WTA Finals to turniej dla ośmiu najlepszych tenisistek sezonu. Iga Świątek debiutuje w takiej imprezie. W Guadalajarze są do wygrania duże pieniądze - pula nagród wynosi 5 mln dolarów - ale przede wszystkim jest do wygrania wielki prestiż. Triumf w WTA Finals jest porównywalny do zwycięstw w turniejach wielkoszlemowych.
Iga Świątek zagra w grupie z Marią Sakkari, Paulą Badosą i Aryną Sabalenką. Do półfinałów awansują dwie najlepsze zawodniczki i zmierzą się z najlepszymi tenisistkami z drugiej grupy. Tam znalazły się: Barbora Krejcikova, Karolina Pliskova, Garbine Muguruza i Anett Kontaveit.
Piotr Sierzputowski: Naprawdę ciężko to nazwać wakacjami. To był czas solidnej roboty.
- Przez ten miesiąc mieliśmy pięć dni bez intensywnych treningów. To był jedyny czas, żeby coś zobaczyć, pozwiedzać, pójść na plażę czy na mecz NBA. A jednocześnie taka regeneracja to też element programu treningowego. Musi się pojawić. Patrząc na cały miesiąc, zapewniam, że bardzo dobrze ten czas przepracowaliśmy.
Więcej treści dotyczących tenisa znajdziesz na Gazeta.pl
- Tak, trudniej nie mogło być. Myślę, że wszystkie dziewczyny z naszej grupy są trochę zawiedzione, że w niej są. Oczywiście cała najlepsza ósemka, która tu przyjechała, prezentuje bardzo zbliżony poziom, ale na pewno łatwiej by było, gdyby Iga trafiła na dziewczyny, z którymi w tym roku wygrywała, a nie na te, które jej sprawiały najwięcej problemów i ją pokonywały. Ale jest jak jest, trzeba iść i walczyć, innej opcji nie ma. Tu wszystko się będzie opierało między innymi o dyspozycję dnia, o to, jak kto się odnajdzie w specyficznych warunkach, jak kto będzie reagował na trybuny, ale też jak zniósł trudy sezonu.
- Organizatorzy sprzedali już grubo ponad połowę biletów na cały turniej. Są już sesje wyprzedane w 80-90 procentach. Wiadomo, że poranna sesja w poniedziałek jest sprzedana tylko w 30 procentach, ale sobotnie i niedzielne cieszą się wielkim zainteresowaniem. Stadion jest bardzo fajny, na trybunach są spore odstępy między miejscami, a w sumie na każdy mecz może wejść 7,5 tysiąca ludzi.
Organizatorzy mieli bardzo mało czasu na organizację turnieju, tylko dwa miesiące. A widzimy, że spisali się pod wieloma względami tak, że jest to godne podziwu. Myślę, że dowiozą event jako interesujący i bardzo fajny. Mamy wielu znajomych, którzy się cieszą, że tu gramy, bo przyjadą sobie ze Stanów. To jest wyjątkowa okazja. Normalnie finały WTA odbywają się w Shenzen, a teraz jest zmiana przez pandemię i wielu ludziom łatwiej jest tu przyjechać, niż byłoby lecieć do Chin.
- Myśmy już wcześniej trenowali na wysokości, w Phoenix. Co prawda tam było o 600 metrów niżej, ale łatwiej Idze przejść z 960 na 1570 metrów niż z zera na 1570. Najważniejsza różnica jest taka, że dopiero tu trenujemy specjalnymi piłkami, którymi będzie grany turniej. To piłki wysokościowe, których powinno się używać od 1,5 tys. metra. One są naprawdę dobrze dopasowane do rozrzedzonego powietrza. Są bardzo ciężkie. I trzeba uważać, bo na pewno dużo łatwiej będzie nabawić się kontuzji. Ale normalne piłki bardzo szybko by tu latały, nie dałoby się grać. Oczywiście trzeba się pogodzić z tym, że tenis na tej wysokości będzie mniej widowiskowy niż tenis w niżej położonych miejscach. Tak będzie nawet po zmianie piłek. Na pewno będzie więcej niewymuszonych błędów. Nie da się tego uniknąć.
Siedzę teraz na korcie, który na czas WTA Finals został przerobiony na restaurację, na strefę cateringową dla nas, a normalnie jest centralnym kortem rozgrywanego tu turnieju WTA 250. I wiem, że wiosną na tym turnieju po dwa tysiące ludzi na trybunach oglądało mecze, w których się zdarzało nawet 60 niewymuszonych błędów. Ale też nie przesadzajmy, na pewno zobaczymy i dobry tenis, bo przyjechało tu osiem świetnych dziewczyn. Każda miała bardzo dobry czas w tym roku, wszystkie pokazywały dobry, równy poziom, wszystkie zasłużyły, żeby tu być.
