Iga Świątek tylko w drugim secie miała krótki kryzys, ale pokonała Misaki Doi (77. WTA) 6:2, 6:4 i awansowała do trzeciej rundy turnieju w Dubaju. Wiadomo było, że jej rywalką będzie Muguruza lub Amanda Anisimowa (WTA 32).
Hiszpanka źle zaczęła pojedynek, bo już przy swoim pierwszym podaniu musiała obronić cztery break-pointy. Obroniła się jednak skutecznie, a w piątym gemie odebrała serwis Amerykance. Chwilę później Muguruza mogła podwyższyć wynik, ale zmarnowała trzy break-pointy. W dziesiątym gemie co prawda nie wykorzystała dwóch piłek setowych, ale ostatecznie wygrała 6:4.
W drugim secie zajmująca 16 miejsce w rankingu WTA Hiszpanka po raz pierwszy i jedyny w meczu straciła serwis. Aż trzy razy jednak przełamała Anisimową i pewnie zwyciężyła 6:2.
Muguruza swoje największe sukcesy odniosła w latach 2016-2017. Najpierw wygrała Rolanda Garrosa, a rok później triumfowała w Wimbledonie. W efekcie we wrześniu 2017 roku była liderką rankingu WTA, a rok później na trzecim miejscu. Od tamtego czasu nastąpiło załamanie jej dyspozycji. 2018 rok skończyła na osiemnastym miejscu, a 2019 na 36. Od wygranej w Wimbledonie, w dziewięciu kolejnych turniejach wielkoszlemowych tylko raz awansowała do półfinału w 2018 roku we French Open. Mało tego, dwa lata temu w Wimbledonie i US Open odpadała już w pierwszej rundzie. Muguruza w niczym nie przypominała zawodniczki, która wygrała dwa turnieje wielkoszlemowe.
Do formy Hiszpanka wróciła dopiero rok temu. Awansowała do finału Australian Open, w którym przegrała w trzech setach z Amerykanką Sofią Kenin 6:4, 2:6, 2:6. Jak tłumaczyła tak dobry występ, to zasługa wspinaczki na Kilimandżaro, najwyższy szczyt w Afryce (5895 m. n. p. m.). - Wejście na Kilimandżaro to doświadczenie, które zmieniło moje życie. Wpłynęło to na mnie jako na człowieka, nie tylko tenisistkę - powiedziała, gdy została zapytana o inspirację w dojściu do finału w Melbourne. Wspinaczka miała być katalizatorem zmiany na lepsze.
Powrót Hiszpanki do formy to m.in. zasługa trenerki Conchity Martinez, która w 2020 roku po raz drugi została jej trenerką. To była znakomita hiszpańska tenisistka (wygrała Wimbledon 1994, była w finale Australian Open 1998 i Roland Garros 2000). Ich pierwsza współpraca przyniosła 26-latce triumf w Wimbledonie.
W tym samym roku w III rundzie Roland Garrosa przegrała z Amerykanką Collins, a potem w II rundzie US Open z powracającą do wysokiej formy, Bułgarką Cwetaną Pironkową 5:7, 3:6.
Na początku tego roku Muguruza awansowała do finału turnieju w Melbourne (Yarra Valley Classic), w którym przegrała z liderką światowego rankingu, Australijką Ashleigh Barty 6:7 (3:7), 4:6. Potem była bliska osiągnięcia wielkiego wyniku w Australian Open. W 1/8 finału miała dwie piłki meczowe z późniejszą zwyciężczynią turnieju, Japonką Naomi Osaką, ale ostatecznie przegrała w trzech setach 6:4, 4:6, 5:7 po trwającym blisko dwie godziny pojedynku. Przez wielu ekspertów, określanym mianem przedwczesnego finału. Wysoką formę pokazała również w kolejnym turnieju w Doha, gdzie dopiero w finale pokonała ją Czeszka Petra Kvitova.
Co ciekawe, Muguruza od wielu lat jest idolką Igi Świątek. - Życzyłabym sobie meczu z Garbine Muguruzą. Wiem, że to byłoby trudne wyzwanie, bo trenowałyśmy ze sobą kilka razy. Chciałabym jednak zobaczyć, jak wyglądałabym w pojedynku z nią. Ona gra naprawdę solidny tenis, potrafi grać szybko, używać top spina, ale może też zwalniać grę - mówiła o niej Polka przed turniejem w Adelajdzie.
Mecz Świątek - Muguruza odbędzie się w środę o godz. 16. Będzie to ich pierwszy pojedynek w karierze.