Mordercza trawa torpeduje Wimbledon. Tenisiści grzmią: Boże, nie mogę w to uwierzyć

Do igrzysk olimpijskich zostały niespełna trzy tygodnie. Tymczasem tenisiści występujący w Wimbledonie muszą uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy na zdradliwej nawierzchni. Zawodnicy ślizgają się w najlepsze i niestety, trawa na Wimbledonie ponownie stała się przyczyną urazów.

Przez pierwsze dwa dni nad kortami przeszło oberwanie chmury, co spowodowało, że głównie na korcie centralnym warunki stały się wręcz niebezpieczne dla zdrowia zawodników. Mający na sobie obuwie z płaską podeszwą zawodnicy ślizgają się niczym na lodowisku. Do takich warunków przydałyby się buty piłkarskie.

Zobacz wideo "Iga Świątek uczy się od Mattek-Sands. W przyszłości mogą wygrać jakiegoś szlema"

Dwie kontuzje na Wimbledonie. Winna śliska nawierzchnia

Nawierzchnia zebrała spore żniwo we wtorek, kiedy w meczach dwóch wielkich gwiazd światowego tenisa doszło do kontuzji. Wśród kobiet skreczowała Serena Williams. W meczu z Białorusinką Alaksandrą Sasnowicz przy wyniku 3:3 w pierwszym secie Amerykanka poślizgnęła się, na skutek czego odnowił się jej uraz kolana. - Byłam załamana z tego powodu, że musiałam się wycofać z turnieju po kontuzji prawej nogi. – napisała Williams w mediach społecznościowych. – To było bardzo brutalne dla Sereny, ale kort centralny jest tam wyjątkowo śliski. Niełatwo się tam poruszać po korcie – tak całą sytuację na Twitterze skomentował Andy Murray.

Również we wtorek pech dopadł Adriana Mannarino, który mierzył się z Rogerem Federerem. Prowadził 2:1 w setach i stało się dokładnie to samo, co z Sereną – Francuz poślizgnął się i też doznał kontuzji kolana, na skutek której skreczował. Po meczu Szwajcar się nie cieszył i był wręcz smutny, że jego rywala spotkał taki pech. Nie mógł również uwierzyć w przypadek Sereny Williams. – To oczywiście okropne, że są to mecze jeden po drugim i dopadło to również Serenę. Boże, nie mogę w to uwierzyć – powiedział. Także przeciwniczka Sereny zwróciła uwagę na śliski kort. Twierdziła, że celowo nie biegła do uderzeń z szerokiego kąta, choć gdyby nie warunki, to by to robiła.

Rozkładany dach nie pomógł

Williams i Mannarino to jedyni sportowcy, którzy pożegnali się z turniejem w pierwszych dniach w ten sposób. Sugeruje to, że najbardziej zdradliwe warunki panują na korcie centralnym. W 2009 roku nad kortem zamontowano rozsuwany dach, dziesięć lat później zadaszenia doczekał się też kort numer 1. Oprócz dachu zamontowano rozległy system wentylacji. Ale efekt jest taki, że trawa dalej jest mokra. Dodatkowo, deszcz jaki spadł w poniedziałek i wtorek dodatkowo zwilżył murawę i ta nie mogła wyschnąć, bo zamknięto dach. Korty zostały więc odcięte od wiatru i słońca. – Czuję, że pod dachem jest bardziej ślisko. Nie wiem, czy to tylko przeczucie. Trzeba się tam poruszać bardzo ostrożnie. Jak za mocno przyciśniesz w złym momencie, to upadasz – stwierdził Federer.

We wtorkowym oświadczeniu All England Club, organizator rozgrywek, bronił stanu przygotowania nawierzchni. "Przygotowanie trawiastych kortów jest dokładnie takie samo, jak w poprzednich latach. Każde boisko jest sprawdzane przez nadzorujących Wielkiego Szlema, biuro sędziowskie i zespół zajmujący się boiskami przed rozpoczęciem gry i w oba dni byli zadowoleni z warunków. Pierwsze dwa dni były najbardziej mokre od prawie dekady, co wymagało zamknięcia dachu na korcie centralnym i korcie numer 1 przez długi czas. To jest czas, kiedy trawa jest najbardziej soczysta i zielona, co powoduje dodatkowe nawilżenie naturalnej powierzchni" – czytamy w oświadczeniu. Organizatorzy są pewni, że w następnych meczach będzie tylko lepiej.

Inni również się ślizgają. Od dawna nikt nie grał na trawie

Oby, bo dwie kontuzje zakończone kreczem z powodu nawierzchni, to o wiele za dużo. A nie tylko Williams i Mannarino mieli nieprzyjemność ślizgać się po korcie. Novak Djoković podczas swojego pierwszego meczu kilka razy upadał próbując zmienić kierunek biegu, albo doskakiwać do siatki. – Szczerze mówiąc nie pamiętam, żebym tyle razy upadał na boisku. Jest dość ślisko. Nie wiem czy to dlatego, że dach był zamknięty, czy że padało dość dużo w ciągu ostatnich dni. Zamierzam popracować nad swoimi ruchami i trochę mniej ślizgać się po trawie – powiedział obrońca tytułu.

