Koszmar Barty. Liderka rankingu załamana po meczu z Linette. "To łamie mi serce"

- To bardzo bolesne, jestem załamana. Trzeba było podjąć trudną decyzję, bo walczyłam z bólem od pierwszego meczu w Paryżu. Stał się już zbyt silny, żeby go zignorować - mówiła po kreczu w spotkaniu z Magdą Linette liderka światowego rankingu, Ashleigh Barty. Po wycofaniu się Australijki to Polka awansowała do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju Roland Garros.

Linette wygrała pierwszego seta 6:1, a w drugiej partii było 2:2, gdy numer 1 rankingu WTA, Ashleigh Barty, powiedziała, że nie może już dalej grać. Skreczowała i opuściła kort ze względu na uraz biodra. - Ashleigh Barty nie zagrała na 100 procent, ale Magda Linette zagrała na 110 procent. To dziwne uczucie, gdy wielki sukces wiąże się z kreczem rywala, ale Magda jak najbardziej ma prawo się cieszyć - ocenił dla Sport.pl po spotkaniu Wojciech Fibak

Zobacz wideo Ile zarabia Iga Świątek? To fenomen sportowy, ale też marketingowy [Studio Biznes]

"Koszmar", "Zniszczone marzenia" - australijskie media po kreczu Barty

Portal dziennika "The Weekly Times" nazwał sytuację Barty "koszmarem". "Jej marzenia o wygranej na French Open zostały zniszczone po tym, jak musiała się wycofać ze względu na kontuzję" - wskazują dziennikarze. "Nie zdobędzie drugiego tytułu w Paryżu. Nie mogła stawić czoła poważnemu urazowi w trakcie meczu z Magdą Linette i to Polka gra dalej" - opisuje "The Age".

Kontuzja Barty to uraz, który po raz pierwszy pojawił się u niej w lutym tego roku, gdy grała w turnieju debla w Australii, a po jednym ze spotkań media pisały o problemach tenisistki z udem. Później uściślono, że największym problemem jest ból biodra. Na kolejnych kilka tygodni gry Barty była gotowa, ale od początku Roland Garros kłopoty zdrowotne Australijki powróciły, a dziennikarze ostrzegali, że przy grze na dużej intensywności liderka światowego rankingu nie będzie gotowa na pełne obciążenia. 

Barty: Czuję zawód, ale nie panikę. To łamie mi serce, bo wiem, że nic nie dało się poradzić

Tak stało się w meczu z Linette, która mocno przycisnęła Barty swoją świetną grą. - To bardzo bolesne, jestem załamana. Trzeba było podjąć trudną decyzję, bo walczyłam z bólem od pierwszego meczu w Paryżu. Stał się już zbyt silny, żeby go zignorować. Na razie nie możemy tego dokładniej wytłumaczyć - tłumaczyła Barty na konferencji prasowej.

- To łamie mi serce, bo wiem, że nie zrobiłam nic złego, że nic nie dało się poradzić. A jednocześnie zawiodło moje własne ciało. W tym tygodniu uroniłam trochę łez, ale teraz już wszystko w porządku. Jednocześnie ten uraz nie zabierze mi trzech miesięcy, kiedy moja gra wyglądała bardzo dobrze i byłam z niej zadowolona. Gdy problem wrócił, zrobiliśmy z moim zespołem wszystko, żebym miała szansę zagrać i sprawdzić, jak będę czuła się na korcie. Teraz muszę się skupić na rehabilitacji i jak najszybszym powrocie do zdrowia. Czuję zawód, ale nie panikę, bo wiem, co teraz jest w planach - wskazała tenisistka

Łatwiejsze zadanie Linette w kolejnej rundzie. W czwartek jeszcze mecz Świątek?

Magda Linette w kolejnym spotkaniu zmierzy się z Tunezyjką Ons Jabeur (25. WTA). To wciąż wyżej sklasyfikowana zawodniczka od Polki, ale jednocześnie łatwiejsze zadanie niż pokonanie liderki rankingu WTA.

W czwartek w planach spotkań na Roland Garros jest także spotkanie Igi Świątek, która zmierzy się ze Szwedką Rebeccą Peterson. Spotkanie może zostać przełożone przez fatalną pogodę, która jest zapowiadana w czwartek po południu w Paryżu. Na razie wiadomo, że nie rozpocznie się wcześniej niż około 17:30.

Więcej o:
Copyright © Agora SA