Była numer jeden rankingu WTA Kim Clijsters na początku tego roku przyjęła tzw. dziką kartę od organizatorów turnieju WTA w Miami, gdzie swój udział zapowiedziały najlepsze tenisistki świata. - To zawsze był mój ulubiony przystanek w cyklu - mówiła szczęśliwa Clijsters. W tym turnieju była bowiem najlepsza w latach 2005 i 2010. Potem Belgijka miała zagrać w turnieju w Charleston w dniach 3-11 kwietnia.
W niedzielę Belgijka obecnie zajmująca 1055. pozycję w rankingu WTA napisała na swoim profilu na Twitterze, że z powodów zdrowotnych jest zmuszona zrezygnować z udziału w obu turniejach.
- W styczniu miałam COVID. Mimo że objawy były łagodne, to moje plany treningowe zostały zakłócone. Ze swoim zespołem ćwiczyłam intensywnie przez kilka tygodni. Niestety, nie jestem przygotowana tak, jak powinnam, szczególnie jeśli chcę rywalizować z najlepszymi. To rozczarowujące i frustrujące. Wiedziałam, że będzie trudno, gdy rozpoczęłam tę podróż. Pojawiły się wyzwania, które są poza moją kontrolą. Nie jestem gotowa, żeby rzucić... Zamierzam dalej naciskać i zobaczyć, co jest możliwe - napisała Clijsters.
Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle w tym roku Clijsters wróci do tenisa. - Mam zamiar poddać się kuracji przeciwbólowej przez najbliższe trzy-sześć tygodni, a potem spotkam się ze swoim sztabem szkoleniowym i podejmę kolejne decyzje - dodała. Po tym wpisie dostała mnóstwo słów wsparcia od jej kibiców.
Przypomnijmy, że Kim Clijsters już dwukrotnie kończyła sportową karierę. Po raz pierwszy w 2007 roku, gdy w Warszawie na J&S Cup przyznała, że gra w tenisa nie sprawia jej już satysfakcji. Chciała założyć rodzinę. Wzięła ślub z koszykarzem Bryanem Lynchem i urodziła córkę Jady. Po dwóch latach zmieniła zdanie i wróciła na korty. Po powrocie grała nawet lepiej niż przedtem, bo wygrała aż trzy singlowe turnieje wielkoszlemowe: US Open 2009 i 2010 oraz Australia Open 2011. W 2012 roku drugi raz zakończyła karierę. Od tego czasu urodziła dwójkę dzieci (synowie Jack i Blake).
Po siedmiu latach znów zapowiedziała powrót do tenisa. Zainspirowały ją do tego Serena Williams i inne tenisistki, które po urodzeniu dziecka, znów grały. Amerykanka ma córkę i 39 lat, a mimo to wciąż występuje na najważniejszych światowych turniejach. Ona jednak wróciła do tenisa po zaledwie rocznej przerwie.
Wszyscy zastanawiali się, czy Clijsters, która w swojej karierze wygrała aż 41 tytułów w cyklu WTA, a w sierpniu 2003 roku była liderką rankingu singlistek, ma szansę na powrót do dawnych sukcesów.
- Wrócić do rozgrywek może każdy i w tenisie było już kilka takich przypadków. Pamiętam, jak wróciła Justine Henin, ale nie zbliżyła się do wyników, jakie miała wcześniej. W przypadku Clijsters była bardzo duża przerwa, podwójne macierzyństwo. Te okoliczności są bardzo trudne. Wątpię, by jej się udało wrócić na wysoki poziom - mówił dwa lata temu Karol Stopa, komentator Eurosportu, w rozmowie ze Sport.pl.
Clijsters w 2020 roku zagrała tylko trzy spotkania (plus pięć rozgrywanych według specjalnych zasad). Wszystkie przegrała. W turnieju w Dubaju z Hiszpanką Garbine Muguruzą 2:6, 6:7, w Monterrey z Johanną Kontą 3:6, 5:7 i w US Open z Rosjanką Jekateriną Alexandrovą 6:3, 5:7, 1:6. W październiku tego samego roku przeszła operację prawego kolana, by naprawić szkody doznane w trakcie jej kariery.
Obecnie w światowym rankingu w pierwszej "100" rankingu starsze od 37-letniej Clijsters są tylko: wspomniana Serena Williams i jej siostra Venus, która ma 40 lat! Są też niewiele młodsze od Belgijki i wciąż grające na dobrym poziomie: 33-letnia Niemka Angelique Kerber, rok od niej starsza Czeszka Barbara Strycova czy 35-latki: Rosjanka Swietłana Kuzniecova, Estonka Kaja Kanepi czy Tajwanka Su-Wei Hsieh.
Ta ostatnia była prawdziwą rewelacją tegorocznego Australian Open, w którym dotarła do ćwierćfinału. Natomiast Kanepi w Roland Garros potrafiła pokonać aktualnie czwartą rakietę światowego rankingu Amerykankę Sofię Kenin 6:3, 6:2.