To był niesamowity, trwający dwie godziny i dwadzieścia minut pojedynek. Rozstrzygnął się w najlepszy możliwy sposób, czyli w tie-breaku w trzecim, decydującym secie. Novak Djoković musiał się bardzo napracować, by pokonać Polaka. Nic zatem dziwnego, że po meczu klaskał, a publiczność zgotowała owację na stojąco, gdy Hurkacz schodził z kortu.
Tie-break również był bardzo zacięty. W końcówce był remis 5:5 i serwował Polak. Doszło do wymiany, w której Hubert Hurkacz miał niezłą pozycję do ataku z forhendu z połowy kortu. Próbował zagrać mocno, winnera, ale trafił tylko w siatkę.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Chwilę później Novak Djoković serwował przy piłce meczowej. Znów jednak doszło do wymiany, w której Hurkacz zdecydował postawić wszystko na jedną kartę i poszedł do siatki. Djoković chciał go minąć z bekhendu, zagrał jednak na rakietę Polaka, który uderzył wolejem. Sędzia boczny krzyknął aut, ale nawet Serb i sędzia główny nie był pewny, że piłka wyszła za pole gry. Hurkacz zdecydował się na challenge, po którym okazało się, że piłka o ok. dwa centymetry wyszła za linię boczną.
W finale turnieju w Paryżu Djoković zmierzy się ze zwycięzcą meczu: Daniił Miedwiediew (2. ATP) - Alexander Zverev (4. ATP).