Godzina i osiem minut. Tyle potrzebowała Iga Świątek, by uporać się w finale z wyżej notowaną Belindą Bencić. To był jej najkrótszy mecz w Adelajdzie, gdzie Polka w drodze do finału nie straciła nawet seta, ani razu nie została nawet zmuszona do tie-breaka, a w finale popełniła tylko sześć niewymuszonych błędów.
- Zanim zacznę komplementować Igę, może powiem słowo o Bencić, która w finale mnie trochę rozczarowała. To jest dziwne, że Szwajcarka - przecież to też jest bardzo utalentowana i już doświadczona tenisistka - miała aż tak źle ustawioną rękę przy drugim podaniu. Ten serwis był po prostu źle wykonywany technicznie. Dodatkowo płasko, bez rotacji - co przecież Bencić potrafi - stąd tak duża liczba podwójnych błędów [osiem] - zwraca uwagę Fibak.
- A Iga? Serwis, bekhend, forhend, poruszanie się po korcie, szybkość, precyzja, siła uderzeń. Ona ma tyle atutów, że nawet jak któryś ją zawiedzie, może spróbować kolejnego. Tylko że u niej nic nie zawodzi. To jest objawienie, to jest fenomen! Narodziła nam się wielka gwiazda! Już momentami zaczyna mi nawet brakować nowych słów, by ją komplementować. Wydawało się, że po Agnieszce Radwańskiej w polskim tenisie nastąpi przerwa, będzie posucha, a tu tak skromna poza kortem i wspaniała na korcie dziewczyna z Raszyna serwuje nam takie emocje. Cieszmy się tym i zachwycajmy, bo naprawdę jest czym - kończy Fibak.
Świątek dzięki 470 punktom zdobytym w Adelajdzie zadebiutuje w czołowej 15 rankingu WTA. Teraz przenosi się nad Zatokę Perską, gdzie po tygodniu odpoczynku zagra turniej w Dubaju (WTA 1000).