Znamy szczegóły przeprowadzki Hurkacza do Monako. Podważają zarzuty wobec tenisisty

Hubert Hurkacz został oskarżony o "ucieczkę" do raju podatkowego, którym jest Monako. Zgodnie z informacjami, do których dotarł Sport.pl, tenisista ma dwie bazy (Monte Carlo i Floryda), ale przy ich wyborze nie kierował się chęcią uniknięcia uiszczania podatków. Te bowiem płaci - także w Polsce.

Podczas transmisji półfinałowego spotkania Wimbledonu z Matteo Berrettinim komentatorzy Polsatu przekazali: "Hubert Hurkacz od kilku dni jest rezydentem Monte Carlo". Po tej informacji wybuchła w Polsce burza wokół tenisisty. Część dziennikarzy, ekspertów, kibiców i polityków zaatakowała Hurkacza za brak patriotyzmu. Inni bronili jego decyzji. 

Zobacz wideo Życiowy sukces Hurkacza. "To jest spełnienie marzeń każdego tenisisty"

Hurkacz zaatakowany za "ucieczkę"

W "Krytyce Politycznej" pojawił się artykuł redaktora posługującego się pseudonimem "Galopujący Major". - Tymczasem nagle, latem 2021 pojawiała się rezydencja podatkowa w Monako. Akurat wtedy, gdy Hurkacz zaczął odnosić ogromne sukcesy, a wraz z tym - zarabiać ogromne pieniądze. Przenosiny, a de facto ucieczka do raju podatkowego, bo tak to się nazywa, rzecz jasna, znalazły swoich obrońców - czytamy.

Monako nazywane jest "rajem podatkowym", bo władze tego kraju nie pobierają od mieszkańców m.in. podatku dochodowego. Z tego powodu mieszka tam wielu znanych sportowców, ludzi kultury, celebrytów. - Szczegółów nie znamy. Nie wiemy, gdzie Hurkacz tak naprawdę mieszka. Czy na Florydzie, na której, jak wiadomo, bywał miesiącami, aby przygotowywać się pod okiem trenera, czy może już od jakiegoś czasu w Monako - dodał redaktor "Krytyki Politycznej".

Autor twierdzi, że podobnie jak Hurkacz postępuje wielu tenisistów, ale nie wszyscy. - Rafael Nadal płaci podatki na Majorce, ale podatki w Polsce płaciła Agnieszka Radwańska. Dominic Thiem mówi wprost, że nie wyobraża sobie przeprowadzki ze swojej Austrii do jakiegoś raju podatkowego. Więc jednak nie wszyscy. Pamiętam internetowe kpiny, jak ojciec Radwańskiej, wiadomo, ten straszny PiS-owiec, opowiadał, że to dla niego kwestia patriotyzmu gospodarczego. Cóż, można się śmiać, ale wolę patetyczne opowieści Radwańskiego niż zapewnianie Krzysztofa Hurkacza [ojciec tenisisty - przyp. red.], jak to dla Huberta pieniądze nigdy nie były najważniejsze, chociaż przeniósł się do raju podatkowego - stwierdził Galopujący Major.

Hurkacz płaci podatki również w Polsce 

Jak dowiedział się Sport.pl, Hubert Hurkacz ma dwa źródła zarobku: nagrody turniejowe i kontrakty sponsorskie z polskimi firmami. Tenisista płaci podatki od nagród w tych krajach, w których rozgrywane są imprezy tenisowe. Organizatorzy turniejów wypłacają tenisistom kwotę potrąconą o zaliczkę na podatek dochodowy według regulacji danego kraju. W wielu państwach istnieje też obowiązek składania zeznania rocznego i rozliczania się na zasadach ogólnych, ujmując już zapłaconą zaliczkę. Taka sytuacja dotyczy m.in. USA, Wielkiej Brytanii i Francji. 

- Na każdym turnieju zawodnicy otrzymują pieniądze pomniejszone o podatek, który potrącają organizatorzy. W mediach pojawia się często informacja, że dany tenisista otrzymał nagrodę w wysokości X dolarów. Trzeba jednak pamiętać, że od tych nagród potrącany jest jeszcze podatek według zasad obowiązujących w kraju rozgrywania turnieju. Tak to działa w większości przypadków. Przykładowo, gdy polski zawodnik gra na Wimbledonie i wygra jakieś pieniądze, to podatek zostanie mu potrącony już w Wielkiej Brytanii. W Polsce nie musi się wtedy podwójnie rozliczać. Wszystko jednak zależy od umów między danymi krajami, czy nie ma gdzieś podwójnego opodatkowania, ale takie sytuacje zdarzają się raczej rzadko - tłumaczy Dawid Celt, trener Magdy Linette i mąż Agnieszki Radwańskiej. Między wieloma krajami na świecie obowiązują umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania dochodu i majątku.