- To nie jest żadna złośliwość, ale naprawdę warto zagłębić się trochę w zasady fizyki. Faktycznie często słyszę, że zawodnicy, którzy bardziej kręcą piłkę, w takich warunkach korzystają. Tymczasem jest taki świetny Japończyk, prawdopodobnie analityk, fizyk, który dostarcza badania pokazujące, jaki wpływ ma granie na wysokości, jak się wtedy kontroluje piłkę, jakie znaczenie ma wilgotność itd. Zupełnie nie rozumiem takich prostych stwierdzeń typu: im więcej rotacji, tym w trudnych warunkach lepiej. Wcale tak nie jest, że łatwiej będą miały dziewczyny grające z rotacją, stawiające na wysokie top spiny. To już dużo łatwiej jest komuś, kto gra tak zwane baloniki, bo one tu mają proporcjonalnie dłuższą fazę spadania. A wszystkie zawahania, wstrzymania ręki, próby dokładnego poprowadzenia, z czuciem, będą tu często oznaczały błędy. Najlepiej grać bez skrupułów, z pełną pewnością siebie i z jak największym przekonaniem. Tu promowane są raczej dziewczyny grające nisko nad siatką, ze szczyptą rotacji lub te atakujące z góry na dół. Nie bez powodu, Rafael Nadal nigdy nie lubił grać w Madrycie, mimo że to jego rodzinny kraj.
- Sabalenka gra płasko, ale nie bije z góry na dół. Najlepiej się w takim graniu czuje Karolina Pliskova. Nie wiem, czy ona jest w najwyższej formie, ale to mogą być warunki dla niej. Z drugiej strony nawierzchnia jest wolna, co delikatnie ułatwia grę defensywną. Ważna również będzie pora dnia, w jakiej się gra, ta wieczorowa jest zupełnie inna.
- Zawodniczki są tu traktowane jak gwiazdy. Turniej stworzył swój specjalny profil instagramowy i cały czas informuje o atrakcjach dla nas przygotowanych. Mamy możliwość uczestniczenia w wycieczkach, w zwiedzaniu, w wyjazdach na przykład na degustację tequili, codziennie są nam polecane inne restauracje i kolejne atrakcje. Oczywiście nie mamy na to wszystko czasu. Rozmawialiśmy nawet o tym z Marią Sakkari - na ceremonii otwarcia byliśmy z nią przy stoliku - że aż szkoda, że nie ma szans z tych ofert skorzystać, bo trzeba trenować. Ale jednego dnia mieliśmy tylko popołudniowy trening, więc wcześniej udało nam się wyjść i zobaczyć zabytkowe centrum Tlaquepaque z pięknym rynkiem. Fajnie się na chwilę oderwać i popatrzeć na zupełnie inną architekturę niż w Europie. Nie wiem, czy gdziekolwiek indziej zawodniczki są aż pod tak troskliwą opieką organizatorów jak tu.
- Tak, już jakiś czas temu powiedział, że jeżeli Iga się załapie, to bardzo by chciał przyjechać i zobaczyć ją w takim turnieju. Dostaliśmy pozwolenie od organizatorów na dodatkową osobę. Hotel jest w części wyłączony dla nas i bez problemu dostaliśmy dodatkowy pokój. Inne ekipy też są większe liczebnie niż zwykle. Widzimy, że zawodniczki lubią na taki turniej zabrać kogoś z rodziny. To trochę nagroda za dobry sezon. Wszystko jest załatwione i wszyscy są zaopiekowani, również goście zawodniczek.
- "Trafiłam tylko na dziewczyny, z którymi przegrałam, nie trafiłam na żadną, z którą wygrałam" - taka była pierwsza reakcja Igi. Bo rzeczywiście z Kontaveit i z Krejcikovą Iga grała i wygrała w tym roku po dwa razy.
- Dlatego każdy na miejscu Igi miałby poczucie, że mógł wylosować, powiedzmy, bardziej komfortowo. Ale spokojnie - Iga przyjechała tu powalczyć, a powalczyć może tym mocniej, że będzie miała okazję do rewanżów. Jest tu też po to, żeby się uczyć, zdobyć doświadczenie, bo to jej pierwszy turniej WTA Finals. A kiedy się uczyć, jak nie wtedy, gdy jest trudno?
- I mam nadzieję, że to samo będziemy mogli powiedzieć za kilka dni.