Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
14 listopada 2018 roku Agnieszka Radwańska poinformowała na Facebooku: "Po 13 latach zawodowego grania, kończę swoją przygodę z zawodowym tenisem. Nie jest mi z tym łatwo." Nie była to decyzja wielce zaskakująca. Radwańska notowała coraz słabsze wyniki, miała ciągłe problemy zdrowotne. Eksperci i kibice martwili się, co dalej z polskim tenisem.
- Po zakończeniu przez Agnieszkę kariery mamy pustkę w polskim tenisie. Krakowianka przez wiele sezonów nie wypadała z „10” rankingu WTA. Potrafiła wygrywać turnieje. Teraz najlepszą polską tenisistką będzie Magda Linette, która jest 82. w zestawieniu zawodniczek. To pokazuje skalę tej straty z dnia na dzień. Proponuję zacząć liczyć od dzisiaj czas, kiedy kolejna Polka będzie w pierwszej „10” WTA. Nie sądzę by to się stało w ciągu dwóch-trzech lat - mówił wówczas w rozmowie ze Sport.pl Artur Rolak z magazynu Tenisklub.
- Iga Świątek ma ogromny potencjał, ale jak to przed 17-latką, wciąż wiele zmiennych jest niepewnych. Pamiętajmy, że u Agnieszki droga od zwycięstwa w Wimbledonie juniorek, do awansu do finału seniorskiego Wimbledonu trwała sześć lat. Uważam, że to był bardzo krótki czas. Gdyby Idze udało się za sześć lat wystąpić w finale dorosłego Wimbledonu, to powiedziałbym, że jej kariera rozwinęła się bardzo szybko - dodawał.
Głos Artura Rolaka nie był wtedy odosobniony. Wielu ekspertów i kibiców myślało podobnie. Wydawało się, że na kolejne sukcesy na światowych kortach przyjdzie nam trochę poczekać.
Minęły trzy lata i faktycznie żadna z polskich tenisistek nie mieści się top 10 rankingu WTA. Podobnie jest z tenisistami. Mimo to ten okres można śmiało zaliczyć do wyjątkowego w historii naszego tenisa. Kto by się spodziewał, że od zakończenia kariery przez Radwańską w listopadzie 2018 do kwietnia 2021:
Do tego Weronika Baszak wystąpiła w finale Australian Open 2020 juniorek, reprezentacje Polski są coraz bliżej czołówki w Pucharze Davisa i Pucharze Federacji, a Łukasz Kubot utrzymuje się w czołówce deblistów. Wielki paradoks - gdy po rezygnacji Radwańskiej przygotowywaliśmy się do sezonów bez sukcesów polskiego tenisa, pojawiło się nadspodziewanie dużo dobrych wyników.
Polski tenis poradził sobie nadzwyczaj dobrze bez Agnieszki Radwańskiej i Jerzego Janowicza. Ten drugi formalnie nie zakończył jeszcze kariery, ale nie licząc krótkiego epizodu na początku zeszłego roku, nie występuje od jesieni 2017. Ich następcy Iga Świątek i Hubert Hurkacz są już pod pewnymi względami lepsi. Świątek wygrała turniej wielkoszlemowy, o czym przez lata marzyła Radwańska, a czego się nie doczekała - raz tylko grała w finale Wimbledonu (2012). Hurkacz z kolei wygrywając turniej w Miami z serii Masters 1000 przebił Janowicza, który dziewięć lat temu był w finale Masters 1000 w Paryżu.
Przed Hurkaczem wciąż są osiągnięcia starszego kolegi, które może poprawić. Po triumfie w Miami jest na 16. miejscu w rankingu ATP, najlepszym w karierze. Janowicz był jeszcze wyżej - o trzy lokaty. Do tego łodzianin osiągnął w Wielkim Szlamie znacznie więcej - był m.in. w półfinale Wimbledonu 2013. Z kolei dotychczas najlepszy wynik 24-latka z Wrocławia to trzecia runda, także na londyńskich trawnikach dwa lata temu.
Radwańska wygrała w karierze 20 turniejów. Przez lata nie wypadała z czołowej "10". Świątek ma świadomość, ile jej jeszcze brakuje. - Agnieszka Radwańska nie wygrała turnieju wielkoszlemowego, ale była jedną z najlepszych tenisistek świata przez 12 lat lub dłużej. Wiele osób porównuje mnie do niej, ale nadal muszę dużo zrobić, by być najlepszą tenisistką w historii w moim kraju - przyznała mistrzyni French Open tuż po triumfie w Paryżu. 19-latka jest dziś 16. tenisistką świata. Najwyżej była na 15. miejscu. Radwańska przez moment była nawet wiceliderką.
Kariery Igi Świątek i Huberta Hurkacza nabierają rozpędu. Są już spore osiągnięcia, ale biorąc pod uwagę ich wiek - odpowiednio 19 i 24 lata - najlepsze wciąż miejmy nadzieje przed nimi. Co ciekawe, kolejne zdolne pokolenie tenisistów wyrosło w Polsce znów głównie dzięki zaangażowaniu rodziców i bliskich osób, a nie jako efekt systemu szkoleń. Ten powstaje od kilku lat (m.in. turnieje z serii Lotos PZT Polish Tour), ale na jego rezultaty będziemy musieli jeszcze poczekać.