Mecz Linette - Barty w czwartek o godz. 12.00. Mecz Świątek (9 WTA) - Peterson (60 WTA) również w czwartek, najpewniej dopiero wieczorem (jest czwarty w kolejności na korcie Simonne-Mathieu, gdzie pierwsze spotkanie zacznie się o godzinie 11). Transmisje w Eurosporcie, relacje na żywo na Sport.pl
Maciej Synówka (były trener m.in. Urszuli Radwańskiej, Coco Vandeweghe, Belindy Bencić i Barbory Krejcikovej): Zwycięstwo Magdy. Zdecydowanie!
- Magda nie ma w swojej karierze tak wielkiej wygranej. Nie pokonała czołowej zawodniczki świata na dużym turnieju. Dla każdego pokonanie numeru jeden jest olbrzymim wynikiem, często pokonanie lidera światowego rankingu staje się wizytówką tenisisty, który to zrobi. Magda na razie takiej wizytówki nie ma.
- Dwa lata temu Magda miała bardzo podobne losowanie jak teraz. Wtedy w pierwszej rundzie trafiła na Chloe Paquet, czyli identycznie jak w tym roku. A w kolejnej rundzie zagrała wówczas z Simoną Halep rozstawioną z numerem 3. Magda zagrała z nią kapitalny mecz [przegrała 4:6, 7:5, 3:6]. Wydaje się, że Magda gra o wiele lepiej, kiedy nie jest faworytką. Ona sama o sobie mówi, że pracuje po to, aby któregoś dnia wygrać turniej wielkoszlemowy.
Mówi, że samą siebie uważa za jedną z około 50 zawodniczek, które mogą to zrobić. I podaje przykłady tenisistek, które były niżej w rankingu niż jest ona, a potrafiły wygrać French Open. To oczywiście Iga Świątek [przed rokiem zaczynała turniej w Paryżu jako numer 54 rankingu WTA] i Jelena Ostapenko [w 2017 roku zawodniczka z Łotwy zdobyła tytuł, mimo że była dopiero 47. rakietą świata]. Magda [obecnie 45. w rankingu WTA] ma bardzo ambitne cele. Wśród nich na pewno jest pokonanie kogoś tak dobrego jak Ash Barty.
- Z punktu widzenia trenerskiego powiem tak: nie podjąłbym się pracy z zawodnikiem, który wstawałby z łóżka i szedł na trening z myślą, że chce być 50. na świecie. Prawdziwym szczęściem jest prowadzenie kogoś, kto chce być najlepszy na świecie. I kto robi wszystko w tym kierunku. Magda narzuca na siebie dużą presję. Zobacz: jest 45. na świecie, wychodzi na Chloe Paquet [251. w rankingu WTA] i nie może dokończyć drugiego seta. Może nie były to wielkie problemy [Polka wygrała 6:3, 6:3], ale jednak męczyła się trochę w pierwszej rundzie w meczu z zawodniczką z dziką kartą. To sprawia, że idziesz dalej z wątpliwościami. No bo z jednej strony marzysz o wygraniu turnieju wielkoszlemowego, a z drugiej wcale nie zaczynasz najlepiej. Magda przez całą karierę musi sobie radzić z wątpliwościami. Ale na pewno małymi kroczkami robi postępy. Z zawodniczki mniej więcej 70. na świecie stała się mniej więcej 40. Może ona nie pędzi do swojego wielkiego celu, ale idzie w dobrym kierunku.
- Moje podejście jest takie, że przede wszystkim patrzę na bronie zawodnika, a nie na jego słabości. W Dzień Dziecka Magda pięknie opowiadała, że kiedy była mała, to wielu trenerów mówiło, że nia ma aż takiego talentu jak inne dziewczynki, że aż tak szybko jak one się nie uczy. Natomiast jej mama zawsze powtarzała, że Magda ma ogromny talent do pracy. To prawda. Patrząc na polski tenis, mamy dwa wzory pracowitości. W męskim tenisie Łukasz KubotŁukasz Kubot jest nie profesjonalistą, tylko ultraprofesjonalistą, a w żeńskim tenisie taka jest Magda Linette. Ona bez ogromnej pracowitości, bez umiejętności przechodzenia trudnych sytuacji, bez wytrwałości, byłaby bardzo przeciętną zawodniczką.
Magda mówi, że na treningach potrafiła ogrywać Sofię Kenin. A kiedyś wygrała mecz z Naomi Osaką [6:2, 3:6, 6:3 w Waszyngtonie w 2018 roku]. Ona czuje, że potrafi grać z najlepszymi dziewczynami. Zgadzam się, że Magda ma największe rezerwy w sferze mentalnej. I wszyscy mówią, że ta strona jest w tenisie najważniejsza. Skoro Magda tak bardzo powoli się rozwijała, skoro szła do przodu małymi krokami, to możliwe, że zrobi kolejne. Może nie powiedziałbym, że jest zawodniczką, która wygra turniej wielkoszlemowy. Ale ćwierćfinał? Może półfinał? Wierzę, że to jest realne. I bardzo się cieszę, że ona w siebie wierzy, że nie jest taką zawodniczką, która ma satysfakcję już z tego, że jest w turnieju wielkoszlemowym.
