Przed niedzielnym finałem Novak Djoković, który w półfinale dopiero po raz drugi w karierze zdołał pokonać w Paryżu Rafaela Nadala, był zdecydowanym faworytem. Wszystko dlatego, że wydawało się, że Serb, któremu w stolicy Francji ze względu na dominację Nadala przychodzi zdecydowanie najtrudniej, nie wypuści szansy na drugie zwycięstwo w całym turnieju.
Debiutant w wielkoszlemowym finale, którym był Stefanos Tsitsipas, nie miał jednak zamiaru ułatwiać mu zadania i widać to było niemal od pierwszej piłki. Po pierwszych nerwach Greka, obaj tenisiści rozpoczęli grali bardzo pewnie przy własnym serwisie. Tak było do stanu 5:5, gdy najpierw przy pierwszej okazji został przełamany Grek i gdy wydawało się, że Djoković wygra seta za chwilę 7:5, również on stracił podanie i wszystko decydowało się w tie-breaku. W nim Serb miał piłkę setową, ale jej nie wykorzystał. Grek już tak i wygrał tie-breaka 8:6.
W drugiej partii przewaga Tsitsipasa była już zdecydowana. Przełamał Djokovicia na początek i na koniec seta, triumfując 6:2, i wydawało się, że duża niespodzianka jest naprawdę blisko. No ale po drugiej stronie wciąż stał Novak Djoković...
To powiedzenie dotyczy głównie siatkówki, ale ostatnio korzysta z niego również w tenisie Novak Djoković. Na swoją korzyść. Podobnie, jak z Włochem Lorenzo Musettim w 1/8 finału, tak i tym razem po dwóch przegranych setach serbski tenisista udał się do szatni i wrócił z niej odmieniony.
Wszedł na poziom znakomity. W całym trzecim secie popełnił zaledwie cztery niewymuszone błędy (przy 11 winnerach), już w czwartym, niezwykle zaciętym gemie, w którym aż sześć razy była równowaga, zdołał przełamać przeciwnika, a po chwili po wygraniu podania prowadził już 4:1. Poziom gry Greka (17 kończących przy 11 błędach niewymuszonych) wciąż był wysoki, ale niewystarczający. Utrzymując swój serwis, Djoković wygrał tę partię 6:3 i wrócił do gry o zwycięstwo.
Czwarty set to już pełna dominacja Serba. Przed tą partią Grek poprosił o przerwę medyczną, ale na niewiele to się zdało. Wraz ze zmęczeniem jego gra była coraz gorsza, a Djoković bezwzględnie z tego korzystał. Wyszedł na prowadzenie 4:0 i wówczas było już jasne, że kwestia zwycięstwa w całym turnieju rozstrzygnie się w piątym secie. Czwartego Djoković wygrał do 2.
Decydującą partię Djoković ponownie rozpoczął od szybkiego przełamania i choć Tsitsipas walczył całym sobą również z samym sobą i swoimi słabościami, walka trwała jedynie w gemach serwisowych Greka. Serb swoje podanie wygrywał swobodnie, a Tsitsipas w kolejnych gemach musiał ratować się przed kolejnym przełamaniem. Czynił to skutecznie, ale na tak doświadczonego tenisistę, jak Novak Djoković, to było za mało. Dopiero w ostatnim gemie tego meczu, Serb miał problemy przy własnym serwisie, ale wykorzystał trzecią piłkę meczową i zwyciężył w piątym secie 6:4.
Novak Djoković po niesamowitej, ponad czterogodzinnej walce (4:11) pokonał Stefanosa Tsitsipasa 6:7, 2:6, 6:3, 6:2, 6:4, po raz drugi w karierze triumfując w turnieju Rolanda Garrosa. To także 19. tytuł wielkoszlemowy Serba, któremu już tylko jednego brakuje w tej klasyfikacji do dwóch najlepszych - Rogera Federera i Rafaela Nadala, którzy mają po 20 wielkoszlemowych zwycięstw. Grek tuż po zakończeniu był załamany. Usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach.