Cztery lata temu 19-letnia wówczas Ana Konjuh była w podobnym miejscu, co dziś Iga Świątek. Chorwatka znajdowała się na 20. pozycji w rankingu WTA, miała za sobą m.in. ćwierćfinał US Open 2016, czwartą rundę Wimbledonu 2017, zwycięstwo w Nottingham 2015 i finał w Auckland 2017. Na drodze do najlepszej ósemki w Nowym Jorku pokonała m.in. Agnieszkę Radwańską 6:4, 6:4.
Wspaniale zapowiadającą się karierę tenisistki z Dubrownika przerwały kontuzje. Problemy zdrowotne ustąpiły dopiero niedawno. W tym czasie zdążyła m.in. przejść cztery razy operację łokcia. Spadła do czwartej setki rankingu WTA. Dziś jest 338. na świecie. Taka pozycja nie dawałaby jej prawa startu nawet w eliminacjach do turnieju w Miami, ale organizatorzy imprezy na Florydzie przyznali jej dziką kartę.
Konjuh nie zmarnowała szansy. W pierwszej rundzie pokonała Czeszkę Katerinę Siniakovą (70. WTA), w drugiej reprezentantkę gospodarzy Madison Keys (19. WTA), a w trzeciej naszą Igę Świątek (16. WTA). W żadnym z tych spotkań Konjuh nie była faworytką. Zwłaszcza w dwóch ostatnich, gdy ogrywała finalistkę US Open 2017 i mistrzynię Roland Garros 2020.
Spotkanie z Polką było kolejnym popisem ze strony Chorwatki. 23-latka grała niezwykle skutecznie. W całym meczu miała aż 40 winnerów i tylko 18 niewymuszonych błędów. Obłędna statystyka biorąc pod uwagę jej ryzykowny styl gry. Szczególnie groźna była z returnu, gdy atakowała drugi serwis Świątek. Nasza tenisistka nie zagrała w sobotę złego spotkania. Także miała dodatni bilans winnerów-niewymuszonych błędów (27-21). To jednak nie wystarczyło na świetnie dysponowaną Konjuh.
Imponujący był zwłaszcza powrót Chorwatki w trzecim secie. Od stanu 2:2 w drugiej partii Polka wygrała pięć gemów z rzędu. Wydawało się, że szala przechyla się na jej stronę. A jednak Konjuh odrodziła się trzeciej partii. Wygrała sześć z ostatnich siedmiu gemów i zasłużenie awansowała do czwartej rundy w Miami. To ona wygrała to spotkanie, a nie Świątek przegrała.
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego zwycięstwa. Dlatego mój trener był tak podekscytowany. Wiem, że Iga jest świetną zawodniczką. Nie znałam jej, wcześniej z nią nie grałam. Nie było mnie przez jakiś czas w tourze. Mam nadzieję, że takich spotkań będzie znacznie więcej w moim wykonaniu - powiedziała Chorwatka cytowana przez WTA Insider.
- Wiedziałam, że przez cały czas muszę być agresywna. Utrzymanie mojego serwisu było kluczową sprawą. Iga jest świetna w dłuższych wymianach i lubi, gdy ma czas na forhend, więc starałam się tego uniknąć. Jestem podekscytowana, że mogę zagrać w czwartej rundzie - dodała. W meczu o ćwierćfinał Konjuh nie jest bez szans. Jej rywalką miała być Simona Halep, ale Rumunka wycofała się z imprezy z powodu kontuzji, dzięki czemu do najlepszej ósemki awansowała Łotyszka Anastazja Sewastowa i to ona zmierzy się z 23-letnią Chorwatką.
- Myślę, że Ana grała naprawdę dobrze. Czytałam, że po meczu powiedziała, że nie chciała mi dawać czasu na forhend. Myślę, że to była z jej strony bardzo dobra taktyka. Była niesamowicie agresywna i sporo ryzykowała, ale jej piłki trafiały w kort. Jest w dobrej formie - przyznała Iga Świątek, cytowana przez portal tennis.com.
To pierwsze trzysetowe zwycięstwo Any Konjuh nad zawodniczką z czołowej "20" świata od lutego 2017. Jednocześnie pierwszy raz od lipca 2017 wygrała trzy mecze w turnieju głównym WTA. Po wygranej nad Świątek jest już 241. w rankingu "live". Pierwszy raz od lipca 2018 wróci do top 250. Ewentualny awans do ćwierćfinału pozwoli jej zbliżyć się do drugiej setki.
Historia Any Konjuh nadaje się na film. Film motywacyjny dla wielu sportowców, którzy walczą z kontuzjami, którzy tracą wiarę, że mogą jeszcze wrócić na najwyższy poziom. Chorwatka kilka razy próbowała odzyskać formę. Za każdym razem odnawiały jej się urazy. Teraz jest wreszcie zdrowa. Niewykluczone, że występ w Miami pozwoli jej znów uwierzyć w siebie. Szkoda trochę, że kosztem m.in. Igi Świątek, ale Polka nie może mieć do siebie zbyt wielu pretensji. Jeśli już, to o jakość drugiego podania, które Chorwatka w całym spotkaniu wielokrotnie atakowała. Poza tym Świątek przegrała po prostu z lepszą zawodniczką.
Na tenisistkę z Raszyna spadła po sobotniej porażce spora krytyka ze strony kibiców. Często zupełnie absurdalna, jak sugestie, by zmieniła już sztab szkoleniowy, że ma problemy z głową czy powinna rozstać się z psychologiem. Zamiast tego warto docenić piękną historię, jaką pisze w Miami Ana Konjuh. Przez ostatnie lata Chorwatka była dowodem na to, jak trudno wrócić do tenisowych rozgrywek po wielokrotnych problemach zdrowotnych. Dziś pokazuje, że wszystko jest możliwe. - Jest dobrym przykładem wiary w siebie i tego, że nawet przy takich problemach można wrócić na wysoki poziom - dodała Świątek, cytowana przez Huberta Błaszczyka z TVP Sport.
- To było frustrujące przez ostatnie kilka lat, z tymi wszystkimi operacjami i powrotami. Nie działało. Rozgrywanie meczów w Miami, tak dobra moja gra na tym poziomie, dodają mi pewności siebie. Nadal mam sporo pracy do wykonania, nadal chcę być tam, gdzie byłam - kończy Konjuh.