- Turnieje na kortach ziemnych to moja ulubiona część Touru - mówiła cytowana przez portal explica.co Muguruza przed spotkaniem. I nie kłamała. Jej gra mogła imponować, bo Hiszpanka wygrywała długie wymiany z Fręch, w których często wydawało się, że to Polka ma przewagę. Niestety, Muguruza grała czasem tak szybko i agresywnie, że Fręch musiała uznać jej wyższość.
Tak jak w drugim secie, gdy przy stanie 3:3 Polka obroniła cztery break-pointy Muguruzy. Długo nadążała za tempem narzucanym przez rywalkę, ale przy piątej szansie na przełamanie, to Hiszpanka pokazała różnicę w ich grze. To napędziło ją do wygrania całego meczu 6:1, 6:3, ale trzeba docenić to, jak starała się ją zatrzymać Magdalena Fręch. To nie była wstydliwa porażka Polki, a lekcja od lepszej zawodniczki, z której teraz musi wyciągnąć wnioski.
Dla Magdaleny Fręch mecz z Garbine Muguruzą był już trzecim podczas turnieju w Charleston. Łodzianka zaczęła od eliminacji, podczas których pokonała Amerykankę Katrinę Scott 7:6(3), 6:3 i Kanadyjkę Katherinę Sebov 7:5, 6:1. W głównej drabince w pierwszej rundzie trafiła na Amerykankę Grace Min i wygrała pewnie 6:2, 6:4. I dopiero tutaj zaczęły się schody.
W kolejnej fazie turnieju na Polkę czekała Garbine Muguruza, trzynasta w rankingu WTA. Zwycięstwo Fręch z Hiszpanką byłoby jej życiowym sukcesem i ogromną niespodzianką. Ale trudno o lepszą naukę dla takiej zawodniczki. Mecz z Hiszpanką miał być zatem nagrodą za dotychczasową ciężką pracę i szansą na zebranie cennego doświadczenia, chociaż nikt nie pogardziłby, gdyby przygoda Fręch w Charleston nie zakończyła się na tym meczu. Jednak już w pierwszym secie rywalka pokazała Polce, że nie będzie jej o to łatwo.
Pierwsza partia trwała zaledwie 27 minut, a Muguruza wykorzystała już dwa pierwsze break-pointy, gdy wychodziła na prowadzenie 3:1 i 5:1. Pozytywny akcent w grze Fręch pojawił się na koniec seta - miała dwie szanse na przełamanie Hiszpanki w siódmym gemie spotkania. Niestety, silniejsza mentalnie okazała się wtedy doświadczona Muguruza. Obroniła oba break-pointy, zyskała pierwszą piłkę setową i od razu ją wykorzystała, wygrywając pierwszego seta 6:1.
W drugim secie Fręch poprawiła grę przy własnym serwisie. Sprawiała nim Hiszpance o wiele więcej problemów i nie można było powiedzieć, że jeśli przegra to spotkanie to bez wstydu. Tym razem wygrała pierwsze dwa gemy serwisowe. W trzecim było ją stać na swojego pierwszego asa serwisowego w meczu przy stanie 15:30 dla Muguruzy. Chwilę później obroniła też aż cztery break-pointy dla Hiszpanki, ale piątego nie zdołała już zatrzymać. Muguruza prowadziła 4:3 i napędziła się do zwycięstwa w całym meczu. Wykorzystała dopiero drugi meczbol, ale była w tym meczu silniejsza.
To, jak wiele trudności sprawiła rywalce Magdalena Fręch pokazała scena na koniec meczu. Zanim zmęczona Muguruza pożegnała się z Polką, musiała przez chwilę odetchnąć na korcie. Później długo siedziała w cieniu parasolki i odpoczywała po spotkaniu, a Fręch schodziła z kortu z podniesioną głową. Na pewno nieusatysfakcjonowana z wyniku, ale dumna ze swojej gry.
Fręch odpadła zatem z turnieju, a Muguruza powalczy w trzeciej rundzie turnieju. Jej rywalką będzie zwyciężczyni meczu Zariny Diyas z Julią Putincewą. Pula nagród turnieju WTA 500 w Charleston to 565 tysięcy dolarów.