Jak usłyszeliśmy, w Polsce Hubert Hurkacz płaci podatki z tytułu kontraktów zawartych z polskimi firmami. Nie bierze obecnie udziału w turniejach rozgrywanych w naszym kraju, bo jako tenisista sklasyfikowany na 11. miejscu na świecie wybiera większe imprezy. Gdyby jednak grał w Polsce i wygrał jakiś turniej, musiałby jak każdy zapłacić podatek od otrzymanej nagrody. 

Dwie bazy

W ostatnich dniach narosło też wiele wątpliwości na temat miejsca zamieszkania Huberta Hurkacza. Jak ustaliliśmy, polski tenisista ma od kilku miesięcy dwie bazy treningowe. Jedna znajduje się w Saddlebrook na Florydzie, druga w Monako. Adres w Monte Carlo nie jest więc efektem ostatniego sukcesu Hurkacza na Wimbledonie, gdy na początku lipca dotarł do półfinału i zarobił największe pieniądze w karierze.

Jedną bazę Hurkacz wybrał na Amerykę Północną, gdzie odbywa się wiele turniejów na kortach twardych, m.in. US Open, Miami, Indian Wells, Cincinnati, Toronto. Oswaja się z tamtejszym klimatem i to nie przypadek, że wszystkie trzy dotychczas wygrane przez niego turnieje rozgrywane są w USA (Winston-Salem 2019, Delray Beach 2021, Miami 2021). W Stanach odpowiada mu pogoda, korzysta z dobrej infrastruktury, ma łatwy dostęp do trenera Craiga Boyntona, który jest Amerykaninem. Na Florydzie ma też wielu sparingpartnerów, z którymi może trenować. Łatwiej również dolecieć ze Stanów np. do Australii. Zaletą treningu Hurkacza na Florydzie w grudniu jest fakt, że przebywa wówczas w klimacie zbliżonym do tego, w jakim rozgrywany jest w styczniu wielkoszlemowy Australian Open. 

Na Florydzie polski tenisista przebywa do grudnia do wiosny. Następnie przenosi się do Europy, gdzie tradycyjnie odbywają się turnieje na kortach ziemnych przygotowujące do rozpoczynającego się w maju Roland Garros. Jak słyszymy, z tego powodu Polak postawił na Monte Carlo. Kierując się odpowiednim klimatem, liczbą dni słonecznych, infrastrukturą i potencjalnymi sparingpartnerami. We Wrocławiu może trenować jedynie Kacprem Żukiem (170. na świecie) oraz Kamilem Majchrzakiem (109.) i to tylko na kortach ziemnych, a w Monako m.in. z Matteo Berrettinim i innymi włoskimi tenisistami, Novakiem Djokoviciem, Stefanosem Tsitsipasem, Alexanderem Zverevem i francuskimi zawodnikami. Wszyscy oni mieszkają w Monte Carlo, z którego też łatwiej podróżować po Europie.

Jak dowiedział się Sport.pl, o wyborze Florydy i Monako miały zadecydować takie czynniki, jak pogoda, logistyka i sparingpartnerzy, a nie chęć ucieczki do raju podatkowego. Mimo zagranicznych baz Hurkacz płaci podatki od kontraktów sponsorskich w Polsce. Z kolei nawet gdyby miał status polskiego rezydenta podatkowego, podatki od nagród wygranych w turniejach i tak płaciłby dalej w krajach rozgrywania tych imprez, na mocy odpowiednich umów międzynarodowych. Nasze informacje podważają zarzuty formułowane w mediach i internecie wobec Hurkacza, jakoby uciekł z Polski, by nie płacić w ojczyźnie podatków.

Po czasie przyznał to też Galopujący Major na Twitterze.

Hubert Hurkacz ma dwa miejsca zamieszkania, by choć przez chwilę poczuć namiastkę domu, a nie urzędować przez cały rok w hotelach. W każdym sezonie rozgrywa około 32 turniejów, co zajmuje 32 tygodnie. Do tego trzeba doliczyć kilka tygodni okresu przygotowawczego przed sezonem na kortach twardych, drugi okres przygotowawczy przed imprezami rozgrywanymi na ziemi i na trawie. Tydzień lub dwa spędza też zwykle w Tatrach na treningach wytrzymałościowych. Za granicą przebywa średnio przez 46 tygodni w roku. Nie raz jak rozmawiałem z nim śmiał się, że całe życie jest w podróży.

