Ordynarne ataki na Naomi Osakę. "Rozpieszczony bachor ucisza media"

Czy osoba zarabiająca duże pieniądze i odnosząca sukcesy zawodowe nie ma prawa do kłopotów zdrowotnych i depresji? To bzdura, z której - zdawało się - świat zdążył się już wyleczyć. Przypadek Osaki pokazuje, jak dużo pozostało nam do przepracowania - pisze Dominik Senkowski ze Sport.pl.

Sprawa Naomi Osaki i kontrowersje, jakie wywołała jej rezygnacja z udziału w turnieju, zdominowały to, co dzieje się na kortach Rolanda Garrosa. To sytuacja bez precedensu - wiceliderki światowego rankingu oraz czterokrotnej mistrzyni wielkoszlemowej nie ma już w Paryżu, bo z walki o trofeum zrezygnowała sama.

Po kolei: Osaka najpierw zapowiedziała w oświadczeniu, że nie zamierza brać udziału w obowiązkowych konferencjach prasowych podczas paryskiego turnieju. Słowa dotrzymała - po wygranym meczu pierwszej rundy nie przyszła na spotkanie z dziennikarzami.

Zobacz wideo Ile zarabia Iga Świątek? To fenomen sportowy, ale też marketingowy

Japonka zgodnie z przewidywaniami otrzymała grzywnę 15 tys. dol. Organizatorzy zagrozili, że nie będą akceptować takiego zachowania i tenisistka może się liczyć z dyskwalifikacją. Wielu tenisistów solidaryzowało się z nią, ale jednocześnie podkreślało, że kontakt z mediami to część ich pracy, z której nie mogą zrezygnować. 

Osaka nie czekała na kolejny ruch władz Roland Garros. "Publikując tamtą wiadomość, nie wyobrażałam sobie, że się znajdę w takiej sytuacji, nie było to moją intencją. Myślę, że najlepiej dla turnieju, dla innych zawodników i dla mojego samopoczucia będzie, jeśli się wycofam i wszyscy w Paryżu skupią się na tenisie. Nie chciałam wprowadzać zamieszania. Pewnie mogłam lepiej wybrać czas, mogłam się jaśniej wysłowić" - przyznała w kolejnym oświadczeniu.

Media i obserwatorzy zadają sobie pytanie - czy 23-letnia tenisistka ma problemy natury depresyjnej, czy brakuje jej odporności na krytykę mediów i kibiców? I w końcu na jak wiele możemy - my, kibice tenisa - pozwolić sobie w tej dyskusji?

Do tej pory Osaka - co sama potwierdza - nie miała złych relacji z dziennikarzami. A do tego była w wielkiej formie: w ostatnich Wielkich Szlemach wypadała wybitnie, wygrała US Open 2020 i Australian Open 2021. Gorsze wyniki zanotowała dopiero w Rzymie i Madrycie, na kortach ziemnych, na których nigdy jej nie szło.

W żadnym z pięciu startów na Roland Garros Japonka nie przeszła jednak trzeciej rundy. Trudno więc odpowiedzieć na pytanie, czy nie potrafi się przyzwyczaić do krytyki jej występów na nawierzchni ceglanej, czy też jej kondycja psychiczna jest dziś tak zła. Gdyby w analogicznej sytuacji wycofała się z Australian Open, w którym triumfowała już dwukrotnie, wątpliwości byłoby dużo mniej. 

Introwertyczka społecznie zaangażowana  

Siedząc przed komputerem kilka tysięcy kilometrów od Japonki nie rozstrzygniemy, czym kieruje się 23-letnia tenisistka. Słychać głosy, że skoro jest introwertyczką, to jak udało jej się zostać ambasadorką ruchu społecznego Black Lives Matter?

Zaczęło się od sierpniowego turnieju w Cincinnati, z którego Osaka początkowo wycofała się w proteście przeciwko postrzeleniu czarnoskórego Jacoba Blake’a. "Jestem sportowcem, ale przede wszystkim jestem czarnoskórą kobietą" - napisała. Turniej został na przerwany, a wznowiono go, gdy Osaka wróciła do gry.

Japonka stała się wtedy jednym z symboli ruchu Black Lives Matter. Przed i po zwycięstwie w pierwszej rundzie US Open 2020 z Misaką Doi nosiła maseczkę z nazwiskiem Breonny Taylor - czarnoskórej kobiety, która w marcu została śmiertelnie postrzelona przez policję. Wydawało się, że to symboliczny moment przemiany, jaka zaszła w Osace - z cichej myszki, która nie była gotowa na sławę i blask fleszy, w wielką mistrzynię, która rozpoznawalność chce wykorzystać w sprawach publicznych.

Dziś okazuje się, jak błędne mogły być to oceny. Pytanie, czy decyzja o zaangażowaniu się w ruch BLM należała do tenisistki? A może pomysł rzucił ktoś z otoczenia marketingowego, a samej zainteresowanej nie zapytał o zdanie?

Krytyka Osaki

Przerażają mnie jednak głosy tych, którym ocena zachowania Osaki przychodzi w zbyt łatwy sposób i sprawę widzą jako czarno-białą.

