Hubert Hurkacz tak wysoko jeszcze nie był. W poniedziałek zaktualizowano światowy ranking ATP, w którym 24-latek awansował na 9. miejsce. To dotychczas najwyższa lokata, jaką reprezentant Polski zajmował w karierze Obecnie ma na koncie 3706 punktów, a do 8. miejsca brakuje mu ich tylko 54.
Hurkacz jest jedynym reprezentantem Polski, który znajduje się w najlepszej setce rankingu ATP. Następni w zestawieniu są Kamil Majchrzak, który zajmuje 117. miejsce czy Kacper Żuk - 169. pozycja. W TOP500 znaleźli się jeszcze Daniel Michalski (436.) i Paweł Cias (464). Swoje miejsca zachowali lider i wicelider rankingu, czyli Novak Djoković i Danił Miedwiediew. Jak wygląda reszta stawki?
Ranking ATP. TOP 10:
- Novak Djoković - 10940 punktów
- Danił Miedwiediew - 7640
- Alexander Zverev - 6540
- Stefanos Tsitsipas - 6540
- Andriej Rublow - 4950
- Rafael Nadal - 4875
- Matteo Berettini - 4568
- Casper Ruud - 3760
- Hubert Hurkacz - 3706
- Jannik Sinner - 3395
Hubert Hurkacz awansuje w rankingu przed ATP Finals. Jak daleko zajdzie Polak?
Tenisiści zbierają punkty za mecze wygrane podczas turniejów ATP Tour. W najbliższych dnia Hurkacz stanie przed szansę na zgarnięcie nawet 1500 punktów. W najbliższą niedzielę 14 listopada startuje turniej ATP Finals. W zawodach zmierzy się ósemka najlepszych tenisistów z rankingu ATP Race, a wspomniana liczba punktów to tylko jedna z nagród, o które będą walczyć. Do zgarnięcia jest również pokaźna nagroda finansowa. Pula wynosi 7,25 mln dolarów, co w przeliczeniu na złotówki daje blisko 29 milionów złotych!
Hurkacz jest pierwszym od ponad 40 lat zawodnikiem z Polski, który zakwalifikował się do ATP Finals. Ostatnim, który zagrał w turnieju kończącym sezon tenisowy był Wojciech Fibak. Awans do turnieju, który zostanie rozegrany w Turynie, Hurkacz zapewnił sobie dzięki wygranej w ćwierćfinale turnieju ATP 1000 Masters w Paryżu. Jego rywalem był Australijczyk James Duckworth, a starcie zakończyło się wynikiem 6:2, 6:7 (4), 7:5! W półfinale Wrocławianin niestety przegrał z Novakiem Djokoviciem 6:3, 0:6, 6:7.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
