W Wielkanoc Hurkacz wygrał finał turnieju ATP Masters 1000 w Miami. Na Florydzie pokonał m.in. Stefanosa Tsitsipasa (wtedy nr 5 światowego rankingu WTA), Andrieja Rublowa (8 ATP), Denisa Shapovalova (11 ATP), Milosa Raonicia (19 ATP) i w finale świetnie rokującego 19-latka Jannika Sinnera (wtedy 31 ATP).
Turniej w Miami to jedna z największych tenisowych imprez w sezonie. Rangą ustępuje tylko czterem turniejom wielkoszlemowym. Po triumfie Hurkacz awansował z 37. na 16. miejsce w rankingu ATP. Najwyższe w karierze. A eksperci wróżą mu dalsze awanse i jeszcze większe sukcesy.
Jak Polak zdołał się przełamać po ostatnich słabszych występach, m.in. po odpadnięciach w pierwszych rundach Rolanda Garrosa 2020 i Australian Open 2021? Jak bardzo dotykała go krytyka, która w ostatnich tygodniach była wymierzona w niego i w jego trenera, Craiga Boyntona? Jakie cele Hurkacz stawia sobie na dalszą część sezonu, w tym na zbliżające się French Open?
Hubert Hurkacz: Mój trener lubi dobre wino, zna się na winie i dlatego tak powiedział po wygranym turnieju. Nie było żadnego zakładu. Ale trzeba trenerowi jakoś wynagrodzić te setki godzin, które ze mną spędza na korcie!
Tak, Craig używa wielu ciekawych, obrazowych porównań. Często ich używa również na treningach, motywuje mnie i dodaje energii. Nie przytoczę teraz żadnego, ale rzeczywiście często pozwalają zrozumieć jakieś zagadnienie lub zadanie.
Wierzymy z całym sztabem w to, co robimy. Wiemy, nad czym mamy pracować i co poprawić. W tenisie przegrywa się bardzo często. Na turniej w Miami przyjechała setka świetnych tenisistów, a zwycięzca jest tylko jeden, więc te momenty zwątpienia zdarzają się każdemu. Tym bardziej trzeba wierzyć w to, co się robi. Mieliśmy w teamie cały czas nadzieję, że ta praca, którą wykonujemy, przełoży się na sukces. Tak naprawdę byliśmy pewni, że to kwestia czasu.
Wygrana w tak dużym turnieju z tak dobrymi zawodnikami dodaje dużo pewności siebie. Ona w tenisie jest ważna. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawiesiłem sobie poprzeczkę wysoko i tym bardziej czuję się zmotywowany, żeby potwierdzać swoją dyspozycję w kolejnych turniejach. Na pewno to daje dużo wiary w swoje możliwości.
Oczywiście wiem, po ile mają lat! Ha, ha.
Byłem wielkim fanem Federera, Nadala i Djokovicia, gdy byłem młodszy. Śledziłem ich występy, a teraz mam okazję rywalizować z nimi w tourze. Obserwuję ich też na turniejach i treningach i wiem, że tak szybko nie zakończą karier. Ale to dobrze, bo chciałbym jeszcze się z każdym z nich spotkać - i najlepiej wygrać! A wśród młodszych tenisistów jest wielu zdolnych chłopaków i każdy z nich będzie chciał być na szczycie. To będzie długa i dobra rywalizacja.
Jestem już dosyć długo w tourze i już się przyzwyczaiłem do grania w tych największych turniejach z najlepszymi zawodnikami. Roger to legenda tenisa i fajnie było z nim rywalizować na wysokim poziomie, ale jeszcze fajniej byłoby go pokonać [w ćwierćfinale Indian Wells 2019 Hurkacz przegrał 4:6, 4:6].
Nie byłem zadowolony z tego, jak się układa ten mecz i z tego, jak grałem. Szczególnie po wyrzuceniu w aut kilku piłek, które zazwyczaj lądują w korcie, potrzebowałem impulsu, żeby trochę się pobudzić, zmienić coś, zacząć grać dokładniej, z większą koncentracją. No i inaczej ten mecz wyglądał dalej.
Nie, takie rzeczy przychodzą naturalnie albo wcale.
Na pewno taki wynik Igi dodał mi dodatkowej motywacji. Szczególnie że Iga wygrała Rolanda Garrosa w imponującym stylu. Iga pokazała, że dorastając tenisowo w Polsce, w podobnym środowisku, trenując w kraju, można się rozwinąć w taki sposób i robić wielkie rzeczy.
Marzę o tym, żeby wygrać tyle turniejów, ile tylko będę mógł. Uwielbiam rywalizację. Ale najważniejsze dla mnie jest to, żeby każdego kolejnego dnia być lepszym tenisistą i rozwijać się, bo wtedy naprawdę będę mógł spełniać te cele i marzenia.
Niesamowicie ważne! Od dziecka marzę o występie na igrzyskach i nie mogę się doczekać, kiedy tam pojadę.
Niesamowicie się z tego cieszę, że właśnie z Łukaszem będę mieć okazję zagrać w deblu na igrzyskach. No tak, podawałem mu piłki na turniejach, dobrze to pamiętam! A teraz gdy z nim rozmawiam, cały czas dużo się uczę. Łukasz ma bezcenne doświadczenie w tourze i cieszę się, że mogę z tego korzystać. I nie mogę się doczekać tego startu!
Gdy Jerzy był w finale w Paryżu w 2012 roku, to ja miałem 15 lat i daleko miałem jeszcze do dorosłego tenisa, długa droga jeszcze była przede mną. Zaczynałem wtedy grać turnieje ITF do lat 18.
Ten niesamowity ćwierćfinał, gdy Łukasz grał z Jerzym i tworzyli historię pięknym polskim pojedynkiem na trawie Wimbledonu, był dla mnie megainspirujący i motywujący. Pokazał mi miejsce, w którym kiedyś chcę być i pokazał, że jest to możliwe.
Tak! No rzeczywiście już od bardzo dawna gram w tenisa. Bardzo marzę i bardzo mi zależy na sukcesach w sporcie, w turniejach. Jestem bardzo ambitny i skoncentrowany. Uwielbiam wygrywać, uwielbiam rywalizację. Zawsze to lubiłem i to mnie pozytywnie nakręca.
Tak, Roger jest moim idolem. Myślę, że jego pierwszy mecz widziałem, jak miałem jakieś osiem-dziewięć lat. Może nawet trochę wcześniej. Pamiętam, że od samego początku niesamowicie podobała mi się jego gra.
Raczej nie zarywam nocy, żeby obejrzeć jakieś wydarzenie. Mam inne priorytety, a sen jest bardzo ważną częścią doby sportowca. Jestem cały czas fanem koszykówki, szczególnie NBA, ale tenis jest zdecydowanie ważniejszy!
Niestety, tylko raz miałem okazję pojeździć na torze. Ale mam nadzieję, że w przyszłości będę to częściej robił. Poza tym lubię czytać książki, to mnie relaksuje.
Zdecydowanie muszę nad tym popracować, bo ten pierwszy raz był słaby, ha, ha, ha!