Koniec Hurkacza w Paryżu! Polak wygrywał 2:0 i nagle wszystko się posypało

Hubert Hurkacz po raz trzeci z rzędu odpadł w I rundzie Rolanda Garrosa. Polak nie wykorzystał prowadzenia 2:0 w setach i przegrał 7:6, 7:6, 2:6, 2:6, 4:6.

W przeszłości Hubert Hurkacz nie miał dobrych rezultatów na kortach w Paryżu. Trzy lata temu dotarł do II rundy turnieju i nie udało mu się poprawić tego osiągnięcia. W 2019 i 2020 roku odpadał już w I rundzie, przegrywając odpowiednio z Serbem Novakiem Djokoviciem oraz Amerykaninem Tennysem Sandgrenem.

Zobacz wideo "Hurkacz twardo stąpa po ziemi. O jego głowę jestem spokojny"

8-1 w tie-breakach Hurkacza w tym roku

Rozstawiony z numer 19. Polak na otwarcie tegorocznego turnieju zmierzył się z Holendrem Boticiem van de Zandschulpem (154. ATP), który do głównej części turnieju musiał przebijać się przez kwalifikacje. Pokonał w nich m.in. Argentyńczyka Leonardo Mayera (157. ATP) 2:6, 7:6, 6:3, choć praktycznie był już poza turniejem, bo przegrywał 2:6, 2:5! W lutym Holender przeszedł przez kwalifikacje do Australian Open, gdzie w I rundzie odpadł po meczu z utalentowanym Hiszpanem Carlosem Alcarazem (94. ATP). Dodatkowo na turnieju ATP 250 w Melbourne van de Zandschulp dotarł do ćwierćfinału, pokonując m.in. Kamila Majchrzaka 6:4, 3:6, 6:4.

Holender po raz drugi w historii gra w Rolandzie Garrosie. Rok temu odpadł w II rundzie kwalifikacji,  przegrywając po dwóch tie-breakach z Amerykaninem Liamem Broady.

Od początku meczu ten 25-letni tenisista stawiał trudne warunki Hurkaczowi. Pierwszy niewymuszony błąd popełnił dopiero w szóstym gemie. Od razu zrobił jednak aż trzy i został przełamany. Natychmiast jednak odrobił straty, bo Polak też nie grał na miarę swoich możliwości. Nie prezentował takiej postawy, jak w wygranym turnieju w Miami. Bardziej przypominał gracza, który szybko odpadał z turniejów na kortach ziemnych w Monte Carlo, Madrycie i Rzymie. Tak naprawdę nie można było przyczepić się tylko do jego serwisu. Polakowi brakowało za to agresywności, większej liczby wygrywających piłek.

W jedenastym gemie Hurkacz wyszedł z dużych opresji. Rywal miał bowiem dwie szanse na przełamanie. Nie wykorzystał ich jednak i chwilę później doszło do tie-breaka. Polak zaczął go znakomicie, prowadził już 4:0. Nie potrafił jednak przewagi utrzymać. W końcówce pomógł rywal. Przy stanie 5:5 popełnił podwójny błąd serwisowy, a seta Hurkacz zakończył wygrywającym podaniem.

Drugą partię, w której było już mniej długich wymian, Polak rozpoczął znakomicie, bo już w pierwszym gemie przełamał rywala. Potem trzy swoje gemy serwisowe wygrywał łatwo, stracił w nich tylko jeden punkt! W ósmym gemie Polak miał jednak chwilę dekoncentracji. Popełnił kilka błędów, wciąż zbyt często grał pasywnie i rywal odrobił straty. I znów doszło do tie-breaka. Trzykrotny zwycięzca turniejów ATP znów świetnie go zaczął (3:0). Prowadzenie jednak błyskawicznie stracił. W końcówce znów zachował więcej zimnej krwi.

Dzięki temu jego bilans tie-breaków w tym roku jest znakomity - aż osiem zwycięstw i jedna porażka. Jeszcze nigdy w karierze Hurkaczowi tak nie szło w rozstrzygającej rozgrywce.

Kompletna zapaść Hurkacza

Trzeci set był bardzo słaby w wykonaniu dwudziestej rakiety świata. Polakowi nie wychodziło praktycznie nic, nawet jego dotychczasowy najmocniejszy punkt - serwis. W pierwszych dwóch setach wygrywał 72 i 78 proc. punktów po pierwszym podaniu, a w trzecim tylko 58 proc.

- Niepokojąco jest, to co się dzieje z Hubertem Hurkaczem w ostatnich piłkach - mówili komentatorzy Eurosportu. Można było mieć powody do zmartwień, bo miał on np. serię aż dziesięciu przegranych punktów z rzędu. Stracił też dwa swoje gemy serwisowe i przegrywał 1:5. Dramatycznie wyglądały statystyki tego seta. Co prawda obaj tenisiści mieli po dziewięć kończących uderzeń, ale to Polak popełnił aż szesnaście niewymuszonych błędów, a Holender zaledwie jeden.

Po zaledwie czternastu minutach czwartego seta sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna, bo było 4:0 dla kwalifikanta Rolanda Garrosa. Wrocławianin wyglądał na kompletnie rozbitego, choć nie widać było po nim, by miał problemy zdrowotne lub kondycyjne. To była całkowita zapaść w jego wykonaniu, ale trochę niezrozumiała. Rywal nie grał nic nadzwyczajnego, wystarczyło, by był solidny.

- Nie bardzo rozumiem, jak po dwóch tak wyrównanych setach, nagle dwa sety są tak jednostronne na korzyść rywala. Skąd taka zapaść? Nagle to wygląda tak, jakby ktoś mu włączył przycisk off. Bo nie sądzę, by miał problemy kondycyjne. Niepokojące jest to, co się dzieje z Hubertem po wygranym turnieju w Miami - mówili komentatorzy Eurosportu.

Już w pierwszym gemie decydującego seta Hurkacz został przełamany. Wtedy poprosił o wizytę fizjoterapeuty. Tenisiści czekali na niego kilka minut, a po przyjściu masował on przedramię Polaka. Po raz kolejny przyszedł na kort na kolejnej przerwie. Po jego wizycie Hurkacz odżył i z łatwością wygrywał swoje podania. Nie potrafił jednak odebrać serwisu rywala i zasłużenie przegrał. W sumie zrobił 62 niewymuszone błędy (rywal 35). Miał też mniej wygrywających piłek (44-55). Wygrał też o 21 punktów mniej (148-169). 

Dla Hurkacza to już trzeci z rzędu turniej wielkiego szlema, w którym odpada w I rundzie. W dodatku we wszystkich meczach przegrał w pięciu setach. Wcześniej uległ w Australian Open Szwedowi Mikaelowi Ymerowi oraz we French Open Sandgrenowi. 

W drugiej rundzie van de Zandschulp, który pierwszy raz w karierze grał pięciosetowy mecz, zmierzy się z Hiszpanem Alejandro Davidovichem Fokiną (Hiszpania, 46. ATP). We wtorek Hurkacz wraz z Szymonem Walkówem rozpocznie walkę w rywalizacji deblowej. W I rundzie czeka ich trudne zadanie, bo zmierzą się z rozstawionym z numerem czwartym w turnieju deblem hiszpańsko-argentyńskim: Marcel Grannolers-Pujol/Horacio Zeballos.

Więcej o:
Copyright © Agora SA