Największa sensacja Wimbledonu! Już awansowała o 163 miejsca w rankingu! "Będę musiała zrobić pranie"

Jakub Balcerski
- Gdy pakowałam się na Wimbledon, rodzice pytali się mnie, czemu pakuję tyle ubrań. Teraz chyba będę musiała zrobić pranie - mówiła po niespodziewanym awansie do IV rundy Wimbledonu Brytyjka Emma Raducanu. To największa sensacja tegorocznej edycji turnieju. Przed pierwszym meczem była 338. zawodniczką światowego rankingu, a już teraz wiadomo, że awansuje o 163 pozycje. I nikt nie wie, gdzie się zatrzyma.

Raducanu swój pierwszy turniej WTA rozegrała dopiero na początku czerwca. Wcześniej grała mało nawet w turniejach ITF przez kontuzję i szkołę, którą zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Później przyszła epidemia koronawirusa, a Brytyjka już przez szesnaście miesięcy nie wystąpiła w żadnym turnieju na najwyższym poziomie. W końcu zadebiutowała w cyklu WTA Tour Nottingham odpadła już w pierwszej rundzie, ale i tak dziesięć dni później w tym samym miejscu, choć w turnieju ITF, wywalczyła sobie dziką kartę na występ w wielkoszlemowym Wimbledonie. I jej debiut pobił wszelkie możliwe oczekiwania.

Zobacz wideo

Największa sensacja Wimbledonu. Raducanu najmłodszą Brytyjką w IV rundzie turnieju w erze Open

W pierwszej rundzie pokonała 150. na świecie Witaliję Djaczenko z Rosji 7:6 (7:4), 6:0, a następnie uporała się z 42. zawodniczką rankingu WTA - Czeszką Markitą Vondrousovą 6:2, 6:4. Brytyjskie media zaczęły pisać o "underdogu, który pokonuje bardziej doświadczone rywalki i staje się największą sensacją tegorocznej edycji turnieju". W sobotę przeciwniczką Brytyjki była Sorana Cirstea, czyli 45. zawodniczka rankingu. Rumunka przegrała 3:6, 5:7, a Raducanu po wykorzystanej piłce meczowej uklęknęła na trawie i złapała się za głowę.

Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Została pierwszą nastoletnią Brytyjką od ośmiu lat, która awansowała do IV rundy Wimbledonu i jednocześnie najmłodszą na tym etapie turnieju w erze Open - w tamtym momencie miała zaledwie 18 lat i 239 dni. Nie dostała jeszcze wyników swojej matury, którą pisała w tym roku, a już zdała z wyróżnieniem pierwsze tak trudne egzaminy w świecie tenisa.

Urodzona w Toronto, wychowana w Londynie córka rumuńsko-chińskiego małżeństwa. Rodzice pytali, czemu na Wimbledon pakuje tyle ubrań

Raducanu jest Brytyjką urodzoną w Kanadzie, której rodzicami są Rumun i Chinka. Po tacie odziedziczyła nazwisko, a po mamie charakterystyczne rysy twarzy. W wieku dwóch lat przeniosła się wraz z nimi z Toronto do Londynu, gdzie się wychowała. Trzy lata później zainteresowała się tenisem i rodzice zapisali ją do akademii w Bromley. Po kilku latach intensywnych treningach zaczęła grać swoje pierwsze turnieje ITF jako jedna z najlepiej zapowiadających się zawodniczek z rocznika 2002. Otrzymywała wsparcie z programu brytyjskiej federacji tenisowej (LTA), która daj pomoc medyczną, trenerską i finansową zawodniczkom, które mają największe szansa awansu do najlepszej setki rankingu WTA. Raducanu miała być wielką nadzieją - w ciągu kolejnych miesięcy wygrała trzy turnieje ITF. Pierwszy przyszedł już w wieku 13 lat - najmłodszym, w jakim mogła zagrać na tym poziomie. Cztery lata później była na poziomie najlepszej dwudziestki światowego rankingu juniorek.

