Kuriozalna sytuacja na Roland Garros. Stracił akredytacje przez to skąd zadawał pytanie

Jonathana Pinfielda, brytyjskiego dziennikarza tenisowego, w trakcie tegorocznego Rolanda Garrosa spotkała niecodzienna sytuacja. Organizatorzy turnieju zabrali mu akredytację za zadanie pytania z supermarketu.

Tegoroczny Roland Garros, podobnie jak wszystkie inne turnieje na całym świecie, rozgrywany jest w ostrym reżimie sanitarnym. Ten dotyka nie tylko zawodników i zawodniczki, ale też dziennikarzy. Większość z nich, która otrzymała akredytacje na wielkoszlemowy turniej, nie jest obecna w Paryżu, a dostęp do tenisistów ma jedynie online.

Zobacz wideo Ile zarabia Iga Świątek? To fenomen sportowy, ale też marketingowy [Studio Biznes]

I właśnie w związku z zaistniałą sytuacją doszło do kuriozalnego zdarzenia. Brytyjski dziennikarz Jonathan Pinfield spóźnił się na konferencję prasową Alexandra Zvereva. Spóźnił się, to znaczy nie zdążył na nią dotrzeć do domu. Dziennikarz postanowił jednak wziąć w niej udział z telefonu, łącząc się z Paryżem z supermarketu, w którym przebywał.

Zadał pytanie z supermarketu, zabrali mu akredytację

Chociaż na pytanie Pinfielda sprzed sklepowych półek Zverev zareagował z uśmiechem na twarzy, to reakcja osób zarządzających turniejem był zupełnie inna. Za zadanie pytania z supermarketu dziennikarzowi odebrano akredytację.

"Niestety po pierwszej konferencji prasowej Alexandra Zvreva moja akredytacja na Rolanda Garrosa została cofnięta. Mój występ w supermarkecie (który miał być żartem) został uznany za nieprofesjonalny. Przepraszam Alexandra, francuską federację tenisa, organizatorów, rodzinę, przyjaciół, kolegów i kibiców" - napisał na Twitterze Pinfield.

W obronie dziennikarza stanęli koledzy i koleżanki po fachu. Po akcji w mediach społecznościowych i interwencji u organizatorów turnieju akredytacja Pinfielda została przywrócona.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.