Lista zawodników i zawodniczek, którzy mieli problem z przyczepnością, jest naprawdę długa. Kilka razy poślizgnęła się Bianka Andreescu. Według niej kort numer 2 był "superśliski", ale nie chciała zrzucać na to swojej porażki. Aryna Sabalenka zdradziła, że to, co przytrafiło się Serenie Williams, siedziało jej w głowie, kiedy wychodziła na swój mecz. Podczas spotkania rozgryzła to, w jaką przyjąć postawę, aby zminimalizować ryzyko poślizgu. Trzymając swoje ciało odpowiednio nisko, trawa wydaje się mniej śliska i bardziej miękka.

Niezadowolony z warunków był również Nick Kyrgios. I jak to on, dał o tym znać. Na korcie, podczas meczu pierwszej rundy z Ugo Humbertem, zrobił niemal idealny szpagat. Oczywiście, nie z własnej woli. Ale Grek uważa, że taki jest urok gry na trawie i trzeba mieć to wkalkulowane. Kyrgios miał pretensje, że kort jest zbyt "wolny". – Dla tych, co oglądają to w domu – tutaj powinno być szybko. To tenis na trawie. A oni to spowolnili. To nie jest już trawa. To jest wolne. Wolne! Spróbujcie to podlać. Stwórzcie znowu trawiaste korty, dzięki – powiedział Kyrgios do kamery.

Coco Gauff, która na Twitterze również zwróciła uwagę na to jak ślisko jest podczas Wimbledonu (sama również miała ten problem), ma swoją teorię na temat tego, dlaczego tenisiści tak się ślizgają. – Ogólnie rzecz biorąc, nikt nie jest przyzwyczajony do poruszania się po trawie, bo sezon jest krótki – stwierdziła. I coś w tym jest, bo mało który turniej jest rozgrywany na trawie. Oczywiście jest to Wimbledon z racji tradycji i kilka innych mniejszych turniejów rozgrywanych mniej więcej w tym okresie. Kiedyś również Australian Open i US Open odbywały się na trawie, ale oba turnieje przerzuciły się na twardą nawierzchnię. Ale za tradycyjny uważany jest tenis na kortach trawiastych. I mało prawdopodobne, żeby to się zmieniło. Dodajmy też, że przez pandemię w zeszłym roku sezonu na trawie nie było w ogóle. Novak Djoković stwierdził, że to również przez to miał problemy na przyczepnością na korcie. Nie grał na trawie od prawie dwóch lat.

Igrzyska za pasem

Jak zwykle przy tego typu zdarzeniach powraca temat tego, jak dba się o bezpieczeństwo zawodników i co można zrobić, aby było lepiej. Wśród propozycji jest poprawa cyrkulacji powietrza, rozpoczęcie zawodów nieco później, czy pozwolenie tenisistom na założenie lepszych butów. Poślizgi zakończone kontuzjami na Wimbledonie to nie pierwszyzna. W 2013 roku urazów na skutek śliskiej nawierzchni doznały Maria Szarapowa, Wiktoria Azarenka czy Caroline Wozniacki.  W 2017 roku zawodnicy tacy jak Federer czy Simona Halep także ostrzegali, że warunki na Wimbledonie nie są bezpieczne. Na dodatek wtedy fala upałów spowodowała, że trawa nie wyglądała najlepiej, albo po prostu nie było jej wcale.

Ale takie rzeczy nie dzieją się tylko na Wimbledonie. Dwa lata temu podczas turnieju Queen's Club w Londynie Juan Martin del Potro poślizgnął się na trawie i doznał kontuzji kolana. Potem musiał poddać się wielu operacjom. W marcu poinformował, że podda się czwartemu zabiegowi. Natomiast w tym miesiącu w niemieckim Halle, David Goffin poślizgnął się i upadł. Doznał kontuzji, która wykluczyła go z Wimbledonu.

Nie tylko poślizgi spędzają zawodnikom sen z powiek. Podczas ostatniego turnieju w Rzymie Rafael Nadal potknął się o linię, która oderwała się od kortu. W trakcie Australian Open opieszale przerywano mecze podczas ekstremalnych upałów i z powodu złej jakości powietrza, co spowodowane było pożarami. Na tym samym turnieju dochodziło również to kontuzji z powodu nawierzchni. Gumowe podłoże zrobione m.in. ze starych opon samochodowych było lepkie podczas upałów. W 2007 roku wymieniono nawierzchnię.

W przyszłości wypadałoby pomyśleć co zrobić, aby poprawić te wszystkie niedociągnięcia. Na razie startujący w Wimbledonie tenisiści mogą zrobić tylko jedno – trzymać kciuki za ładną pogodę i słońce, dzięki któremu korty trochę wyschną, a także iść śladem Sabalenki i minimalizować ryzyko poślizgów na tyle, na ile to możliwe. Już w tym miesiącu rozpoczynają się igrzyska olimpijskie w Tokio. Ewentualna kontuzja na turnieju w Londynie może być więc piekielnie bolesna, nie tylko w dosłownym znaczeniu.

Więcej o: