowiedni kierunek i trzeba dziewczynie pomóc. Ona jest bardzo świadoma, inteligentna, na pewno szuka rozwiązań, ale jest bardzo młoda i dopiero w to wszystko wchodzi.
- Zdecydowanie trzeba. Obiema rękami się pod tym podpisuję. W takim momencie, kiedy to się dzieje po raz kolejny, kiedy ludzie od dłuższego czasu pytają, co się dzieje, jest czas na to, żeby reakcja nastąpiła. Trzeba odpowiedzi. Wszyscy widzimy, że emocje Igi wybuchają, a skoro ma w swoim sztabie osobę zatrudnioną specjalnie do tego i skoro ta osoba często udziela się medialnie właśnie choćby na Twitterze, to myślę, że środowisko powinno otrzymać odpowiedź, co się dzieje. Może ta osoba byłaby w stanie nas uspokoić, powiedzieć: "słuchajcie, to jest proces, poczekajmy, robimy to czy tamto". Natomiast jeśli od dłuższego czasu nie ma żadnej odpowiedzi, to mnożą się nasze wątpliwości i zwiększa się nasz niepokój o Igę. Bo Iga jest w tym wszystkim najważniejsza. Nie to, co my myślimy. Okej, jeśli jest tajemnica zawodowa, to jasne, że trzeba ją uszanować. Ale przecież nie trzeba wykładać wszystkich kart. Żyjemy w takich czasach, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć, co się dzieje. Bo my się najnormalniej w świecie o tę młodą dziewczynę martwimy.