Przez kontuzje i naukę, którą w jej karierze zawsze na pierwszym miejscu stawiali rodzice, nie grała w zbyt wielu turniejach. Gdy przyszła epidemia koronawirusa, opóźniał się jej debiut w cyklu WTA Tour. Ostatecznie została przez szesnaście miesięcy bez gry na najwyższym poziomie, aż do czerwca tego roku i nieudanego debiutu w Nottingham. Musiała odczekać, aż będzie po maturach, choć sama woli sukcesy sportowe niż te w szkole. - Od najwyższego wyniku na maturze, wolałabym przejść do kolejnej rundy na Wimbledonie - mówiła po pokonaniu Markity Vondrousovej. Gdy wygrała z Soraną Cirsteą, zdradziła też, że jej rodzice nie wierzyli w jej wielki sukces w tegorocznej edycji turnieju. - Kiedy się pakowałam, rodzice pytali się mnie, czemu zabieram tyle ubrań. Teraz chyba będę musiała zrobić pranie - śmiała się zawodniczka. Zapytana o to, co zrobi ze 116 tysiącami funtów, które zarobiła na awansie do IV rundy, odpowiedziała, że weźmie swój sztab na kolację w podziękowaniu za pracę, bez której nie byłoby jej sukcesów. 

Brytyjczycy mają swoją Świątek? "Jest niezwykłą zawodniczką"

Brytyjskim mediom skończyły się pomysły na to, gdzie może zajść Raducanu. Bukmacherzy już nie wskazują jej rywalek jako wyraźnych faworytek kolejnych spotkań. Skoro nie przegrała z solidnymi zawodniczkami połowy pierwszej setki rankingu WTA, to czemu ma być gorsza od tych sklasyfikowanych w nim jeszcze wyżej. Pisze piękną historię, wręcz wimbledońską bajkę. Nie traci setów, gra bez presji i cieszy się każdym uderzeniem, a rywalki często tylko przyglądają się i zastanawiają: jak to możliwe?

W rozmowie dla oficjalnej strony Wimbledonu Tracy Austin, która w wieku 16 lat w 1979 roku wygrywała US Open, nazwała ją "nieustraszoną". - Jest niezwykłą zawodniczką. Umie się bronić i rozważnie atakuje, ma też własny temperament, choć świetnie go kontroluje. Wydaje się bardzo rozsądna - stwierdziła Austin. Brytyjka, która w rankingu WTA zajmowała 338. miejsce przed rozpoczęciem turnieju już ma gwarancję awansu o 163 pozycje, a jeśli w czwartej rundzie pokona Australijkę Alję Tomljanović (75. miejsce w rankingu WTA), to w ćwierćfinale turnieju mogłaby zagrać przeciwko światowemu numerowi jeden - Ashleigh Barty. Kiedyś mówiła jednak, że jej idolkami są Li Na i Simona Halep. Czerpie od nich odwagę i grać przeciwko najlepszym się nie boi.

Cieszyć może się Iga Świątek, która z Brytyjką może zmierzyć się dopiero w finale Wimbledonu. Polka kiedyś pokonała ją właśnie na kortach Wimbledonu - w juniorskim turnieju sprzed trzech lat. Teraz w przypadku awansu 18-latki do kolejnych rund rywalizacji Świątek może służyć za zawodniczkę, do której Raducanu będzie bardzo chętnie porównywana. Może będzie się pisać o tym, że Brytyjczycy mają już swoją Świątek. A ona już ma od Polki lepszy start, bo tenisistka z Raszyna po debiucie w WTA Tour w 2019 roku ze swojego pierwszego turnieju wielkoszlemowego odpadła w drugiej rundzie, co i tak było dobrym wynikiem. Co wydarzyło się nieco ponad rok później w Paryżu, wszyscy wiemy. A z takim wejściem do światowej czołówki nikt nie zabroni Raducanu myśleć o podobnych sukcesach. Jej mecz z Alją Tomljanović w IV rundzie Wimbledonu zaplanowano na poniedziałek na godzinę 17:30 na korcie numer 1. Pięć i pół godziny wcześniej na korcie numer 2 z Ons Jabeur zagra Iga Świątek. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.