Fibak broni Hurkacza

Tytuł artykułu, który ukazał się w "Krytyce Politycznej" brzmi: "Za raj podatkowy Hurkacz nie powinien być sponsorowany". Autor kontynuuje: "Hubert Hurkacz dokonał wyboru podatkowego. Nie, nie został zmuszony do emigracji warunkami politycznymi, ekonomicznymi, nawet własną ciekawością świata. Dokonał wyboru podatkowego, aby nikomu podatków nie płacić. I się z nikim nie dzielić. Dokonał więc także wyboru moralnego. Nie będzie płacił podatków w kraju, którego podatnicy przez lata go mimo wszystko wspierali. Owszem, ma do tego prawo. A my mamy prawo oceniać to jako wypięcie się na innych. I prawo żądania od spółek skarbu państwa, aby uzależniły sponsoring sportowy od płacenia podatków w Polsce".

Wojciech Fibak był pierwszym polskim rezydentem w Monte Carlo. Propozycję prawa pobytu otrzymał w 1976 roku od Rainier III Grimaldiego, ojca obecnego księcia Monako Alberta II, po ćwierćfinale rozgrywanego tam turnieju, gdy pokonał słynnego Bjorna Borga. - Traktowałem to jak wielkie wyróżnienie. Sprawa Huberta jest delikatna. Obecnie bardzo silne są głosy patriotyczno-narodowe. Hubert osiągnął prawie wszystko sam, przy pomocy rodziny, częściowo tylko związku tenisowego. To nie jest kariera, jak w innych dyscyplinach sportu, gdzie państwo przez wiele lat finansuje rozwój sportowca. Tenis jest sportem wybitnie indywidualnym. Pod tym względem Hubert nie ma żadnego długu wobec związku czy klubu - twierdzi Wojciech Fibak w rozmowie ze Sport.pl.

Inaczej uważa redaktor "Krytyki Politycznej". - Przede wszystkim sama możliwość trenowania w relatywnie zamożnym i bezpiecznym kraju jest już ogromnym wsparciem. Nie trzeba przywoływać kazusu Palestyny i zastanawiać się, dlaczego nie ma tam aż tak wielu szans na karierę. Można poczytać wywiady z Djokoviciem, co czuł, gdy na Belgrad spadały amerykańskie bomby - wskazuje.

- W przypadku Hurkacza, wbrew rojeniom wielu kibiców, wsparcie poszło jednak o wiele, wiele dalej. Nie tylko mógł sobie układać program zajęć szkolnych pod swoje treningi, nie tylko trenował na polskich kortach, ale przede wszystkim otrzymał wsparcie finansowe - dodaje "Galopujący Major" i cytuje Krzysztofa Hurkacza, ojca tenisisty. - PZT w ograniczonym zakresie uczestniczył w rozwoju Huberta. Związek pomagał nam w jakiejś części, na przykład przy wyjeździe na mistrzostwa Europy, częściowo pokrywając koszty podróży na turnieje indywidualne. Staraliśmy się sobie sami dać radę - mówił Hurkacz senior w rozmowie z Eurosportem. 

Świątek i Hurkacz przykładem dla innych

Fibak podkreśla, że Monte Carlo to nie tylko piękne miejsce, idealne do treningu, ale także oaza bezpieczeństwa. - Wielu tenisistów decyduje się tam zamieszkać. Można grać w tenisa przez cały rok. Lepiej trenować z Tsitsipasem lub Djokoviciem niż w Polsce. Hubert wylądował w tym samym budynku, w którym mieszkam od 40 lat. Sąsiadami są tu m.in. Ivan Ljubicić [aktualny trener Rogera Federera - przyp. red.] i kolarz Peter Sagan. Floryda jako opcja zimowa to też świetne rozwiązanie. Amerykański sposób podejścia do życia, jedzenia, sportu, pozytywne nastawienie bardzo pomagają Hubertowi. Na południu Europy ludzie są podobni, bo Monte Carlo jest bardzo międzynarodowe. To naturalna droga dla niego by się rozwijać. Wspieram go w tym wyborze, ale zaznaczam, że sam o tym zdecydował - przekonuje nasz najlepszy tenisista w historii.

- Hubert Hurkacz wraz z Igą Świątek i Robertem Lewandowskim są dziś najlepszymi ambasadorami Polski. O tym, jak Hubert i Iga są wielkimi patriotami świadczy także ich ostatni występ w Gdyni. Tuż po Wimbledonie, a przed igrzyskami, spędzili cały dzień w upale z dziećmi, promowali tenis w naszym kraju. Oboje bardzo poważnie podchodzą do igrzysk, a wielu zawodników wycofało się z zawodów olimpijskich. Na czele z Rafaelem Nadalem i Rogerem Federerem - kończy Fibak.

Więcej o:
Copyright © Agora SA