Trener Igi Świątek komentuje wybuch 20-latki. "To trzeba przyjąć. Są dwa rodzaje tenisistów"

Łukasz Jachimiak
- Przed Igą na pewno dużo pracy, żeby znaleźć idealny balans i krzyczeć, kiedy to ją motywuje, a nie kiedy zabiera energię - mówi Piotr Sierzputowski. Trener wyjaśnia, dlaczego Iga Świątek przegrała z Belindą Bencić 6:7, 3:6 zacięty mecz o ćwierćfinał US Open.

Prawie półtorej godziny trwał pierwszy set poniedziałkowego spotkania światowego numeru 8 ze światowym numerem 12. W granym aż do wyniku 14-12 tie-breaku wyżej notowana Świątek miała cztery setbole, a Bencić wykorzystała piątego. Po przegraniu wyjątkowo zaciętego seta Iga obniżyła poziom gry. Mistrzyni olimpijska również, ale mimo to Szwajcarka wygrała wyraźnie, 6:3. I to ona zagra w ćwierćfinale US Open.

Na ile Idze zaszkodziły nerwy po pierwszej partii? Co jeszcze czeka Polkę w tym sezonie? O tym rozmawiamy z jej trenerem.

Zobacz wideo "US Open to będzie prawdziwy sprawdzian dla Igi Świątek"

Łukasz Jachimiak: Co czujesz po takim secie i po takim tie-breaku?

Piotr Sierzputowski: Jestem zadowolony z poziomu, bo to się świetnie oglądało, prawda?

Pod warunkiem, że masz zdrowe serce.

- Zgoda. Oczywiście czuję też niesmak, że minimalnie zabrakło do zwycięstwa. Iga wróciła w tym secie z dalekiej podróży i sprawiła, że świetna, nakręcona Bencić zaczęła grać ciut gorzej. Na początku niewiele można było przeciw niej zrobić. Iga nawet jak świetnie serwowała, to i tak musiała się szarpać, żeby domknąć każdego swojego gema serwisowego. Było bardzo trudno. A ona i tak sobie poradziła, wyszła z tego.

Tak, wyszła z 1:3 i 0:40 przy własnym podaniu, wyszła z 3:5, ale w tie-breaku prowadziła 5:2, w sumie miała cztery setbole i jednak jej ten set uciekł. A przez to uciekł też mecz, prawda?

- Przegrany drugi set mógł być następstwem tego, że tie-break jednak był dla Bencić, a nie dla Igi. Ale nie ma co gdybać. Po co się zastanawiać czy Iga by wygrała mecz, gdyby wygrała pierwszego seta? Obie grały odważnie, ryzykownie, a Belinda wyciągnęła tę końcówkę siłą woli. My mamy przegrany mecz, trzeba teraz wyciągnąć wnioski i zrobić swoją robotę. To lepsze od gdybania. Powiem tylko, że ten mecz Iga zagrała znacznie lepiej niż grała na US Open w pierwszym tygodniu.

Czyli będziesz Igę bardziej chwalił niż ganił, gdy siądziecie do analizy?

- Tak, choć trochę do życzenia jest. Jednak odrobinę za długo trwało przebicie się przez dobrą grę Belindy w pierwszym secie. Iga to zrobiła przy 3:5. A gdyby to zrobiła ciut wcześniej, to mogłaby wygrać seta bez tie-breaka. I mecz mógłby się potoczyć inaczej. Ale zostawmy gdybanie. W pierwszym secie Iga 95 proc. piłek grała bardzo dobrze, a Belinda pokazywała równie wysoką jakość. Mógłbym być rozczarowany, że piłka czasem latała trochę za nisko nad siatką, bo jak Iga ją trochę podnosiła, to pojawiało się więcej błędów Belindy. Ale wiem, że przede wszystkim zabrakło troszkę pewności siebie, poczucia skuteczności, jeszcze troszeczkę treningów. Mimo to zobaczyliśmy bardzo wysoki jakościowo tenis. Z bardzo małą liczbą błędów w pierwszym secie. Zobaczymy, ile paliwa zostało po tym meczu w baku Belindy. Nie zdziwię się, jeśli niewiele.

