- Pewna banieczka pękła. To co teraz czujemy, nazwałbym rodzajem kaca - mówi szczerze Sierzputowski po przegranym 4:6, 4:6 meczu Igi z Marią Sakkari. Trener wie i Iga też wie, że dalsza gra w singlu była w jej zasięgu. Ale w ćwierćfinale Iga miała gorszy dzień, a Greczynka świetny.
Po tym meczu kibice często powtarzają teorię, że Idze po prostu zabrakło siły. I chociaż Iga mówi, że czuła się gorzej, bo przez stres źle przespała noc, część fanów uważa, że tak naprawdę wyeksploatowało ją codzienne granie na przemian singla i debla.
- Debel na pewno jest obciążeniem, ale nie takim, które wpływało na to, jak Iga idzie przez singla - przekonuje Sierzputowski.
- Wiadomo, że nikt nie chce grać w deblu trzygodzinnych meczów. Założenie jest takie, że gra się półtorej godziny. Idze się zdarzył trzygodzinny mecz, ale dużo dał - dodaje trener.
Sierzputowski ma na myśli fantastyczną walkę Polki i Amerykanki o ćwierćfinał. Wtedy Świątek i Mattek-Sands pokonały rozstawioną z numerem jeden parę Su-Wei Hsieh i Elise Mertens. Mecz skończył się wynikiem 5:7, 6:4, 7:5, mimo że Iga i Bethanie przegrywały w ostatnim secie aż 1:5. Debel Świątek/Mattek-Sands obronił siedem meczboli i awansował do ćwierćfinału po 3 godzinach i 13 minutach spędzonych na korcie.
Trener Igi przekonując, że granie debla nie odbija się negatywnie na Idze, przypomina ubiegłoroczny Roland Garros. W nim Iga wygrała singla, a w deblu dotarła do półfinału. - Przecież w zeszłym roku Iga też miała trudny mecz deblowy - przegrany półfinał - a po nim wyszła na finał singla, zagrała świetnie i wygrała - mówi Sierzputowski.
Teraz ten najtrudniejszy deblowy mecz Świątek rozegrała nie dzień przed przegranym ćwierćfinałem singla z Sakkari, tylko dzień przed meczem czwartej rundy z Martą Kostiuk. I bezpośrednio po deblowym maratonie Polka pokonałą Ukrainkę. - Dokładnie. A więc tym bardziej nie ma sensu szukać tu przyczyn porażki - mówi Sierzputowski.
Trener Igi Świątek przypomina, że dzień przed meczem z Sakkari Iga i Bethanie awansowały do półfinału debla po krótkim występie. One pokonały Chorwatkę Darija Jurak i Słowenkę Andreję Klepac 6:3, 6:2. - Trening byłby bardziej intensywny. Z godziny i 19 minut spędzonych na korcie Iga grała pewnie 13 minut - zaskakuje Sierzputowski.
Jak to wyliczył? - Zdecydowana większość meczu to są przerwy. Tam nie było długich wymian, były szybkie strzały. Czytałem materiał wykazujący, że jeśli mecz trwa godzinę, to prawdziwej gry jest około 20 minut. Mówię o meczu singla.
Natomiast w deblu czas dzieli się między dwie osoby. To naprawdę nie jest aż takie duże obciążenie, jak się ludziom wydaje - tłumaczy trener.
Sierzputowskiego bawią opinie, że tak naprawdę Iga gra debla nie po to, żeby rozwijała się jako tenisistka, a dlatego, że jest nastawiona na jak największy zarobek. - Na pewno moja zawodniczka nigdy nie zwróciła uwagi na to, jakie są te premie. Ja też nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, serio! - mówi. - Oczywiście mam bonus od nagrody Igi, ale on nie dotyczy debla. Nie wiem czy pieniądze za debel są adekwatne do tego, co można zarobić w singlu - dodaje.
Premie dla deblistek są o ponad 10 razy niższe niż dla singlistek. Triumfatorka Roland Garros wzbogaci się o 1,4 mln euro. Natomiast zwyciężczynie turnieju deblowego dostaną 245 tysięcy euro do podziału. - Nie można powiedzieć, że to są małe pieniądze, na pewno pokryłyby jakąś część budżetu, gdyby się takiego debla wygrało. Ale to nie są pieniądze, które zmieniają życie zawodnika i ludzi dookoła zawodnika - mówi Sierzputowski, gdy przytaczamy mu te dane.
- Wygrywanie debla rozwija singlistę, ale nie sprawia, że on się staje bogatszy. Nam naprawdę nie o to chodzi - podsumowuje trener Igi Świątek.