"Byli tacy eksperci, którzy nie uznali zwycięstwa Linette. Teraz nikt jej tego nie odbierze"

- Agnieszka była pod wrażeniem i powiedziała, że tak grającej Magdy jeszcze nie widziała. Ale ja nie chcę się za bardzo ekscytować - mówi Dawid Celt. Były trener, a prywatnie mąż Agnieszki Radwańskiej teraz prowadzi Magdę Linette. Poznanianka właśnie wygrała w II rundzie Wimbledonu z Eliną Switoliną 6:3, 6:4. To duży sukces, bo Ukrainka była rozstawiona z numerem 3.

Magda Linette potrzebowała zaledwie godziny i pięciu minut, by wyeliminować z turnieju Switolinę. Notowana na 44. miejscu w rankingu WTA Polka była pod każdym względem lepsza od światowego numeru 5.

Zobacz wideo Iga Świątek: Najważniejsze jest to, żeby nie mieć oczekiwań w stosunku do swojej gry. Wtedy mój poziom się poprawia

Łukasz Jachimiak: Serdeczne gratulacje, bo to był chyba jeszcze lepszy mecz Magdy niż z Ashleigh Barty na Roland Garros. A na pewno satysfakcja większa, gdy dobrą robotę można skończyć wygraną piłką meczową, a nie kreczem rywalki, prawda?

Dawid Celt: Oczywiście, że tak. Ale będę się upierał, że gdyby nie bardzo dobra gra Magdy w tamtym meczu, to Barty by z kortu nie zeszła.

Jestem co do tego przekonany.

- Tam dostaliśmy informację, że Magda potrafi grać na wysokim poziomie. Czasami są problemy z utrzymaniem tego poziomu, są różnego rodzaju wahania, ale wiemy, że Magda potrafi się wspiąć na najwyższy level. I pracujemy nad tym, żeby była w stanie jak najdłużej na nim grać. Tamto zwycięstwo było może niepełne przez krecz Barty, ale bardzo ważne. Trzeba było wtedy zagrać naprawdę dobrze, wygrać seta i pokazać siłę na początku drugiego, żeby numer 1 zrozumiał, że nic nie wskóra. Wtedy Magda złamała Barty. Oczywiście byli tacy eksperci, którzy nie uznali jej zwycięstwa. Teraz już nie ma żadnych wątpliwości, już nikt Magdzie sukcesu nie odbierze. Ale mówmy o Wimbledonie.

Bardzo chętnie: 28 winnerów przy tylko 15 niewymuszonych błędach - czy ta statystyka pokazuje, że Magda ze Switoliną zagrała perfekcyjny mecz? Wiem, że tak napisał Panu Wojciech Fibak, ale Pan pewnie się nie zgodzi.

- Na pewno bardzo dobry, ale czy perfekcyjny? Człowiek się rodzi niedoskonały i niedoskonały umiera, mimo że się uczy przez całe życie. Było to bardzo równe spotkanie w jej wykonaniu. Poza minimalnym stresem na początku [Polka została przełamana już w pierwszym gemie], bo duży kort, wielkie nazwisko i trzeba było sobie z tym poradzić. Magda bardzo powtarzalnie grała zwłaszcza przy swoich gemach serwisowych. A w końcówce wytrzymała, nie pękła, wywalczyła przełamanie i zamknęła wszystko serwisem. Dla mnie to bardzo cenna informacja, a jeszcze cenniejsza dla Magdy, bo takie zwycięstwa budują i utwierdzają w tym, że człowiek robi dobrą pracę

Wiem, że pisał do Pana Wojciech Fibak, a co powiedziała albo napisała Pana żona, Agnieszka Radwańska, a więc wybitna ekspertka od grania na Wimbledonie?

- Agnieszka była pod wrażeniem i powiedziała, że tak grającej Magdy jeszcze nie widziała. Ale ja nie chcę się za bardzo ekscytować. Tenis nie daje się człowiekowi długo pocieszyć. Magda ma piękną chwilę, osiągnęła jeden z większych sukcesów w karierze, ale już trzeba powoli kierować myśli w stronę Pauli Badosy. Tak w naszym sporcie jest. Nawet jak wygrywasz turniej, to nie masz czasu się pocieszyć, bo ruszają przygotowania do następnego turnieju. Dziś wielkie gratulacje dla Magdy, dla niej słowa uznania, a ja staram się nie przeszkadzać. Trochę tour poznałem, wiem, jak ważną rolę odgrywa strona mentalna, do tego przywiązujemy sporą wagę i kroczek po kroczku walczymy o to, żeby Magda była lepszą zawodniczką.

To Pan namówił Magdę do odważniejszego grania, prawda?

- Tak. Generalnie pracujemy nad tym, żeby Magda grała troszkę szybciej po koźle, żeby się nie bała przesuwać w kort, żeby nie bała się przekraczać linii końcowej. Od początku naszej współpracy to akcentujemy. A kiedy grasz z Barty czy ze Switoliną, to szczególnie musisz wyjść poza swoją strefę komfortu. Musisz wyjść poza to, w czym czujesz się pewnie. I z Barty, i ze Switoliną założenie było takie, żeby próbować rywalkę wyprzedzać. Wiemy, że Ukrainka w prawo, w lewo w jednym rytmie może biegać i biegać przez trzy dni. Dlatego chcieliśmy, żeby poczuła presję. Switolina nie gra tak szybko jak na przykład Anisimova czy Badosa, więc były okazje, żeby Magda podejmowała ryzyko, żeby wchodziła w kort i przyspieszała, a później zamykała akcje blisko siatki. Magda też bardzo dobrze zmieniała kierunki. Teoria to jedno, a praktyka - drugie. Świetnie, że była w stanie robić na korcie wszystko, co zaplanowaliśmy i to przez cały mecz. Mimo że grała przeciw bardzo doświadczonej, dobrej zawodniczce.

Podpytam o Waszą kuchnię - przygotowując się do meczu ze Switoliną oglądaliście mecz Magdy z Barty, żeby przypomniała sobie, z jakim nastawieniem wtedy wyszła i żeby znów to zrobiła?

- Mamy swoje rutyny związane z przygotowaniem. Wymieniamy się spostrzeżeniami, rozmawiamy, bo Magda to doświadczona zawodniczka i ma swoje przemyślenia, zna dziewczyny, grała z nimi i trenowała. Zawsze ustalamy wspólną koncepcję. Ja oczywiście mecze oglądam, a później siadamy i wymieniamy się uwagami i ustalamy strategię.

O Badosie mówią, że to nowa Szarapowa. Jest coś w tym?

- Tak, to jest bardzo trudna przeciwniczka. To Hiszpanka, która wychowywała się w Ameryce i nie gra typowego, hiszpańskiego tenisa. Ona gra tenis nowoczesny, szybki, agresywny. Jest wysoka, bardzo dobrze serwuje, mocno uderza. Przed Magdą kolejne bardzo duże wyzwanie. To na pewno nie będzie spotkanie łatwiejsze niż ze Switoliną

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.