Na ile Idze przeszkodziły emocje, które po przegranym pierwszym secie pokazywała bardzo często? W pewnym momencie krzyknęła nawet "Przestań!" - nie wiem, czy do Ciebie, do kogoś innego ze sztabu, czy może do jakiegoś kibica.

- Trzeba pytać Igę, czy jej to przeszkadza. Natomiast według mnie wszystko kosztuje w takich meczach, w których walka idzie na małe punkciki. Wtedy kosztuje jeden trening, którego nie zrobiliśmy, kosztuje to, że ktoś się nie wyśpi i kosztuje również to, że ktoś się denerwuje. Jak Iga wygrywała Rolanda, to powiedziałem, że złożyło się na to bardzo dużo rzeczy. Dobra gra to tylko część sukcesu. A Iga w US Open nie doszła do momentu rozwinięcia skrzydeł w pełni. W meczu z Bencić była tego blisko, ale jeszcze trochę pozostałości z wcześniejszych meczów było. To była garstka tamtych błędów, ale była.

Iga ma po prostu taki styl bycia, taką osobowość, że musi czasem pokrzyczeć w kierunku swojego sztabu?

- Tak, to trzeba przyjąć. Są dwa rodzaje tenisistów - ci którzy tak robią i ci którzy tak nie robią. Po tej pierwszej stronie barykady jest na przykład Andy Murray, a po drugiej - Rafael Nadal. Pytanie, co komu pasuje. Ale przed Igą na pewno dużo pracy, żeby znaleźć tu idealny balans i krzyczeć, kiedy to ją motywuje, a nie kiedy zabiera energię. Tu po prostu trzeba czasu, doświadczenia. Moim zdaniem Iga nie przegrała z Belindą przez to, tylko dlatego, że Belinda tym razem była po prostu lepszą zawodniczką.

Barbara Schett powiedziała nam przed meczem, że Belinda Bencić jest bardziej kompletną tenisistką niż Iga. Moim zdaniem to nie jest prawda, natomiast całkowicie się zgadzam, że teraz Bencić jest w lepszym momencie kariery.

- Myślę, że więcej tenisowych narzędzi, umiejętności ma Iga. Natomiast zdecydowanie Bencić jest ostatnio w wielkim gazie i trzeba świetnie zagrać, żeby ją pokonać. Pewność siebie jej bardzo pomaga. Ale Iga była dla niej bardzo trudną rywalką. Przecież w pewnym momencie i jej nerwy puściły i się uderzała po twarzy.

Widzieliśmy to.

- Obie dziewczyny dużo ten mecz kosztował. W pierwszym secie obie grały na prawie 100 proc. swoich możliwości i o wszystkim ważyły te dwie piłki na miarę wygranego tie-breaka. Może wtedy Idze uciekły dwa-trzy uderzenia, bo z mojej strony zabrakło jakości treningu? Ale myślę, że jeżeli się człowiek czuje pewnie, to mu te piłki wejdą, a jeśli nie, to będzie trudniej takie piłki zmieścić.

Iga jest jedyną w tym sezonie tenisistką na świecie, która w każdym turnieju wielkoszlemowym dotarła do co najmniej IV rundy, za nią bardzo duża dawka grania, ale to nie koniec. Jakie są Wasze najbliższe plany?

- Za dwa tygodnie turniej w Ostrawie, później Indian Wells. Na pewno mamy te dwa turnieje, zastanawiamy się nad jeszcze jednym, ale zobaczymy czy zdrowie pozwoli, czy wystarczy paliwa. To z pewnością nie koniec sezonu, jeszcze trochę roboty zostało, jeszcze walczymy o ważne punkty i próbujemy się bić o turniej WTA Finals [dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu], jeśli się odbędzie. A jeśli nie, to o komfortową sytuację dzięki rankingowi w przyszłym sezonie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.