"Iga Świątek nie musi być Supermanem. Dlaczego miałaby nie płakać?"

Przy stanie 3:6, 0:1 płakała. Ale Iga Świątek nie poddała się w meczu z Fioną Ferro w drugiej rundzie US Open i wygrała 3:6, 7:6, 6:0. - Iga była sobą nie tylko w ostatnim, świetnym secie, ale i wtedy, gdy przeżywała wielkie problemy i płakała - przekonuje Maciej Synówka, trener i komentator tenisa.

Iga Świątek to światowy numer 8, a Fiona Ferro w rankingu WTA zajmuje dopiero 74. miejsce. Mimo to Francuzka była bliska sprawienia niespodzianki.

Przez dwa sety Iga męczyła się - popełniała dużo niewymuszonych błędów, niecierpliwiła się, wyraźnie miała problemy fizyczne.

Zobacz wideo "US Open to będzie prawdziwy sprawdzian dla Igi Świątek"

"Było widać, że Iga nie czuje się najlepiej"

- Iga nie jest maszyną, która będzie wygrywać każdy mecz. I tak gra wyjątkowo regularnie, przecież dotarła do minimum czwartej rundy każdego turnieju wielkoszlemowego w tym sezonie, wygrała dwa turnieje i niemal wszędzie dochodzi daleko. Ale jak się gra 60-80 razy w roku, to musi się zdarzyć gorszy dzień. I było widać, że w meczu z Ferro Iga fizycznie nie czuje się najlepiej - mówi Maciej Synówka, były trener m.in. Barbory Krejcikovej, Coco Vandeweghe, Belindy Bencić i Urszuli Radwańskiej.

Zamknięte oczy i sięganie do narzędzi

Mimo kłopotów Świątek się nie poddała. A po wyszarpaniu zwycięstwa w drugim secie, w trzecim dała koncert.

- Iga była sobą nie tylko w ostatnim secie, ale i wtedy, gdy przeżywała te wielkie problemy - twierdzi Synówka. Co konkretnie ma na myśli? - Na pewno przy stanie 3:6, 0:2 wielu kibiców tenisa z ciekawości włączyło mecz, żeby zobaczyć, co się dzieje, że Iga przegrywa. I co zobaczyli? Że ona ma kłopoty, ale nad nimi pracuje. Zobaczyli zamknięte oczy, koncentrację, sięganie do narzędzi, dzięki którym Iga może sobie poradzić - tłumaczy ekspert.

To pierwszy taki rok

Tak trudny i wygrany mecz na pewno dużo da 20-letniej Świątek. - Ten rok jest dla Igi wyjątkowo trudny. Ona nigdy wcześniej nie zagrała pełnego sezonu WTA, a ten sezon jest więcej niż pełen, bo przecież w programie były też igrzyska olimpijskie w Tokio. Iga jest bardzo zmęczona, a świetnie walczy i potrafi sobie poradzić z dużymi problemami - zauważa Synówka.

Trener dodaje też, że nie będzie zaskoczony, jeśli do końca tego sezonu Iga nic wielkiego już nie osiągnie. - Ale doświadczenia, które teraz zdobywa będą bardzo dużo znaczyły za rok, dwa, trzy. Wtedy Iga będzie już dokładnie wiedziała, jak sobie rozplanować 10 miesięcy grania, kiedy doładować, a kiedy zwolnić, chwilę odpocząć - tłumaczy Synówka.

Wszyscy oczekują

W meczu z Ferro Świątek nie zwolniła nawet po bardzo emocjonalnym momencie na początku drugiego seta. Po przegraniu pierwszego gema, przy swoim serwisie, Polka się rozpłakala. A chwilę później przegrywała już 0:2. - Nie zwątpiłem wtedy w Igę. Ta sytuacja pokazała tylko, jak olbrzymim wysiłkiem jest taki mecz. Łzy to oznaka smutku i dlaczego mielibyśmy tego Idze odmawiać? Zawodnik z pierwszej światowej "10" musi być Supermanem? Nie musi. A przecież jest pod większą presją niż każdy z nas - mówi Synówka.

- Status Igi bardzo się zmienił. Była 50., była 30. na świecie i przez moment mogła myśleć "cokolwiek zrobię, będzie okej", ale bardzo szybko awansowała do Top 10 i dziś już wszyscy oczekują, że będzie dostarczała wyniki i wszyscy wychodzą na nią, żeby zagrać życiowy tenis, żeby się pokazać - podsumowuje Synówka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.