- To prawda, ale my nie wiemy czym jest presja powrotu do turnieju, który się wygrało i który się próbuje wygrać po raz kolejny. Bardzo mi się podobało, jak Iga rozmawiała o presji z Mikaelą Shiffrin, która wielkie sukcesy w narciarstwie alpejskim zaczęła osiągać jako nastolatka, czyli tak samo jak Iga w tenisie. Iga powiedziała, że tak dużo jest rozmów o presji, że w pewnym momencie stwierdziła, że ona już nie wie, co to jest ta presja. I że wszyscy o tym mówią, a ona jeszcze w tej sytuacji nie była. Ogromną zasługą Darii Abramowicz [to psycholożka pracująca z Igą] jest świetne przygotowanie Igi na to całe szaleństwo. A Daria to tylko jeden z puzzli w całej układance.
Iga nie twierdzi, że skoro wygrała wielki turniej French Open, to jest najlepsza i wszystko wie. Ona cały czas chce się uczyć. Zwycięstwo w turnieju w Rzymie tuż przed tegorocznym French Open uznała za cenną naukę. Ona myśli takimi kategoriami, że jeśli chce wygrać kolejne turnieje wielkoszlemowe, a chce, to musi się stać lepszą zawodniczką. Tu nie ma żadnego spoczywania na laurach. Cały team Świątek tak funkcjonuje. Wyzwaniem, które oni dostali w październiku 2020 roku było zarządzanie sukcesem. Trzeba powiedzieć, że zarządzają kapitalnie. Iga w tym roku wystąpiła w siedmiu turniejach. Dwa wygrała, a w ostatnim, tuż przed French Open, udowodniła, że jak wychodzi na ważny mecz, to jest jedyną osobą, która może go wygrać. Finał z Karoliną Pliskovą [6:0, 6:0] był niesamowity. Przed rokiem Rzym był dla Igi momentem przełomowym i myślę, że teraz też Rzym nim był, choć w inny sposób.
- Tak, rok temu w Rzymie Iga ze swoim sztabem postanowiła, że chce grać na wyższym poziomie i musi grać na wyższym poziomie. Praca zaprocentowała w Paryżu. W tym roku w Rzymie wygrana Igi pokazała, że ona potrafi sobie poradzić z presją. Iga mówiła, że pierwsze trzy rundy nauczyły ją, że grając nie najlepsze mecze też może wygrywać.
- Tak, Iga się nie boi. 99 proc. kibiców uważa presję za coś złego. Natomiast wielka Billie Jean King [w singlu, deblu i mikście wygrała w sumie aż 39 turniejów wielkoszlemowych] powiedziała kiedyś, że presja to przywilej. A jeśli jesteś jej poddany w młodym wieku, to szybko możesz się z nią oswoić. Oczywiście są też osoby predysponowane do radzenia sobie z presją. Uważam, że z presją świetnie sobie radziła Aga Radwańska. Ona miała niesamowitą umiejętność utrzymywania piłki w korcie w najważniejszych momentach. Jej ręka nie drżała. Na tym też polegała jej wielkość. Iga ma inne cechy. Uważam, że jak już nabierze więcej doświadczenia, jak będzie miała za sobą więcej ćwierćfinałów, półfinałów i finałów turniejów wielkoszlemowych z zawodniczkami z pierwszej 10 rankingu, to tak się do presji przyzwyczai, że wygra w karierze jeszcze kilka imprez wielkoszlemowych. Nie bójmy się mówić o presji. Iga się nie boi. Nie unika tematu, otwarcie nim zarządza. Ma wielką mentalność.
- Barty jest w bardzo wysokiej formie. Pokazała, że potrafi dominować na kortach ziemnych, wygrała w tym roku turnieje w Stuttgarcie i Madrycie, a kiedyś wygrała też French Open [w 2019 roku]. Nie lubię tego pojęcia, że ktoś nie ma nic do stracenia, ale Magda jest po prostu przed takim meczem, o jakim powinna marzyć. Wychodzi na spotkanie ze światową jedynką w wielkim turnieju. Oczekuję od Magdy, że w pełni wykorzysta szansę na pokazanie się w takim meczu. A co do Igi, to warto zauważyć, że Rebecca Peterson w pierwszej rundzie obroniła trzy piłki meczowe. Przegrywała z Shelby Rogers już 2:5 w drugim secie, a później 4-6 i 6-7 w tie-breaku. Szwedka wyjdzie na Igę z nastawieniem: "hej, mnie już mogło w tym turnieju nie być", dzięki czemu może grać luźno. Ale uważam, że Iga ma tyle umiejętności, że będzie w stanie zamknąć nawet swobodnie grającą Szwedkę i ją pokonać.
- Tak, to bardzo podobne sytuacje. A Iga i Barty mają umiejętności, żeby wyłączyć z gry Peterson i Linette.