Po raz ostatni Polka (WTA 218) walczyła w takim turnieju w 2016 roku w chińskim Nanchangu, gdzie odpadła w pierwszej rundzie z Japonką Miyu Kato (6:1, 6:7, 3:6). Tym razem, po skutecznej grze w eliminacjach, w pierwszym meczu turnieju głównego zmierzyła się ze sklasyfikowaną o ponad 100 miejsc wyżej w światowym rankingu Hiszpanką Nurią Parrizas-Diaz (WTA 117).
Urszula Radwańska znakomicie weszła w to spotkanie. Pierwszego seta wygrała 6:2 w zaledwie nieco ponad pół godziny, trzykrotnie przełamując rywalkę. 30-letnia zawodniczka, która niedawno dotarła do ostatniej rundy eliminacji wielkoszlemowego Wimbledonu, bardzo dobrze rozpoczęła drugą partię, w której prowadziła 3:1 z przełamaniem.
Problem w tym, że później w grze Polki nastąpiła zapaść i z kolejnych dwunastu gemów wygrała tylko jednego. Być może było to spowodowane problemami z plecami, które zgłaszała w drugiej partii. To wszystko sprawiło, że Parrizas-Dias drugiego seta wygrała do 3, a trzeciego do 1 i to ona awansowała do kolejnej rundy turnieju w Pradze.
Najwyżej rozstawionymi zawodniczkami w stolicy Czech są zawodniczki gospodarzy. Petra Kvitova (WTA 12) sensacyjnie przegrała jednak już w pierwszym meczu ze Słowaczką Rebeccą Sramkovą 6:7, 6:3, 4:6. W grze pozostaje za to zwyciężczyni ostatniego Rolanda Garrosa - Barbora Krejcikova (WTA 13).