W Polsce skandaliczną opinię wyraził główny trener Polskiego Związku Tenisowego Tomasz Iwański. Na Facebooku nazwał Japonkę "rozkapryszoną primabaleriną". "Świat to coraz zabawniejsze miejsce. Każda gazeta na świecie pisze o depresji rozkapryszonej primabaleriny zarabiającej 50 mln dol. rocznie w zawodzie, którego podstawą jest radzenie sobie ze stresem. Ciekawe, czy szefowie anonimowego pracownika, który zarabia 50, ale tysięcy złotych rocznie i to nie w zawodzie, gdzie radzenie sobie ze stresem jest podstawą sukcesu, na jego hasło, że ma depresję i nie będzie spotykać się z klientami w sklepie, zorganizowaliby mu pomoc i z troską pisali ogłoszenia wszem i wobec, jak bardzo ich to rusza i chcą pomóc w rozwiązaniu jego wstrząsających problemów, czy też wypieprzyliby go z roboty w pięć minut" - napisał Iwański.

Jeszcze dalej poszedł Piers Morgan. Znany brytyjski dziennikarz i prezent na łamach "Daily Mail" napisał: "Naomi Osaka to genialna tenisistka. Jest również najlepiej zarabiającą zawodniczką na świecie". Powołał się na badania firmy Sportico, która policzyła, że Osaka ciągu ostatnich 12 miesięcy zarobiła 55,2 mln dol., z czego 5,2 mln na korcie, a pozostałą kwotę z kontraktów reklamowych od Nike, Beats by Dre, Mastercard i Nissin.

"Niestety, Osaka jest także aroganckim, rozpieszczonym bachorem, a sława i fortuna wydają się wyolbrzymiać jej ego do gigantycznych rozmiarów. Jej oświadczenia nie mają nic wspólnego ze zdrowiem psychicznym. W rzeczywistości Osaka nie chce stawić czoła mediom, jeśli nie gra dobrze. A problem z Roland Garros polega na tym, że odbywa się na ziemi, jej statystycznie najsłabszej nawierzchni. Prawdopodobnie nie wygra tego turnieju, a kiedy przegra, zostanie zapytana, dlaczego nie jest tak dobra, jak na innych nawierzchniach" - dodał Morgan. 

Dziennikarz podkreślił, że Japonka "nie ma problemu z tym, jak media chwalą jej występy. Kłopot zaczyna się, gdy pojawia się krytyka oparta na faktach, bo wtedy dziennikarze szkodzą jej zdrowiu psychicznemu".

"Cyniczne wykorzystywanie zdrowia psychicznego przez narcystyczną Osakę w celu uciszenia mediów pochodzi bezpośrednio z podręcznika Meghan i Harry’ego, którzy wykorzystują dziennikarzy do bezwzględnej autopromocji, a zdrowia psychicznego używają wtedy, gdy chcą wyciszyć medialną krytykę" - skończył Morgan. 

Wróci silniejsza czy w ogóle nie wróci?

Łatwo jest jednak stawiać efektowne zarzuty. To nic nie kosztuje, nie ponosi się żadnej odpowiedzialności. Warto zwrócić uwagę na słowa psycholog Igi Świątek Darii Abramowicz: "Jakkolwiek chcesz odnieść się do decyzji, postawy, wyboru, nie komentuj zdrowia psychicznego danej osoby. Nie mając wiedzy i wglądu można temu komuś bardzo, ale to bardzo zaszkodzić" - napisała na Twitterze.

Nikt oprócz Japonki nie wie, jak rzeczywiście się ona czuje - co stanowi dla niej dyskomfort, z czym sobie nie radzi. Kilka miesięcy temu Japonka wyznała w rodzimych mediach, że cierpi na fobię społeczną. To tłumaczyłoby obawę o udział w konferencjach.

Uwagi można mieć jedynie do osób z otoczenia Osaki, które powinny doradzić tenisistce, jak mądrze rozegrać całą sprawę. Jeśli nie czuła się dobrze psychicznie - a nie mamy podstaw, by jej nie wierzyć - to nie powinna przystępować do turnieju w Paryżu. Wtedy nie byłoby burzy wokół jej decyzji. Nie byłoby też wątpliwości, czy jej ostateczne wycofanie się spowodowane jest krytyką samej decyzji o unikaniu konferencji prasowych, czy pogłębionymi problemami psychicznymi. Decyzja o publikacji pierwszego oświadczenia była największym błędem. 

Zarówno Iwański jak i Morgan podkreślają gigantyczne zarobki Naomi Osaki. Tak, jakby osoba zarabiająca duże pieniądze, mająca sukcesy zawodowe, nie miała prawa do kłopotów zdrowotnych. To bzdura, z której wydawało się, że świat zdążył się już wyleczyć. Niestety przypadek Osaki pokazuje, jak dużo pozostało nam jeszcze do przepracowania w tym temacie.

Miejmy nadzieję, że tenisistka z Japonii wróci na korty silniejsza. W innym wypadku coraz głośniej słychać przewidywania, że może się to skończyć przedwczesnym zakończeniem kariery. Byłaby to wielka strata dla tenisa i sportu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA