To nie tak miało wyglądać. Hubert Hurkacz odpadł w II rundzie US Open. Po dwóch godzinach i 50 minutach Polak przegrał z Włochem Andreasem Seppim 6:2, 4:6, 4:6, 6:7. W czwartym secie Polak miał kilka piłek setowych, ale nie wykorzystał żadnej, co chwilę później okrutnie się zemściło.
Polak odmienił na szczęście los swoich występów w US Open już kilka chwil później, gdy występował w turnieju deblowym w parze z Szymonem Walkowem. Polska para zdecydowanie nie była faworytem tego spotkania, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ich rywalami byli Juan-Sebastian Cabal i Robert Farah, rozstawieni w drabince deblistów z "5".
W pierwszym secie obydwie pary utrzymywały swoje podanie dość długo. Aż do stanu 4:3 dla Polaków, gdy serwowali ich rywale. Polski debel zdołał przełamać swoich przeciwników i pewnie dowiózł prowadzenie do końca seta, wygrywając 6:3.
W drugim secie żadna z par nie dała wyrwać sobie atutu, jakim jest własne podanie i konieczny był tie-break. W nim zdecydowanie lepiej radził sobie debel kolumbijski, który rozpoczął od prowadzenia 4:0. Tej przewagi nie oddali już do końca, wykorzystując pierwszą piłkę setową i wygrywając w tie-breaku 7:2.
Trzeci set to właściwie kopia pierwszego. Obydwie pary pilnowały swojego podania, choć Polacy mieli spore problemy w trzecim gemie. Wówczas rywale mieli aż dziewięć szans na przełamanie polskiej pary. To się jednak nie udało Kolumbijczykom, którzy zostali przełamani na 5:3. Hurkacz i Walkow utrzymali własne podanie i zwyciężyli w także trzecim secie.
Spotkanie, które trwało ponad 2 godziny, było przerywane z powodu opadów deszczu. Ale co ważniejsze, to Polacy zapisali wygraną na swoim koncie, wygrywając w trzech setach 6:3, 6:7(2-7), 6:3.